piątek, 7 lutego 2014

Permanent december.

We're not lovers, but more than friends...

Brązowowłosa dziewczyna szybkim krokiem przeszła właśnie na drugą stronę ulicy. Była już tylko kilka metrów od celu. Z każdym kolejnym krokiem była bardziej radosna i uśmiechała się do siebie. Tak po prostu. Po ciężkim tygodniu to właśnie te cotygodniowe kilka godzin było dla niej sposobem na zregenerowanie zmęczonego organizmu. Zerknęła na zegarek, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Była spóźniona i po raz kolejny zrobiła to celowo. Robiła to za każdym razem, a on zawsze czekał. Stanęła na samym początku jednego z wielu wejść na ten mały miejski ryneczek. Nie musiała się rozglądać. Dostrzegła go od razu. Stał niedaleko jednej z latarni, która oświetlała go jasnym światłem. Wyglądał dokładnie tak, jak zwykle ubrany w swoje ciemnogranatowe jeansy i ukochaną kurtkę. Wiatr bawił się jego włosami, a ona cieszyła się mogąc znów go zobaczyć. Przygarnęła niesforne kosmyki swoich brązowych włosów i ruszyła w jego kierunku.
- Jesteś spóźniona - mruknął, a ona stała kilka centymetrów od niego i rozpierało ją wewnętrzne szczęście.
- Przepraszam. To ostatni raz - odparła z rozbawieniem, ale oboje wiedzieli, że to nieprawda.
- Mówisz to za każdym razem - stwierdził, a ona zaszczyciła go tylko promiennym uśmiechem i obejmując go za szyję, po prostu wtuliła się w jego ramiona. Czuła jak chwilę później obejmował ją w talii i przyciągał jeszcze bliżej, a ona wspinając się na palce przycisnęła się mocniej i po prostu zamknęła oczy. Uwielbiała takie powitania i pożegnania. Żałowała tylko, że dostawała je rzadziej niż by chciała. 
- Idziemy do mnie czy do ciebie? - spytała i odsunęła się od niego tylko po to by móc spojrzeć w jego lazurowo błękitne oczy. Kochała je od pierwszego dnia, w którym je zobaczyła. Zatracała się w jego spojrzeniu. Obezwładniało ją i odbierało zdolność racjonalnego myślenia.
- Do mnie - stwierdził i ruszył w swoim kierunku.
- Ale wiesz, że będziesz musiał mnie odprowadzić? - nie musiała pytać. Zawsze to robił. Nie musiała nawet prosić. Wystarczyła jedna chwila, w której powiedziała, że boi się ciemności. Od tamtej pory odstawiał ją pod same drzwi, nawet jeżeli usilne tego nie chciała.
- Nie mam zamiaru - słyszała rozbawienie w jego glosie. Zawsze taki był dla niej. Łagodny, ciepły i taki...jej. Znała go dostatecznie długo by wiedzieć, że to nie jego prawdziwa natura. Wiedziała dlaczego taki był, ale nigdy nie chciała o tym myśleć. Był dla niej najwspanialszym człowiekiem, którego miała w swoim życiu. Uwielbiała spędzać z nim czas. Od dawna była szczęśliwa tylko z nim i tylko dzięki niemu. Pamiętała ich wszystkie godzinne rozmowy kiedy znikali dla całego świata i byli tylko dla siebie. I pamiętała tamten poranek gdy mogła obudzić się w jego ramionach. Nigdy wcześniej i nigdy później nie spała tak dobrze, a od tamtego dnia samotność w nocy doskwierała jej jeszcze mocniej.
- I tak wiesz, że to zrobisz - prychnęła i znów poprawiła swoje włosy, którymi bawił się zimowy wiatr. Zawsze lubiła zimę. Kochała ten czas kiedy światła latarni oświetlały biały śnieg zalegający na ulicach. Uwielbiała tą delikatną aurę.
- Wiem. - Przyznał, a na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech. Nigdy nie uśmiechał się za często, ale kiedy już to robił, niemal zwalał ją z nóg. - Gdzie byłaś? - zapytał nagle, a ona spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem.
- W galerii - odparła bez cienia skruchy w glosie.
- Chcesz powiedzieć, że kazałaś mi tu przyjść będąc koło mnie? - twierdząco pokiwała głową. - Jesteś niemożliwa.
- Jestem. - przytaknęła. - Ale i tak mnie kochasz - zaśmiała się i przyspieszyła kroku, a to nie było łatwe. Zawsze chodził szybko i w końcu i w niej zaszczepił ten nawyk, a mimo to wyprzedzenie go nie było łatwe.
- Kocham - szepnął i wiedziała, że miał nadzieję iż nie usłyszała. Słyszała. 
Przystanęła na samym szczycie schodów i odwróciła się na pięcie. Spojrzała na niego, a radość z jej spojrzenia zniknęła natychmiast. Wiedziała to od paru miesięcy, ale miała nadzieję, że to minęło. Patrzyła w jego niebieskie oczy i żałowała, że jego uczucia były tylko jego. Otwarł przed nią drzwi swojego mieszkania i przepuścił ją w progu. Zdjęła swój ogromny szalik i położyła na komodzie z prawej strony. Potem zsunęła z ramion płaszcz i nim pomyślała chociażby o tym by go odwiesić, zabrał jej go z dłoni i powiesił na wieszaku. Znów się uśmiechnęła. Potrafił być taki kochany kiedy tak bardzo się starał. Minął ją i wszedł do kuchni. Wiedziała dlaczego. Zamierzał zrobić jej kawę - najlepszą jaką w życiu pila. Nie było w niej nic niezwykłego, ale kochała ją tak bardzo bo tylko on ją dla niej robił.
- Z mlekiem i bez cukru? - spytał wychylając się na korytarz. Skinęła głową i wyjęła z torebki swój telefon, a potem przeszła parę kroków i oparła się o futrynę. Uwielbiała go obserwować, gdy cokolwiek robił. Wydawał się wtedy taki nieobecny i zamyślony i kochała to jego odrobinę flegmatyczne usposobienie. Na swój sposób to pozwalało jej się odprężyć i zapomnieć. W jego obecności czas zawsze gnał do przodu niczym galopujący koń, ale ona się nie spieszyła. Odwróciła się na pięcie i w mgnieniu oka znalazła się w jego pokoju. Odłożyła telefon na blat drewnianego biurka, zerknęła przez okno i wślizgnęła się do jego łóżka. Uwielbiała je. Było wygodne i zawsze pachniało jego perfumami. Znała je doskonale, ale nigdy nie pachniały tak pięknie jak na nim. Otuliła się kołdrą i zamknęła oczy. Przyjemne kojące ciepło rozprzestrzeniało się po jej zmarzniętym ciele. Wiedziała, że mogłaby tutaj zasnąć, a on by jej na to pozwolił.
- Co robisz? - usłyszała tuż nad sobą. Nie zauważyła nawet kiedy znalazł się w pokoju, ale wystarczyło by zrobiła wdech - w pokoju roznosił się przyjemny aromat kawy.
- Medytuję - mruknęła i naciągnęła kołdrę niemal po sam nos.
- Posuń się - otwarła jedno oko i spojrzała na niego. Nachylał się nad nią i był wyraźnie rozbawiony. Pokręciła tylko głową i znów zamknęła oczy. - To moje lóżko - stwierdził.
- Wiem. Dlatego tak je lubię - odparła i przesunęła się pod ścianę, a on położył się koło niej. Odruchowo ułożyła głowę na jego klatce piersiowej zamiast na poduszce. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej, a ona skuliła się w kłębek i położyła na jednym boku. Spojrzał na nią dosłownie na sekundę - widziała wszystkie te uczucia w jego oczach - i przycisnął ją jeszcze bliżej do siebie. Oparł swoja brodę na jej czole i dłonią gładził długie włosy. 
- Dlaczego tak często mnie przytulasz? - szepnęła w jego tors. Powoli zaczynało jej brakować tchu i było zbyt gorąco, ale bicie jego serca było nad wyraz kojące.
- Bo mogę i jesteś tak cudowanie ciepła, jak mój własny kaloryfer. - Odparł. Miał rację. Mógł, a ona potrzebowała tego bardziej niż kiedykolwiek. 
- Ciekawe kto ci pozwolił? - prychnęła, a w jej głosie dominowało rozbawienie. Uwielbiała się z nim droczyć. Zrobiła głęboki wdech i do jej nosa dotarł tak ukochany zapach perfum. Jego ramiona i bicie serca to coś, dzięki czemu czuła się bezpiecznie. I nie wiedziała nawet kiedy zasnęła.
Dwie godziny później grudniowy wiatr znów smagał jej blade policzki, a przeraźliwy mróz stal się bardziej dokuczliwy. Była nieszczęśliwa bo musiała zostawić swoją ciepłą przystań i wrócić do domu. Zdawało się, że rozumiał jej myśli dlatego od dobrego kwadransa towarzyszyła im cisza, ale słowa nigdy nie były potrzebne. Najważniejsza była obecność tego drugiego. Spojrzała na ich splecione dłonie i znów się uśmiechnęła, a potem zerknęła na niego i zamarła. Spoglądał przed siebie, a jego spojrzenie było puste, zimne i wrogie. Powędrowała wzrokiem w tym samym kierunku i zrozumiała jego reakcję. Niemal jęknęła żałośnie na ten widok i próbowała wysunąć rękę z jego uścisku, ale jej nie pozwolił. Odliczała sekundy do katastrofy.
- Od kiedy jesteście razem? - podekscytowany glos blondynki doprowadził ją niemal do płaczu. Nienawidziła tego pytania z całego serca. Między nimi nigdy nie było takich relacji. Nie było bo ona na nie nie pozwoliła. Kochała go, ale nie pozwoliła. Był jej całym światem i nie mogłaby go stracić.
- Nie jesteśmy - odpowiedział i mocniej ścisnął jej dłoń. Znów patrzyła w jego oczy. Widziała ból. Większy i silniejszy niż kiedykolwiek. Wiedziała, że chciał by było to prawdziwe...ale nie było. Skuliła się w duchu, a oczy zaszkliły. Raniła go każdego dnia będąc tak blisko i jednocześnie daleko. Nim udało jej się zarejestrować cokolwiek, dziewczyna zniknęła...a oni byli niemal pod jej mieszkaniem. Nie wiedziała, co powiedzieć. Wszystkie słowa były zbyt małe i niewystarczające.
- Nie myśl o tym. Idź - szepnął i puścił jej rękę, a ona momentalnie poczuła jak jej szczęście pryska niczym bańka mydlana. Skinęła tylko głową.
- Do zobaczenia - mruknęła. Wspięła się na palce, objęła go za szyje i puściła niczym oparzona zanim zdążył jakkolwiek zareagować. Pocałowała go przelotnie w policzek i odwróciła się na piecie. Nie potrafiła spojrzeć w jego oczy. Nie potrafiła bo po raz pierwszy od dawna czuła jego ból we własnym sercu i to sprawiło, że na jej policzku pojawiła się jedna kryształowa łza. A za nią kolejna i następna. Stanęła na środku korytarza i spojrzała za siebie. Stał na zewnątrz i patrzył jak odchodzi. Rzuciła się biegiem ku niemu i wypadając jak błyskawica z kamienicy, znalazła się w jego ramionach. Odruchowo objął ją w talii.
- Przepraszam - szepnęła i rozpłakała się niczym małe dziecko. Objęła go za szyję i płakała mocząc jego kurtkę, a on po prostu przytulił ją jeszcze mocniej i głaskał dłonią jej włosy, pozwalając na wylanie tego żalu, który w niej tkwił.


***


To nie Dramione. To moje wspomnienia.

15 komentarzy:

  1. Niesamowite.
    Rozłożyłaś mnie tym na łopatki.
    Nie wiem co powiedzieć.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać , chyba tylko WOW!

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczę tak bardzo :( Niesamowite

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW !
    Kurczę.. Szczerze mówiąc to myślałam, że to jest Dramione..
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  5. byłam w stu procentach pewna, że to dramione; lepiej, żeby takie rzeczy były jednak fikcyjne, wtedy tylko wzruszają, a nie bolą

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowite.
    Zagielas mnie tym.
    Nie wiem co powiedzieć
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne. Smutne. Prawdziwe.
    Tyle uczuć naraz.
    Łał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak więc jestem tu nowa. Dopiero wczoraj wpadłam na Twojego bloga. Rozwaliłaś mnie - te opowiadania są nie tylko napisane w świetnym stylu, ale są niebanalne (a takie lubię najbardziej). Nie mam pojęcia skąd bierzesz takie świetne pomysły, ale chcę Ci tego pogratulować i podziękować, za to, że możemy je czytać.
    A teraz konkretniej:
    przeczytałam jedno Twoje opowiadanie, a potem przeczytałam miniaturki.
    Jednak po jednym takim tekście zakończonym bez happy endu - stwierdziłam, że nie mogę. Nie chcę sobie po prostu dokładać kolejnych powodów do płaczu. Więc od tego momentu patrzyłam zakończenie każdej miniaturki, zanim zdecydowałam się ją przeczytać (co i tak skończyło się tym, że zaczynałam płakać). Wiem, że to idiotyczne, ale co poradzić.
    W Twoich opowiadaniach jest tyle emocji, coś wspaniałego. Takie fanficki lubię najbardziej :)
    Jeszcze raz dodam, że rozbroiłaś mnie swoimi tekstami. Czekam niecierpliwie na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no :( czemu wykasowałaś swoją miniaturkę tą najnowszą? Ona była piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo właśnie, dlaczego? Chciałam ją ostatnio przeczytać po raz kolejny, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć :/

      Usuń
    2. Ona wróci. Tylko nie na ten blog ;)

      Usuń
  10. http://dm-hg-love-is-everything.blog.onet.pl/

    zapraszam!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam http://argumentum-certum.blogspot.com/ Mam madzieję, że nie będziesz żałowała :) pozdrawiam paris m.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta miniaturka jest dla ciebie ważna i niech tk pozostanie więc nie będę jej komentować. Powiem tylko dziękuję<3
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy