niedziela, 6 października 2013

Someday...

Mam nadzieję, że jest ktoś na zewnątrz, kto przyprowadzi mnie do Ciebie.



Hermiona spoglądała przez okno w wieży astronomicznej. Był późny piątkowy wieczór i zamek powoli zapadał w sen, ale ona nie była jeszcze senna. Patrzyła na ciemne gradowe chmury zbierające się nad zakazanym lasem. I chociaż zmierzch zapadł już kilka godzin temu, niebo w tamtej części było o wiele ciemniejsze niż nad zamkiem. Z pewnością deszcz spadnie już niedługo. Padało niemal nieustannie odkąd zaczęła się jesień. Listopad był miesiącem, którego nienawidziła. Pogoda zawsze była koszmarna, przez co jej samopoczucie także było fatalne. Ale teraz na jej twarzy gościł delikatny uśmiech.  I nie przeszkadzał jej nawet przenikliwy chłód i zimny wiatr szalejący wewnątrz.  Odbijał się echem od kamiennych ścian i obejmował jej wątłe ciało, zbyt lekko odziane. Teraz jednak to jej nie przeszkadzało.  To było miejsce, w którym pozbywała się ciężaru dnia codziennego i pozwalała swoim myślom odpocząć. Zbyt wiele miała na głowie, zbyt wiele trosk zakotwiczonych było w jej sercu. Zaczęła ostatni rok nauki i końcowe egzaminy zbliżały się szybkim tempem. Ale tak naprawdę nie nimi tak zaprzątała sobie głowę. W głębi czuła, że wojna jest już blisko. A jej niepokój z każdym dniem był tylko większy i większy. Przymknęła powieki, a mroźny podmuch uderzył w jej twarz. Wsłuchiwała się w głośny stukot deszczu, który spadał na ziemię rozlewając się potokami. Z chmur padały prawdziwe strumienie, a jeszcze kilka chwil temu nie było śladu po jakiejkolwiek kropli.
- Nie sądziłem Granger, że się tu ukrywasz - westchnęła przeciągle i mocniej zacisnęła powieki. Modliła się by to były tylko jej omamy, ale gdy je otwarła - bolesna rzeczywistość uderzyła w nią z pełną mocą. Tuż obok stał wysoki blondyn o lazurowo błękitnych oczach.
- Nie ukrywam, Malfoy. Po prostu potrzebowałam samotności - odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego. Wyglądał całkiem zwyczajnie, jak każdy inny uczeń. Ubrany w czarne dresowe spodnie, biały t-shirt z wycięciem w serek i butelkowo zieloną rozpiętą bluzę, której rękawy podwinął do łokcia. Ale on nie był przeciętnym uczniem tej szkoły. On zawsze był ponad innymi, nie tylko przez wzgląd na pieniądze i władzę, którą one mu dawały.
- To zupełnie tak, jak ja - przyznał, a ona mogła przysiąc, że kąciki jego ust delikatnie drgnęły. I te kilka minut, które upłynęło od jego przybycia sprawiło, że przez jej głowę przemknęło stwierdzenie iż Dracon mógłby być wspaniałym człowiekiem. Wydawał się być taki inny niż wtedy, gdy mijał ją na korytarzu rzucając kąśliwą uwagę pod jej adresem.
- To dobre miejsce dla samotności - spojrzała na las, który teraz tonął w strugach deszczu. Padał obficie, utrudniając widoczność.
- O czym myślisz? - mruknął. On także miał zamknięte oczy, a ta chwila była całkiem nierealna. Czekała na moment, w którym blondyn wybuchnie głośnym śmiechem...ale minuty mijały, a on wciąż stał obok z kamienną miną. Był tak inny od chłopaka, którego znała.
- O przyszłości, Malfoy. O tym czy jutro nadejdzie i czy będzie spokojne - zrobiła głęboki wdech i stanęła na palcach. Wyciągnęła rękę przed siebie i wystawiła ją przez otwarte okno na zewnątrz. Otwarła zaciśniętą pięść i pozwalała chłodnym kropelkom spadać na jej bladą skórę.
- Po deszczu zawsze przychodzi nowy dzień, Granger - stwierdził ze swoim kpiącym uśmiechem. - To jest nieuniknione, oboje o tym wiemy.
- Tak, jak o tym, że stoimy po różnych stronach barykady - wytarła mokrą dłoń w swoje czarne spodnie. I dopiero teraz zwróciła uwagę na to, co ma na sobie. Koszulka na ramiączkach i cienki kardigan to nie był odpowiedni strój na wieczorne eskapady po zamku w takie jesienne dni jak dzisiaj.
- Życie Granger czasami wybiera za nas i stawia nas w sytuacji, że nie mamy wyboru - odwrócił się od okna i oparł plecami o kamienną posadzkę. Teraz swój wzrok utkwił w drzwiach na przeciwko, a ona wciąż bacznie go obserwowała. I miała tylko jedno pytanie, które błąkało się w jej głowie od dłuższego czasu.
- Dlaczego wciąż tutaj jesteś? - szepnęła. Sądziła, że chlupot deszczu zagłuszy jej słowa.
- Tak po prostu, Granger - wzruszył ramionami.
- W tym momencie nie wydajesz się być sobą. Gdzie twoja chęć unicestwienia szlam, spojrzenie pełne pogardy i kpiący uśmiech?
- Zostały za drzwiami - spojrzał na nią, a ona miała wrażenie, że jego oczy widzi po raz pierwszy w życiu. Były jak płynny akwamaryn, a zarazem wyrażały wszystkie uczucia, które w nim buzowały. I była pewna, że widzi w nich strach.
- Malfoy, czy ty także się boisz? - ale on nie odpowiedział. Delikatnie skinął tylko głową na znak, że się zgadza. - Ale to czyni z ciebie tchórza - stwierdziła.
- Granger, strach przed tym co nieuniknione nie czyni z ciebie tchórza. Tchórzem zostajesz wtedy, gdy ze strachu uciekasz. Nam to nie grozi.
- Wiesz, gdybyś nie był takim dupkiem, mogłabym cię nawet polubić - rzuciła w jego stronę i roześmiali się.
- Chciałbym móc powiedzieć o tobie to samo, ale Granger nie jesteś dupkiem - zmienił pozycję i teraz dotykał ściany tylko ramieniem.
- Nie. Jestem tylko szlamą - prychnęła zirytowana.
- Jesteś, ale to nie czyni z ciebie człowieka. To tylko krew - przyznał.
- Malfoy, czy ty siebie słyszysz? - zapytała - chyba nie przemyślałeś tego, co powiedziałeś.
- Granger, czy naprawdę uważasz, że mnie znasz? - zadał pytanie, na które ona odpowiedzi poszukiwała już od kilkunastu minut.
- Nie - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Ludzie bywają zaskakujący, Granger. Pamiętaj o tym - zawiał silny wiatr, a on widział jak jej ciałem wstrząsa dreszcz. W mgnieniu oka znalazł się przy niej i objął ją swoimi ramionami. I czuł jak drży w jego objęciach. Oparł brodę na jej czole i jeszcze bardziej zacieśnił swój uścisk.
- Nic mi nie będzie. Możesz mnie puścić - prychnęła i usiłowała go odepchnąć.
- Chciałaś nabawić się zapalenia płuc? Jesteś przemarznięta - spojrzał w jej oczy i jeszcze szczelniej otulił ja swoim ciałem. A ona czuła jego przyjemne ciepło, które rozchodziło się po wszystkich komórkach jej ciała. I czuła te perfumy, których zapach tak dobrze znała. I ta chwila była tak upajająca, że nie chciała by kiedykolwiek się skończyła. Bo w tej chwili uzmysłowiła sobie jak innymi ludźmi są, gdy nikt na nich nie patrzy. Jak podobni do siebie mogą być, gdy zostawią swoje maski daleko od siebie.
- Dziękuję - mruknęła i wtuliła się w jego klatkę piersiową.
- Za co? - nie miał pojęcia, o co mogło jej chodzić.
- Za to, że okazałeś się być człowiekiem, Malfoy. I wiem, że to tylko ten jeden moment.
- Masz rację, Granger. Ten jeden - spojrzał na nią z góry i delikatnie pocałował ją w czoło. I trwali tak przez kolejne kilkadziesiąt sekund, które wydawały jej się być wiecznością - pamiętaj, że nowy dzień nadejdzie. Ale któregoś dnia staniemy na przeciw siebie. Nie możesz wtedy okazać się tchórzem - odsunął się od niej i zerknął na gęsią skórkę na jej rękach . - Powinnaś już wrócić do pokoju - odwrócił się na pięcie i podszedł do drzwi. A ona nie czekała aż wyjdzie. Znów zerknęła za okno.
- Powinnam - szepnęła w przestrzeń. To wydawało jej się być pięknym snem, który coś zmienił w jej sposobie postrzegania świata. I mógł to być przełomowy moment w jej życiu.

Spoglądał na nią przez kolejne kilka minut. I znów wydawała mu się być taka odległa i niedostępna. Zupełnie jakby te minuty ktoś wyciął z jego życia, ale nie mógł zabrać ich ze wspomnień. Zamknął swoje oczy, a gdy je otworzył - jego maska powróciła. Posłał jej ostatnie spojrzenie, którego ona już nie mogła zobaczyć i wyszedł z wieży astronomicznej. Schodził w dół z głową pełną sprzecznych myśli, ale prawda była taka, że Dracon Malfoy był człowiekiem, którego musiano postrzegać w określony sposób. Ale nikt nie powiedział, że ludzie się nie zmieniają...

I może się dowiem
Jaka jest droga żeby kiedyś wrócić
Żeby cię zobaczyć, żeby cię poprowadzić
Przez najciemniejsze twoje dni
Jeśli wielka fala spadnie
To spadnie na nas wszystkich
Mam nadzieję, że jest ktoś na zewnątrz
Kto przyprowadzi mnie do ciebie*


I być może mógł to być początek pięknej przyjaźni albo romansu...

***


Inspiracją do powstania tej miniaturki była deszczowa pogoda, cover piosenki i opowieść mojej siostry, która nieświadomie zapadła mi w pamięć. Wszystko to złożyło się na tą krótką miniaturkę.

9 komentarzy:

  1. "W glebi czula, ze wojna. jest juz bliska." jakoś to zdanie mi się gryzie. Może "że wojna jest już blisko"? Nie wiem.
    Bardzo podoba mi się ta miniaturka. Jestem fanką opowiadań, w których Dracona ukazuje się jako człowieka, który ma uczucia, ale nie robi się z niego nagle wielkiego fana wszystkich i wszystkiego co dobre.
    Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że napisałaś. I nagle szary wieczór przed ciężkim tygodniem stał się trochę lepszy i bardziej kolorowy. Dziękuję za to. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietna, genialna wręcz miniaturka :D
    Wprowadzial mnie w tai nastrój....
    Nie wiem.jak to nazwać....
    Lubię takie miniaturki....
    Draco staje się człowiekiem, ale dalej jest Malfoyem, tylko Malfoyem z uczuciami.....
    Malfoy i uczucia w jednym.zdaniu jakie to.dziwne.....
    Mam nadzieje, ze niedługo dodasz kolejna cudowna miniaturkę ;)
    Weny:DPozdrawiam,Lili:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, nawet bardzo. Idealna na deszczową pogodę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde szkoda,że nie napisałaś o tym co działo się później...

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótka, ale ma w sobie swój urok :) Oby jeszcze parę tu powstało, bo nie chcę rzegnać się z tym blogiem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna miniaturka , a kiedy wstawisz następną ? Można liczyć na szczęśliwe zakończenie ?

    OdpowiedzUsuń
  7. świetna miniaturka ;]
    Uwielbian Twoje One shoty ;)
    Są takie oryginalne.
    Zapraszam na mojego bloga , na którym polecam opowiadania o Dramione ;)
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ładna, piękna, cudowna. Ta miniaturka idealnie wpasowala się w moment, w którym ja czytałam. Dzięki<3
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy