środa, 28 sierpnia 2013

Fashion week - miniatura +18

Pożądanie podsycane nienawiścią


Fragment w czerwonych gwiazdkach przeznaczony jest dla czytelników dorosłych. Każdy inny czyta na własną odpowiedzialność - według mnie jest to delikatnie scena dla dorosłych, ale to już wasze sumienia.


Hermiona uwijała się w pocie czoła. Za piętnaście minut miał odbyć się pierwszy pokaz, który otwierał londyński tydzień mody. Za kulisami panował totalny chaos i zamęt. Mogłaby go porównać do paniki przed atakiem tego – którego – imienia – nie – wolno – wymawiać. Chociaż od tamtych wydarzeń minęło siedem lat, to wspomnienia wciąż były żywe w jej głowie. Wszystkie te uczucia towarzyszyły jej każdego nowego dnia.  Za jej wolność oddało swoje życie wielu czarodziei, którzy na zawsze będą bohaterami, a o ich odwadze już niedługo zacznie się uczyć w szkołach. Pamiętała to wszystko jakby wydarzyło się wczoraj. To wtedy zdecydowała, że zamierza opuścić magiczną część świata. Z dawnym życiem łączyli ją już tylko przyjaciele, którzy byli dla niej jedyną rodziną. Rodzice, którym zmodyfikowała pamięć na ostatnim roku nauki w Hogwarcie, na dobre zaginęli w Australii. Nie zdołała ich odnaleźć, być może dlatego, że zbyt słabo próbowała. Wiedziała, że oni nie będą jej pamiętać, a ona miała teraz swoje wymarzone życie. Była dokładnie w tym miejscu, w którym chciał znaleźć się od dziecka. Moda była jej największą pasją, była miłością jej życia. Od zawsze przeszukiwała magazyny modowe w poszukiwaniu inspiracji dla siebie. Uwielbiała też fotografię, a czy mogło być coś lepszego, niż połączenie pięknych zdjęć i cudownych ubrań? Dla Hermiony Granger zdecydowanie nie. Sukienki, bluzki, spódniczki, buty i torebki to był temat, na którym znała się najlepiej. Kochała dizajnerskie dodatki: zegarki, opaski, biżuterię. Otaczanie się tym sprawiało, że była naprawdę szczęśliwa. To było hobby, które pieczołowicie pielęgnowała. Ktoś pomyślałby, że się zmieniła, ale to nieprawda. Ona zmieniła tylko książki na modowe magazyny; szkolne szaty na ubrania od największych modowych projektantów; szkolną bibliotekę na internet, a plan lekcji na zapełniony po brzegi terminarz na co dzień. Była główną naczelną najpopularniejszego magazynu kobiecego o modzie. Zajmowała się także architekturą i to właśnie w tym kierunku wykształciła się po magicznej szkole. Architektura i moda były dziedzinami, które według niej były nierozłączne. Trendy zmieniały się wraz z każdym sezonem. Tkaniny, wzory i kolory królowały w obu tych światach. Każda aranżacja wnętrza dla indywidualnego klienta była ogromnym wyzwaniem, a ona zawsze wybierała te najtrudniejsze. Każdy miał odrębne wymagania i swój własny gust. Ona musiała go tylko poznać i zrealizować swój projekt. Nie zajmowała się wieloma przedsięwzięciami – zobowiązania masowe jej na to nie pozwoliły. Nie ważne było to ile ma pracy – czuła się spełniona i tylko to się liczyło.  Praca i życie na świeczniku to było coś dla niej. Znała każdego projektanta, każdego fotografa, każdego człowieka, który miał znaczenie w tej branży. To ona decydowała, czy jakiś świeżak zaistnieje. Jej gazeta była sprzedawana w miliardowym nakładzie na całym świecie. Teraz jej głównym zadaniem było obserwowanie jak asystentki biegają po całych kulisach i usiłują wszystko przygotować na tzw. ostatni guzik. Pomagały dopinać suwaki, lakierowały wymyślne fryzury, a także sprawdzały nagłośnienie i oświetlenie.  Takie wydarzenie odbywało się dwa razy w roku i było rozpowszechnione na skalę światową. Londyński Fashion Week był jednym z czterech najważniejszych, zaraz obok paryskiego, noworojskiego i mediolańskiego. Spojrzała przed wybieg – widownia była już pełna. Show miało rozpocząć się już za kilka minut. W pierwszych rzędach siedziały najważniejsze osobistości i najlepsze modelki. Było tam tylko jedno wolne miejsce – jej krzesło. Siedziała wśród osób, które były jednymi z najbogatszych. Kiedyś by w to nie uwierzyła. Kiedyś to było jej snem, a teraz stało się realną rzeczywistością. Usiadła na wyznaczonym dla siebie siedzeniu i zapatrzyła się na wybieg. Za kilkadziesiąt sekund pokaz się zacznie. Wiedziała ile pochłonął przygotowań i wysiłku. Jego zwieńczeniem będzie obszerny – dziesięciostronnicowy artykuł i pogrzebane marzenia o sławie wielu młodych osób. Była tylko jedna szansa żeby zaistnieć. Jeden moment, który decydował o wszystkim. Zgasły światła, a główne reflektory oświetliły wybieg. To ta chwila, w której wyłącza myślenie. Teraz ważne było tylko to, co widzi.

Godzinę później znów stała za kulisami. Po światowych projektantach nadeszła pora na tych, którzy usiłowali zabłysnąć. Musiała przyznać, że niektórzy mieli naprawdę fantastyczne wizje. Popijała szampana, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Otworzyła swoją torebkę z nadchodzącej jesienno/zimowej kolekcji Roberto i wyjęła swój telefon. Na jego wyświetlaczu migał napis: Harry.
- Co się stało? – spytała bacznie śledząc wzrokiem modelkę, która próbowała znaleźć drugi but. Uśmiechnęła się z kpiną. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest nowa.
- Ginny rodzi – rozległ się po drugiej stronie cichy głos Harry’ego.
- Naprawdę? – jej ton wciąż był zimny i obojętny.
- Przyjedziesz? Wszyscy już są – a więc o to chodziło. To miał być powód do kolejnego niechcianego spotkania.
- Wiesz, że nie mogę – odparła beznamiętnie i odstawiła pusty kieliszek na toaletkę. 
- Obiecałaś – słyszała kapitulację w jego głosie i była pewna, że właśnie poprawiał zsuwające się z nosa oprawki. Zawsze tak robił. W tym geście próbował ukryć rozczarowanie.
- Pracuję. Zobaczymy się w przyszłym tygodniu. Ten świat na mnie liczy.
- My także. – westchnęła. Sięgnął po ostateczną amunicję, ale ona w starciu z jej wymarzonym życiem zawsze przegrywała.
- Obejdziecie się beze mnie. Obiecuję, że jak to wszystko minie, to was odwiedzę. Ucałuj żonę. – i nim zdążyła usłyszeć odpowiedź czarnowłosego, zakończyła połączenie. Wrzuciła telefon do torebki i ponownie zajęła miejsce na widowni. Myślami jednak była nieobecna. To już druga latorośl Potterów, której nie zobaczy tuż po narodzeniu. Taka chwila mogłaby kosztować ją utratę tego, co z takim trudem zdobyła. Wszystko, co osiągnęła, kosztowało ją wiele wysiłku. Wspięła się na sam szczyt, na którym utrzymanie się było jeszcze trudniejsze niż droga do niego. Każdego dnia ktoś mógł zawalczyć o jej posadę, a ona ją stracić. Piętnaście minut i dwóch aspirujących projektantów  później, zwątpiła w to, czy ktoś pokaże coś dobrego, co będzie warte pokazania na łamach jej magazynu. Na wybiegu zaprezentował się właśnie kolejny model, ale to, co miał na sobie sprawiło, że zaczęła zwracać większą uwagę na to co działo się wokół. Parę minut później, gdy pokaz kolekcji zbliżał się końca była pewna, że ta osoba ma talent. Irytowała ją tylko zieleń, która dominowała w kolekcji. Skupiła swoją uwagę na telebimie, a w tym czasie ostatni mężczyzna pojawił się w świetle reflektorów. Z każdym jego krokiem jej zdziwienie rosło. Pojawiła się mieszanka irytacji i rozgoryczenia. Nie tego się spodziewała. Stanął na wprost niej, a ona widziała w jego stalowoszarych tęczówkach rosnącą satysfakcję.Wiedział, że ona tu będzie. Zacisnęła dłoń w pięść. Teraz żałowała, że nie zrezygnowała z tego widowiska, kiedy zadzwonił Potter. W tej chwili już nie chciała nawet wiedzieć kto jest projektantem, ale jak na zawołanie tuż przed nią śmignęła jej ciemna czupryna wysokiego chłopaka. I wszystko stało się boleśnie jasne. Blaise Zabini i Draco Malfoy. Dwaj mężczyźni, których widok wywołał lawinę niechcianych, bolesnych wspomnień.
Rozległa się burza oklasków, a ona nonszalancko spoglądała na ślizgonów. Zastanawiała się, dlaczego chciał zaistnieć w mugolskiej części świata. Czarodziejski fashion week był tak samo popularny, jak te niemagiczne. Wszystko ucichło, a ona dosłownie zerwała się z krzesła. Wiedziała, że konfrontacja z nimi jej nie ominie. Wolała zacząć ją pierwsza. Przecisnęła się przez tłum rozentuzjazmowanych modelek i dostrzegła poszukiwanych przez siebie dawnych wrogów, co nie było trudne bo byli niebywale wysocy.
- Cóż za niemiła niespodzianka Granger – usłyszała głos blondyna, a jej ciało mimowolnie zadrżało. Była to reakcja, której nie potrafiła zahamować. Nie wiedziała skąd się wzięła, ale wprawiła ją w osłupienie. 
- Was także niemiło wiedzieć – odgryzła się, wracając do pionu. Dziwne uczucie zniknęło.
- Co ty tu robisz Granger? – spojrzała na bruneta, jak na idiotę.
- Nie zgrywaj niedoinformowanego. Wiem, że wiesz – musiał. Każdy kto chciał zaistnieć, musiał znać jej osobę. 
- Zastanawiam się jak to zrobiłaś i wiesz? Myślę, że znam odpowiedź – nachylił się w jej stronę – sprzedałaś się komu trzeba, prawda? – zamarła. Nie takich słów się spodziewała. To przebiło wszystko to, co słyszała przez siedem lat nauki w Hogwarcie.
- Nie dręcz szlamy Blaise – obok nich na powrót znalazł się Malfoy, który zdążył już się przebrać w normalne ubrania. 
- Jak śmiesz? – warknęła z uśmiechem na twarzy. Nikt nie mógł zobaczyć, że coś się dzieje. Co chwilę mijał ich jakiś paparazzi albo inna ważna persona. 
- Nie widzę innej możliwości na wyjaśnienie przyczyny twojego miejsca na widowni - a więc nie wiedział. Nie miał pojęcia jaką miała pozycję i władzę. Po raz pierwszy poczuła się lepsza.
- Powiedz mi Zabini, czy planujesz podbić świat mody? – zadała pytanie tak spokojnym tonem, że niemal obojętnym.
- To chyba oczywiste – kątem oka zerkała na blondyna. Nie wiedziała dlaczego, ale ta szlama w jego ustach zabrzmiała nad wyraz sztucznie. 
- Jeżeli masz taki zamiar to radzę ci uważniej dobierać słowa – uśmiechnęła się perfidnie, widząc na jego twarz konsternację.
- Co ty sugerujesz? – błysk wahania pojawił się w jego oczach. Blaise nigdy nie był tak opanowany, jak Malfoy. Ale dlaczego ona nagle zaczęła ich porównywać? Czyżby dlatego, że jego obecność działa na nią boleśnie? Najgorsze było to, że w tej chwili nie postrzegała go w swoich myślach jako swojego wroga, ale seksowny obiekt, którego pożądało jej ciało. Kolejne spojrzenie sprawiło, że już nie potrafiła zapanować nad emocjami. Jeszcze chwila, a rzuci się na niego – tu i teraz.
- Nic wielkiego Zabini. Powiem tylko tyle, że twoja kolekcja zrobi furorę, o ile w ogóle zdobędzie uznanie. Jest namacalnym dowodem na twoje ślizgońskie upodobania i brak gustu -  to było jedno z największych kłamstw jakie w życiu wypowiedziała. Ubrania były piekielnie dobre, a ich projektant miał gust, który był tylko odrobinę gorszy niż blondyna. Kolejna myśl, która poszybowała w jego kierunku musiała być tą ostatnią. Musiała się poddać, by nie przegrać.
- Ty... – zaczął, ale ona uciszyła go gestem dłoni.
- Jeszcze słowo, a będziesz w tej branży skończony – posłała im triumfujące spojrzenie i odwróciła się na pięcie. Ich twarze wyrażały wszystko – kompletny szok, dezorientację. Ale i jej te uczucia nie były obce. Doskonale teraz do niej pasowały.
Do domu wróciła parę minut po północy rozbita, skołowana i rozedrgana. Widok idealnego ciała Malfoya sprawił, że pożądanie wybuchło w niej z całą mocą. Nie pamiętała już kiedy ostatnio jakiś mężczyzna tak na nią działał. Miała nadzieję, że prysznic choć na chwilę pozwoli jej ukoić tornado myśli, ale nic nim nie wskórała. Z wściekłością rzuciła się na łóżko. To było nie do pomyślenia. Miała szczerą nadzieję, że więcej już się nie spotkają. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy następnego ranka obok swojego miejsca zobaczyła wolne krzesło, a na nim kartkę z jego nazwiskiem. Oklapła na siedzenie, a jej twarz wyrażała wszystkie buzujące w niej uczucia.
- A więc znów się spotykamy - nie musiała się odwracać. Czuła jego wzrok na swoim ciele. Gęsia skórka na plecach sprawiła, że poczuła się jeszcze gorzej.
- Niestety - mruknęła z przekąsem.                  
- Nasza wczorajsza rozmowa weszła na nieodpowiednie tory - był tak opanowany, a jego głos wyniosły, że nie była w stanie oprzeć się pokusie by na niego zerknąć. I to był błąd. Wyglądał na zimnego i obojętnego tak, jak kiedyś, ale nie to było najgorsze. Najgorsze były jego oczy. Nie wyrażały niczego . Burzliwy ocean pustki. Jej żołądek skurczył się dwukrotnie. Jego spojrzenie bolało, wypalało ją od środka.
- To nie ma znaczenia jak się potoczyła - zacisnęła powieki w akcie bezsilności. Trzęsła się od środka. Jego obecność działała na nią odurzająco.
- Usiłowałem rozpocząć z tobą normalną konwersację, ale najwyraźniej się nie da - kątem oka spostrzegła jak się spiął. Nie rozumiała dlaczego.
- Wczorajsza szlama przekreśliła szansę na cywilizowany dialog - założyła nogę na nogę i przypadkowo dotknęła jego łydki. Coś w jej podbrzuszu boleśnie się zawinęło, a on zesztywniał jeszcze bardziej.
- O tym mówiłem - warknął  odchrząkując.
- Następnym razem przemyśl lepiej to, co chcesz powiedzieć i dopiero wtedy miej oczekiwania - zerknęła na niego kątem oka. Był zaskoczony. Widziała to w nienaturalnym dla niego ułożeniu brwi.
- Nie myśl sobie, że cokolwiek wskórasz swoimi słowami albo zachowaniem - szepnął w jej ucho. - Zawsze będę górą.
- Czyżby? - spytała i przypadkiem przejechała dłonią po jego udzie od kolana w górę. Napiął się niczym struna, ale poza tą reakcją nie było żadnej innej.
- Igrasz z ogniem. Nawet nie przypuszczasz jak daleko mogę się posunąć - syknął i ścisnął jej rękę, którą ona natychmiast wyrwała. Prawda była taka, że on nie wiedział jak daleko ona może. Ale Hermiona  była tego pewna  i ta myśl przerażała ją. To były jego ostatnie słowa. Zamilkł, ale czuła jego spojrzenie na swoim ciele, które rozgrzewało ją do czerwoności. I chociaż naprawdę chciała skupić się na pokazie, nie potrafiła. Jego obecność działała na nią niepokojąco. Była wyczulona na każdy najdrobniejszy ruch i odgłos z jego strony. Była niemal pewna, że słyszała jego bicie serca i oddech, a może jej się tylko wydawało. Rozpraszał ją i z każdą kolejną chwilą była coraz mniej opanowana. Krzyk ulgi prawie wyrwał się z jej gardła, gdy oznajmiono przerwę. Niczym oparzona poderwała się z krzesła i prawie biegiem rzuciła się do wyjścia. Większość nie ruszyła się z widowni, więc opuszczenie budynku zajęło jej  ledwie parę minut. Rozejrzała się wokół siebie i jedynym miejscem, które wydało jej się być odpowiednim, okazała się ściana sąsiedniego budynku. Przeszła przez chodnik i z nieopisaną radością oparła czoło o zimną cegłę klinkierową. Zamknęła oczy i ze wszystkich sił starała się uspokoić galopujące serce. Nie rozumiała swoich uczuć. Pamiętała jaki wpływ miał na nią w szkole, ale to co teraz się działo z jej ciałem przekraczało wszelkie pojęcie. Otwarła swoją kopertówkę i wyjęła papierosa. Chociaż nie była nałogowym palaczem, zawsze miała przy sobie paczkę. Wmawiała sobie, że to jest w stanie ukoić jej skołatane nerwy. I teraz było dokładnie tak samo. Odpaliła jeden papieros i zaciągnęła się, na powrót zaciskając powieki. Cegły dawały przyjemny chłód, ale nawet one nie były w stanie przynieść spokoju.
- Czyżbyś przede mną uciekała? - usłyszała jego ironiczny głos i w przerażeniu otwarła szeroko oczy. Sytuacja nie prezentowała się dobrze. Byli całkiem sami, oddaleni o paręnaście metrów od ciekawskich spojrzeń. Zbyt wiele mogłoby się tutaj stać.
- Nie mam powodu by na ciebie patrzeć - zaciągnęła się po raz kolejny. Z ledwością opanowała drżący głos.
- Kiedyś do tego wrócimy - perfidny uśmiech na jego twarzy tylko zwiększył jej niepokój. - Masz może zapalniczkę? - widziała jak przeszukiwał wszystkie możliwe kieszenie w garniturze. I o zgrozo, ona też by tego chciała. Potrzebowała jego dotyku.
- Nie mam - zaprzeczyła gładko i ostentacyjnie zrobiła głęboki wdech.
- Nie kłam. Nigdy nie potrafiłaś. Jesteśmy w mugolskiej dzielnicy i nie zamierzam ryzykować  - przyszpilił ją do ściany i zablokował jej możliwość ucieczki.
- Myślisz, że zainteresowałbyś kogoś? - odepchnęła się od muru i stanęła bliżej niego. To był błąd. Cofnęła się niczym rażona piorunem. Właściwie to mniej więcej tak się czuła. Jej biała szpilka ugrzęzła w szczelinie pomiędzy kostkami i tylko cudem nie runęła na ziemię. - Nie! - krzyknęła widząc jak jego dłoń machinalnie szybuje w jej kierunku. Jego dotyk w tym momencie przeważyłby szalę. Skoczyłaby w przepaść, a tak wciąż tkwiła na jej krawędzi. Przyglądał się jej, a ten wzrok palił. Chciała go w każdej komórce swego ciała. Czuła jego perfumy.
- Myślę, że możemy to sprawdzić - zrobił krok do przodu ale ona instynktownie go wyminęła.
- Szampan uderzył ci do głowy - rzuciła zapalniczkę w jego kierunku i odeszła szybkim krokiem. 

Wysiadła z limuzyny, uważając na swoją sukienkę z gigantycznym wycięciem. Nie zamierzała jutro znaleźć w sieci swoich przerobionych zdjęć z dopiskiem: wpadka Hermiony Granger. Chwyciła mocniej swoją torebkę i odrzucając materiał sukienki, stanęła na nogach. To był ostatni dzień londyńskiego Fashion Week i dziś odbywały się te najważniejsze pokazy. Atmosfera była jeszcze bardziej napięta i iście gwiazdorska. Przed wejściem stał tłum paparazzi. Przywdziała na twarz  jeden z tych pokazowych uśmiechów i ruszyła. Co chwilę była zatrzymywana przez natrętnego fotografa. Była w połowie drogi, gdy znów to poczuła. Był blisko, ale nim zdążyła coś powiedzieć,  poczuła jego dłoń na swoim udzie, która zmarszczyła materiał jej sukienki.
- Co ty robisz? - syknęła i złapała jego rękę.
- Nic takiego - i niemal czuła jak szatańsko się uśmiecha - jutro będziemy na pierwszych stronach gazet - chciała zrzucić jego dłoń. Ta bliskość ją wewnętrznie zabijała. Zbyt wiele ich dzieliło, a ten kontakt fizyczny tylko wzmocnił jej pragnienia.
- Zadbasz o to by tak się nie stało. Wiem to - odwróciła się w jego stronę i morderczym wzrokiem spojrzała w jego oczy. Na szczęście posiadała tak wysokie obuwie, że nie musiała wspinać się na palce, by coś powiedzieć.
- Puść mnie w tej chwili albo za siebie nie ręczę - syknęła, ale on tylko wzmocnił uścisk na jej tali. Musieli wyglądać jak para kochanków, ale z jej strony było tylko pożądanie podsycone nienawiścią.
- Ciesz się, że jeszcze ja jestem opanowany - puścił jej oko i okręcił się o sto osiemdziesiąt stopni. Ruszył do przodu, ignorując nawoływania fotografów, w których ich pokaz wzbudził niesamowite zainteresowanie. Jej skóra w miejscu, w którym trzymał swą dłoń na jej biodrze paliła. A ona chciała więcej i więcej. Przekroczyli próg budynku, a ona sądziła, że teraz ją puści. Jakież więc było jej zdziwienie, gdy zaciągnął ja do damskiej luksusowej toalety. Wepchnął ja do środka i zamknął drzwi. Spoglądała na swoje odbicie w lustrze na przeciwko. Jej oczy zaszły mgłą i nie było szans by to ukryła. Przygwoździł ją do ściany i naparł na nią swoim ciałem. Głos uwiązł w gardle, ale ona nie siliła się by go wydobyć.
- Nie wiem co zrobiłaś, kiedy i jak, ale ja już tak nie mogę - przycisnął się jeszcze bliżej, a ona wtedy zrozumiała. Czuła to na swoim brzuchu. To był ten moment, w którym racjonalne myślenie odeszło w kąt.
- Czego chcesz? - wydusiła z siebie ostatkiem sił piana z pożądania i podniecenia, które rozlało się w jej ciele.
- Ciebie. Tu i teraz - warknął i brutalnie wpił się w jej usta. Chwycił ją pod pośladkami i podniósł. Usadowił ją na marmurowej płycie, która była tuż obok umywalki. Czuła chłód na swoich nagich plecach. Ale jego usta, które miażdżyły jej w tym władczym pocałunku i palce błądzące po udzie były tak narkotyzujące,  że nie była w stanie racjonalnie myśleć. Przyciągnęła go jeszcze bliżej i wplotła palce w jego miękkie włosy.



[ewentualny podkład muzyczny - przy tym pisałam]

* Odsunął się od niej na moment , a ona patrzyła na niego z determinacją i pożądaniem w oczach. Mogłaby przysiąc, że wstrzymał oddech. Bez zastanowienia przyciągnęła go z powrotem z taką siłą, że niemal w ostatniej chwili, zdążył zaprzeć się rękoma o ścianę za nią. Jej język wślizgnął się do jego ust,  a z jego gardła wydobył się warkot. Jego smak był wyrazisty i grzeszny, bardziej niż kiedykolwiek sądziła. Dłonią musnęła jego erekcję i wiedziała, że to całkowicie obudziło drzemiące w nim zwierze. To, kim była i co robiła w przeszłości, przestało się liczyć. Zacisnęła dłoń na wybrzuszeniu w jego spodniach, a on coraz natarczywiej napierał biodrami na jej rękę poddając się tym pieszczotom. Chwycił jej biodro i uniósł jedną nogę wyżej, co pozwoliło mu zmniejszyć odległość między nimi. Jego podniecenie z każdą chwilą było coraz większe i czuła to doskonale w swojej dłoni. To były resztki chwili, w której panowała nad sobą. Pieścił jej biodro tak, że od samego tego dotyku mogłaby dojść kilkukrotnie, ale ona chciała więcej. Szybkim ruchem rozpięła jego rozporek i wsunęła dłoń w zielone dopasowane bokserki, które opinały jego idealne ciało, chowając nabrzmiałą męskość. Pogłaskała delikatną główkę i ścisnęła z całej siły. Jego palce były coraz bliżej miejsca, w którym chciała go mieć. Doprowadzał ją do obłędu. Na swojej szyi poczuła jego urwany oddech, gdy jej dłoń przesuwała się w górę i w dół. Intensywnie pragnienie eksplodowało w jej żyłach, takie którego nie czuła nigdy dotąd. Wślizgnął się pomiędzy jej uda, a ona nie powstrzymała jęku rozkoszy. Wygięła ciało w łuk chcąc poczuć go bliżej i głębiej, ale on celowo omijał to najwrażliwsze miejsce. A ona wiedziała, że to rewanż za to, co sama robiła z jego ciałem. Zębami kąsał jej nagą skórę szyi i obojczyka. Była w piekle, a pożądanie było gorsze niż diabeł. Bo Dracon był piekielnie dobrym kochankiem. Jego palce przesunęły się po wypukłościach i zagłębieniach osłoniętych cienkim materiałem, a jej ciało przeszył dreszcz ekscytacji. Sprawnym ruchem pociągnął skrawek majtek i ściągnął je w dół. Zadrżała i rozchyliła uda jeszcze szerzej, wbijając paznokcie w jego plecy. Syknął z bólu, ale nie przerwał tych tortur. Okrążył punkt u jej wejścia i już wiedziała, że to oczekiwanie to najgorsza z kar, którą przeżyła. Moment, w którym w końcu wsunął w nią jeden palec sprawił, że niemal ześlizgnęła się w rozkoszy z krawędzi. A potem wysunął go i ponownie pchnął do środka. To była rozkosz, której nie mógł ofiarować jej żaden inny mężczyzna.
 - Czuję, że jesteś gotowa. Tak, jak i ja - wychrypiał i ugryzł jej szyję. Czuła jak malutka stróżka ciepłej krwi spływa na jej pierś osłoniętą materiałem sukienki. Na Merlina! Była więcej niż gotowa.
 - Zrób to! - sapnęła, ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie należało mu tego powtarzać dwa razy. Jej zmysły zatrzęsły się, gdy wszedł w nią jednym mocnym brutalnym pchnięciem, a każde kolejne było tylko mocniejsze i głębsze. Hamulce puściły. Objęła go nogami i wbiła pięty w jego pośladki. Chciała go jeszcze głębiej. Zamknął jej usta w kolejnym obłąkańczym pocałunku, zduszając tym samym jej jęk. Żar rozlewał się w dole jej brzucha, a jego pchnięcia były szybsze. Wiedziała, że już tylko kilka sekund dzieli ją od spełnienia. Spojrzała w jego świecące jak akwamaryn oczy. Czysty, dwudziestopięcio - karatowy seks. Pchnął po raz ostatni, a ona spadła w przepaść. Wypełniał całe jej ciało. Magnetyzująca zwierzęca potrzeba została zaspokojona. Czuła jak całe jej wnętrze zaciska się w ekstazie, czuła jak wypełnia ją do granic możliwości. Czuła to. I on też to czuł, a świadczył o tym jego zduszony krzyk, który utonął w jej ustach i gorący strumień nasienia w jej ciele. Oparła czoło o jego i starała się uspokoić oddech i galopujące serce, boleśnie uderzające o żebra. Jego czoło błyszczało od potu, a oddech był tak samo urywany jak jej. I był przy tym niewyobrażalnie piękny - niczym posąg - ale posągiem nie był, choć jego członek wciąż był sztywny w jej kobiecości. Spojrzał na nią ostatni raz i otarł stróżkę potu spływającą po policzku. Wysunął się z niej i ukrył wciąż sporą erekcję w spodniach. Błyskawicznie zapiął zamek, a ona zsunęła się na drżące nogi i stanęła na ziemi. Musiała zaprzeć się rękoma o brzeg umywalki, bo wylądowałaby na kolanach. Spojrzała w lustro i usiłowała poprawić makijaż. Czuła jego przyspieszony oddech na swoich plecach, a to ponownie budziło w niej pożądanie.*

Piętnaście minut później opuszczała toaletę z czerwonymi wypiekami na twarzy i podniesioną temperaturą ciała. Prawdopodobnie nie była to rzecz, którą posiadała na liście swoich priorytetów, ale Malfoy był niezwykłym kochankiem. Wolała nawet nie liczyć ile razy w ciągu tylko kilkunastu minut zepchnął ja w otchłań rozkoszy. Była spełniona i zaspokojona. Poprawiła swoją sukienkę, której grube ramiączko wciąż pozostawało na nieodpowiednim miejscu i przeszła przez hol. Główna sala była zapełniona po brzegi, a więc jej przybycie wzbudziło ogromne zainteresowanie. Szła na swoje miejsce z wysoko podniesioną głową. Dziwne napięcie, które towarzyszyło jej od tygodnia nareszcie minęło. Chwilę później obok niej usiadł Malfoy.
- Masz krzywo założony krawat - stwierdziła z uśmiechem, gdy zgasły światła.
- Więc go popraw. To twoja wina - a niech cię. Przebiegły ślizgon - na twoim miejscu Granger nie uśmiechałbym się. Ciekawy jestem ile jeszcze czasu minęłoby, zanim zrozumiałabyś, że zapomniałaś majtek.
- Cholera - mruknęła. Jak to możliwe, że nie zauważyła?
- Ale to w niczym nie przeszkadza, a wręcz ułatwi sprawę za jakieś cztery godziny - i na potwierdzenie swoich słów przejechał swoim palcem po jej nagim ramieniu, a ona zadrżała. To była chora i absurdalna sytuacja.
- Czy ty coś sugerujesz? - ale znała odpowiedź. Nie chciała w nią wierzyć.
- Ja tylko stwierdzam fakty, a one są takie, że jestem od ciebie uzależniony. Cały tydzień myślałem tylko o tobie i jak na ciebie reaguję. Zanim zaprzeczysz - wiem, że czujesz to samo. I miał absolutną rację - czuła. Ale to było nie do pomyślenia. Czyżby to miał być początek płomiennego romansu? Wszystko jest możliwe, gdy nienawiść podsycana jest pożądaniem.
Bo miłość jest jak narkotyk, od którego się uzależniasz.


***


Miniatura powstała jakiś miesiąc temu albo więcej. 
Za jej przepisanie z zeszytu dziękuję Madzi.

17 komentarzy:

  1. Super miniaturka!! Mam nadzieję , że szybko dodasz kolejną :-)


    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna miniaturka. :)
    dramione-true-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW swietna miniaturka pozdrawiam :D panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. kurczę, dziewczyno, ty masz talent !!! Fantastyczna miniaturka! Już się nie mogę doczekać, co wymyślisz następnym razem xD
    Jak znajdziesz chwilę proszę, zajrzyj do mnie wrog-kochanek-i-przyjaciel.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna miniaturka - oryginalnie to nie zabrzmiało ale brak słów, żeby opisać twoje dzieło; moim zdaniem bardzo udane, jak rasowy erotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta miniaturka jest jak wisienka na torcie! Anta

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne, cudowne i jeszcze raz cudowne :)
    Stęskniłam się za Twoimi miniaturkami. Historia jest zupełnie inna od poprzednich - zupełnie jakbyś spisała czyjeś życie, przez co wydaje się bardziej autentyczna :)
    Mmm scena +18 była taka... promieniująca - oh,nie wiem jakiego słowa użyć, żeby dobrze to oddało sens, w każdym razie jest świetnie napisana :)
    W ogóle cała miniaturka miała w sobie dużo magii, specyficzny klimat - taki lekko tajemniczy, mnóstwo emocji - dreszcze mnie ciągle przechodziły. Sam temat - nutka tego 'ciekawszego' świata, życia 'wyższych sfer' sprawiła, że chciałoby się to czytać i czytać - po prostu mrrr :)
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam na historia-hermiona-riddle.blogspot.com
    Florence

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twoje miniatury, doskonale je piszesz. Czy moglabys napisac taką, gdzie Herm jest aurorem i musi pracowac z Draco?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawa miniaturka. Wiele się w niej w sumie nie dzieje, a mimo to jest napisana tak doskonale...

    Hermiona jako ważna osoba w świecie mody? Oryginalnie. :)

    Z racji, iż mi do 18 brakuje jeszcze kilku lat, grzecznie zamknęłam oczka, gdy pojawiła się czerwona gwiazdka. ;D

    Zapraszam do mnie, gdzie dodałam nową miniaturkę Dramione pt:"Ukochany Krukon". ;)

    Pozdrawiam,
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  10. A to... No cóż.
    Tego nie mogę komentować ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoje miniaturki powalają mnie na kolana, świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega zajebista miniaturka !!!
    czytałam ją z zapartym tchem ;p
    wiecej takich miniaturek ;D Jesteś świetna w tym co robisz ;]
    pozdrawiam ;]
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdecydowanie jednak z lepszych miniaturek +18, które czytałam. Jest subtelna i wyrafinowana. Nic nie razie w oczy. Twoje miniaturki są wyjątkowe i zjawiskowe.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mój klimat, ale to nic. Ładne tak czy owak.;D
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem tak.. Najlepszy erotyk jaki czytałam, jeśli chodzi o Dramion. Orginalne. Wyrafinowane. Ciekawe. "[...] Jestem od ciebie uzależniony. [...] " Zawsze kochałam to stwierdzenie *-* Myślę, że jeszcze tu wrócę. 1;49, a jutro do szkoły. Ale od wkuwania wolę czytać twoje miniaturki xd Także życzę weny. Pa ;*
    Pingwineek *~*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dramione* *
      *Sorry piszę z telefonu ❤

      Usuń

Obserwatorzy