środa, 21 sierpnia 2013

Dwudziesty drugi

Chwile, które przeżyliśmy zachowam jak zdjęcia i zatrzymam cię w sercu na zawsze,
zawsze będę cię pamiętać.



Teleportowali się niedaleko jej domu. Gdy tylko dziewczyna poczuła grunt pod nogami wyjęła swoje palce spod jego uścisku i odsunęła się dwa kroki w bok. Nie chciała czuć jego bliskości. Choć bardzo nie chciała by odchodził tak musi być. Wziął jej walizkę i postawił ją na ganku. Spojrzał na nią, ale ona na niego nie patrzyła. Nie mogła. Nie chciała.
- Bądź gotowa jutro o dziesiątej. Nie możemy się spóźnić - dotknął dłonią jej policzka, ale szybko ją odsunął i zniknął po jednym machnięciu różdżką. Wtaszczyła torbę do mieszkania i zamknęła drzwi, po których później zjechała w dół. To wszystko ją przerosło. Za wiele się wydarzyło. Nie wiedziała, co robić. Jak się zachować, co myśleć. Z jednej strony czuła niesamowita ulgę i wiedziała, że teraz może być tylko lepiej. Z drugiej strony obawiała się konsekwencji, które czyn Malfoy'a może mieć. Była rozdarta, a w jej głowie kotłowały się setki myśli. Sama już nie wiedziała, co ma znaczenie. Nie spodziewała się tego. Nie spodziewała się, że coś połączy ją z tym byłym ślizgonem. Nie potrafiła jasno określić swoich uczuć. Ta znajomość nigdy nie była prosta. Nie było w niej jasno określonych zasad, których mogli by się trzymać. Pamiętała dzień, w którym spotkała go po raz pierwszy od zakończenia szkoły. Już wtedy wiedziała, że był innym człowiekiem. Biła od niego dziwna siła, która przyciągała ją do niego z każdym dniem coraz mocniej. Był jedyną jej ostoją w ten ciężki czas. Za to była mu wdzięczna. Zaraz potem nasuwała się jej myśl, że ją wykupił. Nie prosiła się o to. Nie chciała tego. Chciała by po prostu był przy niej. Nie wiedziała, co planował na jutrzejszy poranek i chyba nie miała zamiaru się o tym na razie przekonywać. Zmieniła się, ale wszystko się zmienia. Wiedziała, że będzie musiała się z nim pożegnać. Ten rozdział się kończył, ale historia dopiero zaczynała. Musiała iść na przód. Odpuścić.  Trzymać się jutra. Zawsze będą wspomnienia, w których odnajdzie to kim naprawdę chce być. I chociaż będą rozdzieleni on będzie z nią gdziekolwiek idzie. Wiedziała, że będzie za nim tęsknić, ale wiedziała też iż któregoś dnia się znów spotkają.* Wspólna przyszłość nie jest im pisana. Nigdy nie była. Wiedziała, że gdyby mogła cofnąć czas, zmieniłaby całe swoje życie. Zrezygnowałaby z tych paru chwil z byłym ślizgonem. Była mu wdzięczna za wszystko, ale teraz gdy odejdzie, ona znów będzie cierpieć. Nie była na to gotowa. Nie miała na to siły. Życie dało jej porządnego kopa w tyłek, a ona wciąż nie potrafiła się podnieść. Zamknęła oczy i podkurczyła kolana, na których oparła brodę. Nie chciała żyć. Nie potrafiła. Była wyrzutkiem społeczeństwa. Gdzie podziała się ta dziewczyna, która była chodzącą encyklopedią? Ta dziewczynka z szopą na głowie i ogromnym szczerym uśmiechem na ustach i radością w oczach? Zniknęła i pewnie już nigdy więcej nie wróci. Sama właściwie nie wiedziała kiedy zasnęła. Była przemęczona, a świat snów wydawał się niezwykle ciekawy i fascynujący. Tylko w snach znów była dawną sobą i potrafiła cieszyć się życiem. Tam była naprawdę szczęśliwa.


~*~


Kiedy nadeszła odpowiednia godzina teleportował się prosto pod jej drzwi. W jego głowie tłukły się setki myśli. Bał się, że jej słowa były prawdą. Gdzieś w głębi serca czuł, że ją traci. Nie chciał tego. Nie chciał pozwolić jej odejść, ale też nie mógł siłą jej zatrzymać. Była mu potrzebna. Nie potrafił bez niej normalnie funkcjonować. Wtedy też po raz pierwszy przez myśl przemknęło mu, że się w niej zakochał. W sercu na tą myśl poczuł przyjemne ciepło, ale szybko je od siebie odrzucił. Nie mógł jej kochać. On nie potrafił. Nie to się w życiu liczyło. Wszedł na ganek i zadzwonił w dzwonek. Odczekał parę sekund, ale wewnątrz nie usłyszał żadnego ruchu. Znów zadzwonił, ale ponownie odpowiedziała mu cisza. Zaczął się niecierpliwić. Nie lubił czekać. Zresztą i tak nie mieli za wiele czasu. Machnął drewnianym patyczkiem i zmaterializował się po drugiej stronie barykady oddzielającej świat zewnętrzny od jej azylu. Już miał ruszyć na górę i z ogromnym łomotem wtargnąć do jej sypialni, kiedy usłyszał jakieś ciche głosy dochodzące zza niego. Odwrócił się na pięcie i spostrzegł gryffonkę zwiniętą w kłębek pod drzwiami. Smacznie spała nie przejmując się niczym. To był naprawdę uroczy widok. Dokładnie zlustrował spojrzeniem jej całą sylwetkę. Każdy najmniejszy centymetr jej ciała zapisał się w jego pamięci. Wiedział, że więcej jej nie zobaczy. Tego chciała. Tak obiecał. On zawsze dotrzymuje słowa. Jego słowo było ważniejsze niż jego pragnienia. Swój wzrok zatrzymał na jej twarzy. Choć spała głęboko, a oddech miała miarowy na jej ustach odznaczał się delikatny grymas, a aksamitna skóra pokryta była resztkami makijażu, którego nie usunęła wczorajszego wieczora. Wiedział, że płakała. Wiedział, że płakała przez niego. To było gorsze niż setki niewybaczalnych zaklęć rzuconych w tym samym momencie. Nie mógł na to patrzeć. Uklęknął przy niej i delikatnie założył kosmyk włosów za jej ucho. Kobieta lekko drgnęła i uchyliła powieki.
- Musimy się spieszyć - szepnął tak, jakby obawiał się, że głośniejszy ton może spowodować atak paniki.
- Nigdzie z tobą nie idę. Nie chcę - patrzyła na niego mętnym wzrokiem.
- Daj mi tylko parę godzin. Później odejdę - dotknął dłonią jej policzka, ale natychmiast cofnął rękę. Nie chciał jej spłoszyć. Chciał uczynić te ostatnie godziny naprawdę przyjemnymi. Za bardzo mu zależało.
- Dobrze. Tylko parę godzin - pomógł jej wstać, a ona bez słowa podążyła na górę. Nie chciała kłótni. Potrzebowała spokoju. Przygotowanie się nie zajęło sporo czasu. Nałożyła na siebie czyste ubrania, a twarz delikatnie umalowała chcąc zatuszować oznaki ciężkiej nocy. Zeszła na dół i podała blondynowi dłoń. Nie pytała nawet dokąd się teleportują. To i tak było bezskuteczne. On miał swój plan. Chwycił jej drobne palce i mocniej ścisnął chcąc zapamiętać uczucie towarzyszące tej zwykłej, prostej czynności. Chciał zapamiętać gładkość jej skóry. Kształt palcy. Jego czas mijał coraz szybciej. Ponownie użył zaklęcia przenoszącego. Kiedy  poczuła grunt pod nogami, otwarła oczy, które mimowolnie zamknęła. Rozejrzała się po miejscu, w którym byli. Znała je.
- Po co tutaj jesteśmy - spytała.
- Masz parę spraw do załatwienia. Kilka rzeczy do wyjaśnienia - odrzekł kierując się w stronę budynku.
- Nie chcę - usiłowała go zatrzymać, ale na nic się to zdało.
- Tak będzie lepiej. Musisz im to wyjaśnić. Zrozumieją - złapał ją za łokieć i lekko pociągnął. Nie drgnęła. Nie była na to przygotowana. Nie potrafiła.
- Nie możesz decydować o moim życiu - buntowniczo spojrzała mu w oczy.
- Nie decyduję. Pomagam - nim się spostrzegła stali już przed drewnianymi drzwiami, a Malfoy wciskał dzwonek. Nie było już odwrotu. Wewnątrz rozległy się jakieś odgłosy. Paręnaście sekund później usłyszała szczęk zamka i stanęła twarzą w twarz z przeszłością.
- Malfoy, co ty tutaj robisz? - krzyknęła niska, rudowłosa kobieta na widok mężczyzny. Jej wzrok spoczął na drugiej osobie. Nie mogła uwierzyć - Hermiona? - spytała, jakby samą siebie próbowała upewnić, że stoi przed nią realna osoba, a nie wytwór jej wyobraźni.
- My tylko na chwilę. Możemy? - spytał mężczyzna. Hermiona nie odezwała się nawet słowem. Nie potrafiła ich znaleźć. Została postawiona w sytuacji, z której nie było ucieczki. Zdecydował za nią.
- Jasne - przepuściła ich w drzwiach i gestem ręki wskazała pomieszczenie, do którego mają się udać. Tam napotkali jeszcze trzy równie zdziwione pary oczu. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Każdym targały mieszane uczucia.
- Wybaczcie moją obecność, ale musiałem ją przyprowadzić osobiście - usiadł na kanapie i pociągnął za sobą brązowowłosą. Nie chciał jej puścić. Obawiał się, że mogłaby uciec.
- Hermiona - szepnął Harry nie wierząc własnym oczom. Oto miał przed sobą swoją przyjaciółkę, a raczej cień kobiety, która ją przypominała.
- Co się stało kochanie - Ginny uklękła przed nią starając się zmusić dziewczynę do spojrzenia jej w oczy.
- Kawy? - Ronald wyglądał na niewzruszonego, ale to były tylko pozory. Starał zachowywać się tak, jakby obecność jednego z dawnych wrogów była normalnością. Dracon pokręcił przecząco głową. Nie mieli czasu. Chciał tylko by w końcu dziewczyna wydusiła z siebie to, co tak dobrze skrywała. Ktoś musiał się nią zaopiekować kiedy jego zabraknie. Miał przed sobą ludzi, którzy poradzą sobie z tym najlepiej. Zapanowało milczenie przerywane jedynie oddechami piątki osób znajdujących się w salonie. Orzechowooka uniosła w końcu głowę spoglądając na zebranych. Sunęła po kolei spojrzeniem po każdej z osób. Przygotowana przez nią wypowiedź ulotniła się znacznie szybciej niż udało się ją uformować. Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Było jej wstyd. Palące poczucie winy zaczynało ją zżerać. Kiedy była daleko stąd i był przy niej Malfoy, to zdawało się nie mieć znaczenia. Teraz dopadło ją ze zwielokrotnioną siłą.
- Przepraszam - wychrypiała. W kącikach jej oczu zbierały się łzy. Dostrzegł to i poruszył się niespokojnie. Nie potrafił patrzeć na jej łzy - przepraszam, że tyle czasu się nie odezwałam. Nie potrafiłam powiedzieć wam prawdy. Jest mi tak strasznie wstyd - po jej policzkach strumieniami ciekły łzy. Nie umiała zebrać w sobie siły by wyznać najgorsze. Czuła do siebie odrazę. Oni będą ją nienawidzić.
- No już nie płacz - blondyn wytarł jej łzy, a dawni przyjaciele spojrzeli na niego z szokiem wymalowanym na twarzach. Ta sytuacja wydawała się absurdalna.
- Mionuś, cokolwiek się stało, to już nie ma znaczenia. Jesteś z nami i nie pozwolimy ci odejść - rudowłosa kobieta przytuliła ją.
- Dziękujemy - szepnął bezgłośnie Harry do Malfoy'a, na co ten tylko kiwnął głową.
- To co się stało, ma znaczenie! - krzyknęła nagle kobieta. Wezbrała w niej złość. Musiała się na kimś wyładować. Zbyt długo dusiła to wszystko w sobie - chcecie wiedzieć dlaczego się nie odzywałam? Nie miałam po co! Nic nas już nie łączy. Tak samo jak nic nie łączy mnie z Fernando! Co więcej to dzięki niemu stałam się zwykłą prostytutką - strzepnęła z siebie rękę mężczyzny, ale on znów ją złapał. Wiedział, że teraz będzie już tylko lepiej. Czuł to.
- Co ty mówisz? -  po raz pierwszy w dyskusji swój głos zabrał Ronald. Hermiona znów spuściła głowę. Nie zamierzała mówić nic więcej. Złość przerodziła się w cierpienie, a po policzkach znów spływały łzy.
- To prawda, Malfoy? - spytała Ginewra. Nie chciała w to wierzyć. Przyjrzała się postaci skulonej na jej kanapie. To była inna kobieta.
- Niestety - odparł odgarniając kosmyk jej włosów.
- Jak to się stało? - Harry nie mógł zrozumieć. Tego się nie dało zrozumieć. To było jak najgorszy koszmar. W szkole byli nierozłączni. Jak mogli dopuścić by ich przyjaciółka, którą tak kochali, stoczyła się na samo dno?
- Za długa historia. Ona wam opowie kiedy będzie gotowa. Musieliście poznać prawdę. Jesteście jej potrzebni. Dokończę to, co zacząłem, ale musicie przy niej być. Nie martwcie się. Stare życie jakie prowadziła już jej nie dosięgnie. Zadbałem o to.
- Co jest między wami? - żona Potter'a spoglądała na nich z dziwnym błyskiem w oku.
- Nic nie ma - odrzekł. Kłamał. Okłamywał samego siebie, że nic do niej nie czuje. Chciał sobie wmówić, że ona się nie liczy. Liczyła i to aż za bardzo - byłem jej to winien za lata upokorzeń. Zajmijcie się nią. Będzie was potrzebować - podał kobiecie małą białą kartkę zapisaną pochyłym pismem - tu ją znajdziecie. Pomógł wstać dziewczynie i udał się do wyjścia - nie naciskajcie. Kiedy przyjdzie odpowiednia pora otworzy się. Zobaczycie. Dbajcie o nią. Żegnajcie - zlustrował ich wzrokiem. Byli w szoku. Niezdolni do jakiegokolwiek ruchu. Już wiedział, że to było słuszne posunięcie. Być może ona w tym momencie go nienawidzi, ale kiedyś będzie mu za to wdzięczna. Wiedział jednak, że te słowa nie padną z jej ust. Nie spotkają się. Spojrzał na zegarek i z ulgą stwierdził, że nie upłynęło aż tyle czasu. Musiał wypełnić ostatni plan na swojej liście.

~*~


Nie miała pojęcia gdzie są. Szła posłusznie za nim. Choć wyglądała koszmarnie, czuła się lepiej. Jakiś ogromny ciężar, który gościł w jej sercu, zniknął. Usłyszała jakieś śmiechy i gwar rozmów. Podniosła wzrok i ujrzała ogromne studio fotograficzne.
- Hermiona! Draco! Dobrze, że jesteście. Zaraz zaczynamy - znajomy głos dobiegał do niej jakby zza światów. Przed nią stała Claire - dziewczyna najlepszego kumpla Malfoy'a.
- Dziękuję ci - uścisnął ją.
- Nie musisz. Zobaczysz ona będzie jeszcze sławna.
- Mam nadzieję - nikle się uśmiechnął - powierzam ją w twoje ręce.
- Chodź - pociągnęła kobietę - Annie się tobą zajmie i zaczynamy zabawę - uradowana klasnęła w dłonie i tanecznym ruchem pobiegła w nieokreślonym kierunku, a Hermiona kroczyła za nią jak cień, nie wiedząc co właściwie się szykuje. Blondyn oparł się o ścianę skąd miał doskonały widok na plan zdjęciowy.
- Nie przesadzasz przypadkiem? - zagadnął go brunet.
- Nie - rzekł stanowczo. Wiedział, co robi, do czego dąży. Taki był jego cel.
- Dlaczego się tak poświęcasz? - drążył temat
- Bo jestem jej to winien - odpowiedział automatycznie.
- Nieprawda. Chcesz tego. Zależy ci na niej - brązowowłosy wyciągnął karty na stół. Wiedział dlaczego jego najlepszy przyjaciel nagle zachowuje się inaczej. Zakochał się. Tylko nie chciał się sam przed sobą do tego przyznać.
- Nie zależy - zaprzeczył, spoglądając przed siebie. Na białym tle wesoło uśmiechały się do aparatu dwie znajome mu sylwetki. Widać było, że sprawia jej to radość. Taka była prawda. Choć na początku była zestresowana, teraz pozowanie było przyjemnością.
- Kłamiesz.
- Masz rację. Zależy mi na niej. Co z tego? - odwrócił twarz w stronę swojego kompana.
- Walcz o nią debilu! - krzyknął brunet, jednak na tyle cicho by nikt nie usłyszał.
- Ona mnie nienawidzi. Już postanowiłem. Wyjeżdżam - uciął rozmowę. Sam nie wiedział czy to była dobra decyzja. Wydawała mu się jednak jedyną słuszną w tej sytuacji.


~*~




Stali przed budynkiem, w którym odbywała się sesja okładkowa do najpopularniejszego magazynu o modzie. Jego sumienie było uspokojone. Już wiedział, że jej kariera stoi przed nią otworem. Zapewnił go o tym Augusto - najlepszy fotograf na świecie, który pokochał ją od pierwszego wejrzenia i obiecał długoletnią współpracę. Spoglądał w jej oczy i nie wiedział jak zebrać myśli. Ona także nie wiedziała, co sądzić. W oddali usłyszała piosenkę, która idealnie oddawała ich sytuację.

Wczoraj' odeszło. Musimy iść dalej. Jestem wdzięczna za wszystkie chwile. Chwile, które przeżyliśmy zachowam jak zdjęcia i zatrzymam cię w sercu na zawsze, zawsze będę cię pamiętać.

Do jej oczu cisnęły się łzy. Nienawidziła pożegnań. Sama tego chciała. To ona kazała mu zniknąć z jej życia.
- Draco - zaczęła niepewnie spoglądając na niego szklanym wzorkiem. Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie wiedziała jak go zatrzymać.

Następny rozdział w książce, nie możesz wrócić, ale możesz patrzeć. Jesteśmy na każdej stronie wspomnień, które zachowam na zawsze. Przed otwartymi drzwiami, kto wie co czeka za nimi? Życzę ci miłości. Życzę ci szczęścia. Dla ciebie świat dopiero się otwiera, ale tak ciężko powiedzieć 'żegnaj'...

- Wyjeżdżam - odparł odwracając wzrok. Nie mógł dłużej patrzeć w jej oczy, które biły żalem i tęsknotą.
- Wrócisz? - spytała z nadzieją.
- Nie - rzekł sucho. Musiał grać. Pożegnanie już było zbyt trudne. Chciał zostać, ale nie miał powodu. Chciała by został, ale nie potrafiła go zatrzymać.

Wszystkie nasze dni, wszystkie dobre, wszystkie złe zachowam je w sobie. Czas, który dzieliliśmy, miejsca, w których byliśmy zmieniły moje życie. Pewnego dnia będziemy się uśmiechać i śmiać, ale na razie tylko płaczemy bo tak trudno jest powiedzieć 'żegnaj'...'Wczoraj odeszło musimy iść dalej...Zatrzymam cię w sercu...Zawsze będę cię pamiętać...** 

- Dziękuję za wszystko - szepnęła i spuściła głowę.
- Nie ma za co - podniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. Po raz ostatni - żegnaj - szepnął i złożył na jej ustach ostatni pocałunek. Odsunął się od niej i jeszcze przez chwilę na nią spoglądał po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Wpatrywała się w jego plecy chcąc krzyczeć by zawrócił, by nie odchodził, ale głos uwiązł w gardle. Nie była w stanie nic powiedzieć. Nie miała siły by go zawrócić. Upadła na kolana i schowała twarz w dłoniach, a po jej policzkach toczyły się łzy.


***


*Miley Cyrus - Wherever I go
**Miley Cyrus - I'll always remember You

Dotarłam do ostatniego rozdziału. Teraz można zastanawiać się czy opowiadanie kończy się szczęśliwie czy jednak nie. Epilog już wkrótce.

6 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza :-) Super rozdział, a epilog POWINIEN BYĆ SZCZĘŚLIWY!!!
    Hermionie należy się happy end :-)

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec. To opowiadanie było jednym z moich ulubionych. Rozdział jak zwykle świetny, a teraz z niecierpliwością czekam, na epilog. Mam nadzieję, że z happy endem.:D
    pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    zapraszam na:
    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. matko ile ta Hermiona przeszła.... mam nadzieję, że ta historia zakończy się szczęśliwie...
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny
    Marlena ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne opowiadanie. Biedna Hermiona. Dobrze, że Draco pomógł jej pojednać się z przyjaciółmi. Mam nadzieję, że zakończenie będzie szczęśliwe. Byłoby cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahhh cóż popłakałam się znowu ..... Rozdział cudowny i mimo, ze wiem, ze juz w krotce epilog który jest jedna wielka niewiadoma, to mam nadzieje, ze Nas nie zostawisz i wrócisz z nowym genialnym opowiadaeniem, które pokocham tak jak to :D czekam na epilog :) Pozdrawiam,Lili ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy