wtorek, 16 lipca 2013

Siedemnasty

Każda podróż pełna jest zakrętów i zwrotów. Trzeba trzymać kurs i iść do przodu swoją ścieżką, bo teraz nie ma już powrotu. 


Blond włosa dziewczyna o niebieskich oczach z zaciekawieniem przyglądała się brunetowi krzątającemu się po pokoju, który w panice przeszukiwał wszystkie szuflady. Choć w jej sercu tkwiła doza niepewności i strachu, na twarzy gościł ogromny uśmiech. Po kilku minutach chłopak opadł bezczynnie obok dziewczyny i rozłożył się na łóżku. Odwrócił twarz w jej stronę i delikatnie pogłaskał po policzku. Była jego największym skarbem. Sam nie wierzył w szczęście, które go spotkało, a dzień, w którym poznał Claire był najpiękniejszym dniem jego życia. Wielokrotnie dziękował kumplowi za to, że zaciągnął go na ten głupi pokaz, do którego był tak sceptycznie nastawiony. Jednak gdyby nie Malfoy, dziś nie byłby tak szczęśliwy.
- Kochanie gdzie ja mogłem włożyć te głupie kluczyki? - z jego oczu bił niesamowity blask. Cóż się dziwić. Młody Zabini wraz z Draconem byli największymi łamaczami serc Hogwartu. Co więc sprawiło, że ślizgon z krwi i kości zakochał się na zabój i poza swoją miłością nie widział już świata? Właśnie Claire. Była jego promykiem słońca. Była osobą, która w zlodowaciałym ciele odnalazła bijące serce czekające na to by je ponownie pobudzić do życia. W momencie, w którym zdecydował się ją poznać, w życiu nie przypuszczałby, że ta historia tak się zakończy. To ona uwiodła jego, a nie on ją - jak zamierzał. Mimo wszystko był szczęśliwy. Po raz pierwszy od parunastu lat czuł się człowiekiem. Czuł się sobą.
- Blaise już mówiłam ci, że oddałam je pani Robinson wczoraj wieczorem - zaśmiała się perliście, ale widząc zirytowanego Blaise szybko zeskoczyła z łóżka i wybiegła za drzwi śmiejąc się głośno. Chłopak nie czekając ani chwili dłużej wybiegł za nią. Udało mu się ją złapać dopiero w salonie. Dlaczego dopiero tam? Posiadłość rodzinna państwa Zabinich była naprawdę ogromna. Oboje opadli na kanapę wtuleni w siebie. Spoglądali na siebie, a z ich oczu biło ogromne szczęście.
- Blaise myślisz, że Draco mnie polubi? - blondynka spytała niepewnie. Choć była z brunetem już od prawie roku nigdy nie miała okazji go poznać. Obawiała się tego spotkania. Wiedziała, że blondyn był najlepszym przyjacielem jej chłopaka. Wiele razy o nim słyszała, a także o tym jaką karierę robi i ile ma pracy. To był właśnie powód, dla którego jeszcze go nie znała. Taka okazja jednak nadarzy się już wkrótce.
- Oczywiście Ri. Musi bo inaczej będzie miał ze mną do czynienia - pocałował dziewczynę w czoło i podając jej rękę znów skierowali się po schodach do sypialni, aby dokończyć pakowanie walizek.


~*~


Brunetka siedziała rozłożona na kanapie w salonie z kubkiem kawy i jakimś mugolskim pisemkiem o modzie. Cieszyła się chwilą spokoju i pięknym dniem. Znów świeciło słońce i było przyzwoicie ciepło, jak na końcówkę października. Leniwie przerzucała strony gazety w poszukiwaniu jakiegoś interesującego artykułu. Wsłuchiwała się w śpiew ptaków za oknem, które radośnie ćwierkały wyśpiewując swoje najróżniejsze trele. Tą sielankę przerwał jej jakiś łomot dobiegający z korytarza. Rzuciła gazetą na sofę, a kubek odstawiła na stolik. Wstała i kierowała się w miejsce skąd dobiegał huk.
- Ała - ktoś syknął, a jej oczom ukazał się niejaki Dracon Malfoy stojący przed jej drzwiami i rozcierający obolałą głowę. Zaraz koło jego nogi zobaczyła stłuczoną lampę, która wcześniej wisiała przed wejściem.
- Co tu robisz Malfoy? - spytała bezceremonialnie zakładając ręce na piersi i opierając się o futrynę prowadzącą do jej pokoju gościnnego.  
- Musiałaś wieszać tą lampę tak nisko? A w ogóle to drzwi powinno się zamykać. Nikt cię tego nie uczył? - uśmiechnął się ironicznie i skierował swe nogi do kuchni w poszukiwaniu lodu. Dziewczyna stała i w osłupieniu wpatrywała się w plecy chłopaka. Chwilę później pomaszerowała za nim.
- Nadal nie wiem, co tutaj robisz? - ciskała gromy w jego stronę.
- Jak to co tutaj robię? Przyjechałem po ciebie - zatrzasnął lodówkę, z której wyjął woreczek z lodem i przyłożył go sobie do czoła, na którym dopiero teraz zauważyła czerwony placek.
- Po co po mnie przyjechałeś? - nie wiedziała, co się działo ani o co chodziło. Próbowała sobie przypomnieć ich ostatnie rozmowy, ale w jej głowie lśniła całkowita pustka.
- Żartujesz, prawda? - spytał patrząc na nią znad woreczka lodu.
- Nie - odrzekła niepewnie.
- Oj Granger, Granger, co ja z tobą mam? - nikle się uśmiechnął - więc domyślam się, że spakowana także nie jesteś. Trudno. Zaraz sobie z tym poradzimy - rzucił i wymijając ją, ruszył w stronę schodów.
- Stój - krzyknęła za nim - po co mam się pakować? 
- Wyjeżdżamy - w tym momencie ją olśniło. Przypomniały jej się ostatnie słowa blondyna sprzed dwóch dni. Nie do końca wiedziała dokąd, ale pamiętała sam fakt wyjazdu. Pomknęła niczym wystrzelona z procy na górę i jak burza wpadła do sypialni. Spod łóżka wyjęła walizkę i zaczęła do niej wrzucać pierwsze lepsze ubrania wyjęte z szafy. Nie przyglądała się żadnej rzeczy, która lądowała w torbie.
- Nie sądzę, aby było ci to potrzebne - usłyszała za sobą głos i gwałtownie się odwróciła. Spojrzała na Malfoya wzrokiem, który mógłby go zabić. Niestety nie posiadała takich umiejętności, choć czasem bardzo tego żałowała. Odłożyła więc szalik i czapkę w miejsce dla nich przeznaczone i chwyciła kolejny ciuch.
- Tak myślę, że to także się nie przyda - na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, tak bardzo charakterystyczny dla niego. Doskonale go pamiętała. Nie zmienił się wcale, choć jego właściciel całkowicie. Szokował ją i zaskakiwał. Musiała przyznać przed samą sobą, że to lubiła. Wprowadzał do jej życia nutkę niepewności i adrenaliny.
- To może powiesz mi dokąd jedziemy to sama zdecyduję, co będzie przydatne, a co nie - opadła z naburmuszoną miną na łóżko, zaraz obok różowej walizki. Draco nie wiedząc dlaczego dopiero teraz zwrócił uwagę na jej kolor. Zaśmiał się radośnie aż w kącikach jego oczu pojawiły się malutkie kropelki. Hermiona spoglądała na niego jak na szaleńca. W tym momencie sama miała ochotę się roześmiać jednak ostatkiem sił się powstrzymała.
- Żartujesz sobie Granger? Miałbym stracić całą zabawę?  - niczym się nie przejmując klapnął na miejsce tuż obok dziewczyny - a przy okazji ładna torba.
- Wkurzasz mnie Malfoy. Ale myślę, że o tym wiesz - teraz to ona posłała mu jadowity uśmiech. Postanowiła rozegrać to inaczej. Wzięła torbę i całą jej zawartość wysypała na podłogę.
- Co ty robisz? - spytał zszokowany mężczyzna.
- Czekam aż łaskawie powiesz mi, co mam zabrać bo ta gra mi się znudziła - usiadła na podłodze i spoglądała gniewnym wzrokiem na niego. Westchnął tylko i pokręcił głową z niedowierzaniem. Była niesamowita. Z każdą chwilą, którą z nią spędzał przekonywał się o tym na nowo. Intrygowała go. Zaskakiwała. Musiał przyznać, że lubił to.
- A więc... - zaczął
- Nie zaczyna się zdania od "a więc", Malfoy - uśmiechnęła się sztucznie, ale pozwoliła mu mówić dalej.
- Potrzebny będzie ci kostium kąpielowy - kontynuował.
- Niby po co? Jest koniec października - fuknęła oburzona.
- Nie pytaj tylko pakuj - posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmieszków. Wstała z podłogi i podeszła do szafki. Wyjęła z niej jednoczęściowy strój i podeszła z zamiarem umiejscowienia go w różowej walizce.
- Granger kpisz sobie? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że naprawdę zamierzasz to ze sobą zabrać? - wskazał palcem na materiał trzymany w jej dłoniach.
- Taki właśnie mam zamiar. A coś ci się nie podoba?
- W sumie nie, jeżeli jesteś zakonnicą. Widzę, że sam będę musiał się tym zająć - wstał z łóżka i podszedł do tej samej komody, przed którą chwilę wcześniej stała Hermiona. Otwarł szufladę i zaczął w niej grzebać. Kobieta patrzyła na niego w osłupieniu. Ta sytuacja naprawdę była nierealna. Była dla niej wręcz absurdalna.
- Jest - uśmiechnął się triumfalnie wyjmując z mebla czekoladowe skąpe bikini. Hermionie na jego widok oczy o mały włos nie wypadły z orbit. Sama nie pamiętała momentu, w którym kupiła to 'coś' bo inaczej nazwać tego nie można było. Ten materiał chyba więcej odsłaniał niż zakrywał.
- Teraz to ty sobie ze mnie żartujesz - odparła podchodząc do niego i usiłując wyrwać mu z ręki fragment jej odzieży.
- Masz dwa wyjścia. Albo ładnie to spakujesz albo będziesz paradować nago - posłał jej kolejny ze swoich cudownych uśmiechów, które z każdą chwilą coraz bardziej ją drażniły.
- Ugh. Dobra, niech będzie - odparła wrzucając kostium do torby. Wróciła też na swoje miejsce i bacznie przyglądała się dalszym poczynaniom blondyna. Nie protestowała kiedy wyjmował z jej szafy najkrótsze sukienki, najbardziej obcisłe spodenki i topy z ogromnymi dekoltami o których istnieniu w swojej garderobie nie miała nawet pojęcia. Gdyby parę miesięcy temu ktoś jej powiedział, że jej najgorszy wróg z czasów szkolnych, będzie swobodnie panoszył się po jej mieszkaniu w życiu by w to nie uwierzyła. Dziś jednak to było prawdą. A ona z każdą chwilą coraz bardziej w to wierzyła. Mężczyzna na chwilę zniknął z pola widzenia by po chwili powrócić z ręcznikiem przewieszonym na ramieniu, szczoteczką do zębów i pastą oraz innymi mazidłami do ciała. Wpakował to wszystko do walizki i teatralnie zapiął suwak.
- Gotowe - oświadczył triumfalnie - polecam się na przyszłość - rzekł i chwycił walizkę w dłoń po czym opuścił pokój. Dziewczyna jednak ani drgnęła. Nadal siedziała na łóżku i rozmyślała w co też najlepszego się wpakowała.
- Idziesz? - krzyknął z dołu. Nie odpowiedziała. Opuściła swoją sypialnię i zeszła na dół. Minęła blondyna i czekała aż wytaszczy swój arystokracki tyłek z  jej mieszkania. Zamknęła drzwi, a klucze wrzuciła do torebki, którą wcześniej ze sobą zabrała. Miała przeczucie, że to będzie długa wyprawa. Spojrzała w prawą stronę i zobaczyła czarny samochód zaparkowany na jej podjeździe.
- No pięknie - prychnęła pod nosem.
- Mówiłaś coś? - nie patrząc gdzie idzie wpadła na coś. Uniosła głowę do góry i spojrzała prosto w krystalicznie błękitne oczy byłego ślizgona.
- Nie, nic - spuściła wzrok starając nie patrzeć się na jego idealne ciało. Teraz już wiedziała dlaczego ten facet mógł mieć każdą kobietę. Już wiedziała dlaczego tyle dziewczyn w Hogwarcie wzdychało do niego nocami. 
- Podaj mi rękę - rzekł stanowczo a ona spojrzała na niego zszokowana.
- Słucham? - wbijała w niego swoje najgroźniejsze spojrzenie, które doprowadzało go do szaleństwa. Była taka zabawna, a jednocześnie cholernie urocza.
- Powiedziałem podaj mi rękę - nie czekał aż coś odpowie albo jakkolwiek zareaguje. Chwycił jej dłoń, a ona nie zdążyła nic zrobić. Poczuła niemiły ścisk w żołądku i już wiedziała, że gdzieś się teleportują.  Kilka sekund później jej stopy gładko wylądowały na czymś miękkim, ale ona nie chciała otwierać oczu. Nie bardzo wiedziała gdzie jest, ale miała wrażenie, że słyszy szum morza. Niepewnie uchyliła jedną powiekę i spojrzała przed siebie. To, co ujrzała zaparło jej dech w piersiach. Nie mogła uwierzyć. Naprawdę była nad morzem. 
- Gdzie jesteśmy? - spojrzała na blondyna, w którego ręce dopiero teraz zauważyła drugą walizkę.
- W Leptokarii - uśmiechnął się lekko i popchnął ją w stronę zejścia z plaży.
- Przywiozłeś mnie do Grecji? Po co? - posłusznie szła przodem choć nie wiedziała dokąd. Dziwiła się, że plaża jest prawie pusta, a ona nie widzi niczego w promieniu parudziesięciu metrów.
- Zadajesz za dużo pytań. Dowiesz się już za moment - prychnęła z irytacją. Cóż taka reakcja u niej w dniu dzisiejszym była już normalnością. Szła przed siebie kiedy blondyn się zatrzymał, a ona chcąc nie chcąc, wylądowała na jego plecach. Wyjrzała przed niego i to, co zobaczyła sprawiło, że o mały włos nie przewróciła się z wrażenia. W momencie gdzie piasek kończył się, zobaczyła niewielką górę i schody wiodące na jej szczyt. Mężczyzna zaczął po kolei wspinać się na stopnie, a ona zaraz za nim. Znów usłyszała szum wody i już wiedziała dlaczego. Oto, tuż obok niej kończył się ogromny basen ze znikającym brzegiem. Tak, że gdy było się w nim miało się wrażenie, że bezpośrednio łączy się z morzem. Miała ochotę skakać z radości, ale wiedziała, że powód dla którego tutaj jest, pewnie to wszystko całkowicie zrujnuje.
- No to jesteśmy - sapnął mężczyzna upuszczając walizki niedaleko leżaka, a sam poszedł do domu. Choć dom nie był olbrzymich rozmiarów coś sprawiało, że był niesamowity. Blondyn przeszedł przez ogromne drzwi balkonowe i udał się do kuchni. Hermiona cały czas kroczyła za nim nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Nie wiedziała czy była bardziej podekscytowana tym wszystkim, czy też przerażona. Wyjął sok z lodówki i szklankę z półki, ale dziewczyna nie bardzo miała czas by w tym momencie przyglądać się wnętrzu. Odnotowała jednak w myślach, że na pewno w najbliższym czasie zwiedzi posiadłość.
- Mamy jeszcze kilka minut zanim przybędzie reszta - spojrzał na zegarek i upił łyk orzeźwiającego napoju. Wyjął drugą szklankę i podał dziewczynie. Odebrała naczynie i sama się napiła.
- Do rzeczy, Malfoy - powiedziała odstawiając szklankę i odzywając się po raz pierwszy od dobrych parunastu minut - po co mnie tu przywiozłeś?
- Już mówiłem. Będziesz mi potrzebna przez najbliższy tydzień, może trochę dłużej - uśmiechnął się kpiąco.
- Czyli po to załatwiłeś mi ten urlop, tak? Po to, bo potrzebujesz prywatnej kochanki na przeuroczych wakacjach w gronie śmierciożerców, tak? - wstała z krzesła i wyszła na zewnątrz. Nie miała ochoty siedzieć w tym samym pomieszczeniu, w którym znajdował się ten bufon.
- Po pierwsze Granger, nie tknął bym cię bez twojej zgody. Nie jestem sukinsynem, ale miło wiedzieć, co o mnie myślisz - w tym momencie jej policzki zapłonęły. Było jej głupio, ale taka była dla niej prawda. Tak dla niej wyglądał. Był tylko jeden moment, w którym okazał odrobinę uczuć. Wszystko jednak potem wróciło do normy, a nawet było jeszcze gorzej.
- Więc po co? - nie patrzyła na niego. Za to on na nią tak. Przeszywał każdy centymetr jej ciała swoim wzrokiem. Musiał przyznać, że była piękna. Wyjątkowa. 
- Będziesz udawać moją dziewczynę - czekał na jej reakcję. 
- Żartujesz sobie? - krzyknęła i tupnęła nogą, a on się zaśmiał. Ten śmiech jednak niczym nie przypominał jej tych jego ironicznych i sarkastycznych smirków, do których była przyzwyczajona.
- Jestem całkowicie poważny. Nie udawaj takiej oburzonej. Spodoba ci się. Sama zobaczysz - piękny naturalny uśmiech znikł.
- Po moim trupie! - spoglądała mu w oczy, które sprawiały, że mogłaby w nich tonąć - nikt w to nie uwierzy! - to była jej ostatnia deska ratunku.
- Kochanie uwierzą. Jestem świetnym aktorem i skądinąd wiem, że ty także - patrzył na jej twarz, drobne kości policzkowe, malinowe usta i bursztynowo-brązowe tęczówki okalane kaskadą długich, grubych czarnych rzęs.
- Zgoda - odparła hardo - ale bez całowania.
- Słonko będziesz moją udawaną dziewczyną w pełnym wymiarze - chciała jeszcze coś odpowiedzieć, ale w głębi domu rozbrzmiał dzwonek. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i wszedł do środka - zabawę czas zacząć - rzucił w jej kierunku i zniknął. Teraz już wiedziała, że wpakowała się w niezłe bagno. 
- Kurwa mać! - zaklęła pod nosem i zrobiła parę głębokich wdechów. Przejrzała się w wielkiej tafli drzwi balkonowych i poczłapała do miejsca skąd dobiegał gwar rozmów.


***

Lubię tą część i wielką frajdę sprawiło mi napisanie jej.

6 komentarzy:

  1. Mówiłam już, że Cię kocham? Nie? To Ci to mówię :D Twoje rozdziały są cuuudoooownnneeeeee :D A ten tak jak tobie sprawiło frajdę pisanie go tak mi czytanie. Końcówka mnie w ogóle powaliła. Smiałam się aż mnie brzuch rozbolał :) Lubię Twoją Hermionę i coż nie zanudzam tylko czekam na nowy rozdział. Ciekawa jestem co dalej :) Jestem pewna, że wymyslisz coś co nie będzie przewidywalne. Pozdrawiam i wenyy dużo, żebyś szybko dodała nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Award wiecej informacji na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

      Usuń
  2. Rozdział świetny :)) zresztą jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nicole.Martin17 lipca 2013 21:26

    Rozdział jest super! Dawno żaden rozdział tak mi się nie podobał. Jest taki miły, sympatyczny i zabawny. Z niecierpliwością czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się twoja historia. Hermiona jest taka prawdziwa, a jej historia jest na prawdę poruszająca. Draco też łatwo nie miał, ale mimo wszystko nie jest już tym gnojkiem co kiedyś. Cieszę się, że trochę jej pomaga, chociaż powody jego postępowania są mocno zakręcone. Sam nie wiem dlaczego to robi, niby te wyrzuty sumienia, ale to nie do końca to. Z niecierpliwością czekam na spotkanie Herm z Blaisem, ciekawe jak na nią zareaguje. Mam nadzieję, że jednak te "wakacje" dobrze na nich wpłyną.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg !! Fantastyczne :D KLiedy kolejny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy