wtorek, 23 lipca 2013

Osiemnasty

‘A potem wzeszło słońce i nadeszła rzeczywistość...'


Wyjrzała lekko zza drzwi i spojrzała w korytarz. Zauważyła Malfoya, który zasłaniał jej pozostałe osoby. Po głosie jednak wywnioskowała, że na pewno jest tam kobieta i mężczyzna, jednak nie miała pojęcia kto. Blondyn odwrócił się w jej stronę i się uśmiechnął. Kiwnął głową aby do niego podeszła. Stanęła z nim ramię w ramię, a on wplótł swoje palce w jej drobną dłoń.
- Hermiona jak miło cię znowu widzieć! - wykrzyknął radośnie mężczyzna o ciemnobrązowych prawie czarnych włosach, w którym rozpoznała najlepszego kumpla blondyna z Hogwartu - Blaisa Zabiniego. Podszedł do niej i ją mocno przytulił - nie myśl Granger, że naprawdę cieszy mnie twój widok. Twoja obecność tutaj jest dla mnie co najmniej niedorzeczna - syknął jej w ucho.
- To dobrze się składa, bo ja myślę o tobie dokładnie to samo - w jej głosie dało się wyczuć odrobinę złośliwości - Blaise ja także się cieszę, że cię widzę - powiedziała głośniej i oderwała się od chłopaka. Jej wzrok przeniósł się na szczupłą i piękną blondynkę stojącą tuż obok drzwi, na której twarzy tkwił nieśmiały uśmiech. Dziewczyna nerwowo pocierała ręce. Była bardzo zdenerwowana. Wiedziała, że Dracon ma ogromny wpływ na jej ukochanego. A co jeżeli ona nie przypadnie mu do gustu? A jeżeli się nie polubią? W jej głowie kotłowały się setki pytań, a na żadne z nich nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
- Claire wspaniale, że jesteś. Wreszcie będę mógł poznać kobietę, która skradła serce wiecznemu kawalerowi - uśmiechnął się Malfoy, a Hermiona o mały włos nie upadła z wrażenia. Zastanawiała się czy ten uśmiech był prawdziwy i po głębszych oględzinach doszła do wniosku, że był, choć ciężko w to uwierzyć - Claire poznaj Hermionę. Spełnienie moich marzeń.
- Hermiona - brunetka podała dłoń dziewczynie i uśmiechnęła się pocieszająco. Oj doskonale wiedziała, co Ri mogła czuć w tym momencie. Ona czuła się jeszcze gorzej. Została uwikłana w jakąś chorą szopkę, która z każdą chwilą stawała się jeszcze bardziej nie do zniesienia.
- Claire - uścisnęła dłoń panny Granger.
- Świetnie, że już jesteście. Niedługo powinni być także Marc i Kath.  Rozgośćcie się jakbyście byli u siebie. Blaise nie muszę pokazywać wam sypialni prawda?
- Jasne Draco. Trafię - klepnął przyjaciela w ramię i przepuścił przodem swoją dziewczynę - jak tylko wrócę, to sobie porozmawiamy o tym, co ona - obrzucił pogardliwym spojrzeniem pannę Granger - tutaj robi - ostatnie słowa mocno zaakcentował i ruszył na górę. Hermiona pociągnęła blondyna z powrotem do kuchni .
- Oszalałeś? Spełnienie moich marzeń? Nic lepszego nie mogłeś wymyślić? - krzyknęła, ale na tyle cicho, aby para znajdująca się na górze nie mogła ich usłyszeć.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi - oparł się o blat kuchenny i przyglądał kobiecie z zainteresowaniem.
- Zamknij się bałwanie - stuknęła go palcem w klatkę piersiową, a w momencie gdy opuszczała dłoń, on szybko ją uchwycił i zamknął w swojej.
- Nie zapędzaj się kochanie. Pamiętaj, że mamy być wiarygodni - nadal jej nie puszczał i wpatrywał się w oczy, które przypominały mu płynny miód. Za każdym razem gdy w nie spoglądał miały inny odcień. Zastanawiał się jak to w ogóle możliwe.
- Wiarygodni? Malfoy, skretyniałeś do reszty - próbowała wyrwać swoją dłoń z uścisku, ale on w odpowiedzi zacisnął ją jeszcze bardziej.
- Dlaczego tak uważasz? - jego ton głosu wydał się jej spokojny. Za spokojny. To nie była dobra oznaka. Nie u niego.
- Dwa słowa. Blaise Zabini. On w życiu w nas nie uwierzy - po raz kolejny chciała się uwolnić, ale na nic się to zdało. Zbyt mocno ją trzymał.
- Udowodnię ci, że uwierzy - uśmiechnął się delikatnie. Teraz była już pewna. Wiedziała, że Malfoy przegrzał się na słońcu. Jego zachowanie w ostatnich dniach całkowicie odbiegało od normy i to było całkowicie nierealne i niemożliwe.
- Malfoy przypominam ci iż znamy się dość długo. Zabini nie uwierzy w nasz związek nigdy w życiu - syknęła i wyrwała się z żelaznej pułapki jego dłoni. Odsunęła się na bezpieczną odległość i kontynuowała - a wiesz dlaczego? - spytała choć tak naprawdę nie oczekiwała żadnej odpowiedzi - bo jestem szlamą - ostatnie słowo wycedziła i czekała na jego reakcję. W jego oczach zapłonął dziki gniew, ale jakoś go stłamsił. Czekała na wybuch złości. Czekała na moment, w którym jakkolwiek zareaguje, jednak on stał prawie niewzruszony.
- Czasy się zmieniły Granger. Nasze pochodzenie nie ma już znaczenia - posłał jej kpiący uśmiech triumfu. Doskonale wiedział do czego dziewczyna zmierzała i co próbowała osiągnąć. On jednak zaplanował to inaczej. A Malfoy zawsze dostaje to, czego chce. Czuła jak ziemia się pod nią ugina. Jej ostatnia deska ratunku przepadła. Nie było innego wyjścia. Musiała tutaj zostać.
- Zresztą Claire jest tylko w połowie czystej krwi więc jak widzisz dla niego nie ma to żadnego znaczenia. Granger, tak naprawdę wcale nie o niego w tym wszystkim chodzi. Dokończymy później - uciął rozmowę gdy usłyszał kroki na schodach. Nie chciał ściągać na siebie żadnych podejrzeń. Niech show trwa w najlepsze póki jeszcze może.


~*~


Opadła na łóżko w pokoju i zaczęła szybko oddychać. Zastanawiała się jak do tego wszystkiego doszło. Dlaczego dała się wmanewrować w intrygę, której nie rozumiała? Nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi i do czego była potrzebna Malfoyowi. Rozejrzała się po pokoju, w którym nie było zbyt wielu mebli. Na środku stało ogromne drewniane łóżko, na którego bokach zawieszony był baldachim z półprzezroczystego białego muślinu, który delikatnie powiewał przy każdym drobniutkim powiewie wiatru. Podniosła się lekko na łokciu i zlustrowała wzrokiem pokój. Podłoga wyłożona była naturalnym drewnem lekko szarej barwy. Pokój utrzymany był w neutralnych kolorach. Przeważała biel i delikatny beż. W sypialni przeważał całkowity minimalizm. Dostrzegła małą komodę w kolorze ciemnego brązu, która pasowała do łóżka. Zauważyła też jedną parę drzwi. Dominującym elementem wystroju było jednak olbrzymie okno, zajmujące całą jedną ścianę, z którego rozpościerał się widok na morze i basen. Gdyby nie sytuacja i osoby, z którymi miała tutaj spędzać czas, Hermiona byłaby najszczęśliwszą osobą na ziemi. Takie miejsca jak to działały na nią magicznie i orzeźwiająco. Zawsze marzyła, że kiedyś to ona zamieszka w takim miejscu wraz z ukochanym mężem i dzieckiem. Wiedziała jednak, że to tylko marzenia, które nigdy się nie spełnią. Ona nie miała szans na szczęście. Jej nie było to pisane. Wpatrzyła się w sufit, a w jej głowie krążyły setki myśli, których nie mogła od siebie odgonić. Wiedziała, że dłużej tak nie da rady. Postanowiła skorzystać z okazji i zwiedzić to piękne miejsce. Zeszła z łoża i udała się na dół. Wychodząc niezauważona na zewnątrz, pomknęła w stronę plaży by choć na chwilę zanurzyć stopy w przyjemnie kojącej wodzie.


~*~


Siedział razem z Blaisem na ganku wiodącym do domku od drugiej strony. Miał stąd widok na większość miasteczka. W dłoniach trzymał szklankę z bursztynowym płynem. Claire poszła zwiedzać miasto, a Granger...właściwie sam nie wiedział gdzie dziewczyna zniknęła, ale to w tej chwili nie miało to znaczenia. Bił się z myślami, które nie dawały mu spokoju.
- Powiesz mi, co ona tutaj robi? - brunet spojrzał na blondyna z wyrzutem. Cała ta sprawa z Granger bynajmniej mu się nie podobała. Miał wielkie obawy o to, że Malfoy zaczął coś czuć do byłej gryfonki. Choć sam nie miałby nic przeciwko temu, to wiedział, że mieli przeszłość, której nie da się wymazać. Nie da się o niej zapomnieć. Choć dawne idee i dawny porządek upadł, ale to, co było wtedy nie odeszło. Wciąż w nich tkwiło.
- Blaise przecież wiesz jakie Marc ma poglądy. Musiałem coś zrobić - szepnął blondyn wpatrując się w podłogę. Sam właściwie nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie wiedział, co ona tutaj robiła. Sam nie wiedział, po co było to wszystko.
- Musiałeś akurat ją? - nie rozumiał zachowania przyjaciela. Wiedział, że odczuwał potrzebę zadośćuczynienia w stosunku do brunetki, ale to już była lekka przesada.
- A kogo innego? - taka była prawda. Nikt inny nie przychodził mu do głowy. W ostatnim czasie w jego życiu nie przewinęła się żadna kobieta. Nie miał na to czasu. Za bardzo pochłonęła go budowa kolejnego hotelu, a teraz znów porywa się na to samo.
- Malfoy kogokolwiek - syknął blondyn - czy ty nie zdajesz sobie sprawy z sytuacji pomiędzy wami, pomiędzy nami? Ona nas nienawidzi. Doskonale wiesz, że chciałaby abyśmy w tym czasie gnili w Azkabanie.
- Myślę, że nie do końca, choć nie przeczę, że nie pałamy do siebie sympatią - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Więc proszę powiedz mi, co ona tutaj robi? Chcę znać powód. Ten prawdziwy - nerwowo wystukiwał jakiś nieznany rytm na krześle. Obawiał się słów, które mogły nadejść.
- Blaise sam nie wiem. Po prostu czułem, że muszę ją tutaj zabrać. Rozumiesz? - spojrzał z nadzieją na kumpla, że ten zrozumie jego mieszane uczucia.
- Ani trochę - brunet spochmurniał. On wiedział to, czego latorośl Narcyzy i Lucjusza do siebie nie dopuszczała. Najnormalniej w świecie chłopak zaczął żywić do niej jakieś ludzkie uczucia. Sam był zdziwiony tym odkryciem. Kto jak kto, ale Malfoy na pewno miał serce z kamienia.
- Jestem jej coś winien. Za te wszystkie lata upokorzeń więc mam zamiar pomóc jej w naprostowaniu drogi w życiu - brunet wytrzeszczył na niego oczy. Nie wierzył.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że... - spytał z nadzieją. Nie musiał kończyć. Blondyn w mig pojął do czego zmierzał kolega.
- Dokładnie, a ty i Claire mi w tym pomożecie - na jego twarzy zawitał ironiczny uśmiech.
- Zwariowałeś do reszty, Malfoy! - krzyknął Blaise i minął kumpla wchodząc do domu. Musiał się czegoś napić. Ten tydzień zapowiadał się naprawdę fascynująco. Miał wrażenie, że wszyscy wokół postradali zmysły, a on znajduje się w jakimś lustrzanym odbiciu ich rzeczywistości.


~*~


Nie zauważyła kiedy zaczęło się już ściemniać. Siedziała na plaży, a nogi moczyła w morzu. Na chwilę oderwała się od tego, co działo się wokół niej. Była tylko ona, morze i delikatny podmuch wiatru. W końcu czuła, że żyje. Czuła się wolna.
- Piękne miejsce, nieprawdaż? - usłyszała cichy, zachrypnięty głos tuż koło siebie. Tym oto sposobem jej idylla dobiegła końca.
- Już to kiedyś słyszałam - mruknęła nie spoglądając na przybysza.
- Przepraszam za tamto - rzekł hardo, a ona wyczuła od niego alkohol.
- Jesteś pijany. Idź do domu i się połóż - rozkazała władczo.
- Wcale nie - odparł.
- Nie mam ochoty się z tobą przekomarzać  kiedy nie wiesz, co mówisz - wstała i otrzepała się z piasku z zamiarem udania się do domku. Już miała zrobić pierwszy krok kiedy poczuła mocny uścisk na nadgarstku.
- Zostań - szepnął prawie niedosłyszalnie, a ona miała wrażenie, że taka sytuacja już miała miejsce, a ona bynajmniej nie chciała powtórki z rozrywki.
- Nie - próbowała wyrwać się z jego uścisku.
- Chcę tylko porozmawiać - pociągnął ją lekko w dół tak, że wylądowała na jego kolanach. Zmroziła go wzrokiem i chciała się zsunąć z powrotem na piach, ale on jej nie pozwolił.
- Puść mnie - syknęła mu do ucha, a po jego plecach przeszły ciarki. Sam nie wiedział czy to sprawiał alkohol, który wypił czy jej niesamowicie seksowny głos.
- Doskonale wiem dlaczego chcesz uciec. Przepraszam za tamtą rozmowę. Nie tak miała się potoczyć. Powiem to jeszcze raz. Przepraszam za to wszystko. Nie oczekuję wybaczenia ani zrozumienia. Prawda jest taka, że mamy wspólną przeszłość, od której nie uciekniemy. Choć zmieniły się nasze poglądy my się nie zmienimy...
- Masz rację, Malfoy. Ty się nigdy nie zmienisz. Wciąż będziesz ironicznym i sarkastycznym dupkiem - spojrzała mu w oczy, w których nie ujrzała złości czy gniewu. Takimi widziała je tylko raz. Tylko raz jego oczy były oceanem, którego nie ukrywał za maską sztucznych uczuć.
- Dlatego też zignorujmy to wszystko i postarajmy się chociaż na ten tydzień zakopać nasz topór wojenny. Obiecuję, że jeżeli mi pomożesz, po tym jak wrócimy do Francji zniknę z twojego życia i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz - nie przejął się jej komentarzem. Jej reakcja była dokładnie taka, jak się spodziewał. Nienawidziła go. Nie dziwił się. Zbyt wiele zła wyrządził. Zbyt wiele ich dzieliło i nawet ostatnie zdarzenia nie poprawiły sytuacji między nimi. Teraz już wiedział, że nie ma szans na normalne stosunki z dziewczyną. Mimo wszystko wiedział, co zamierza osiągnąć. I osiągnie to mimo wszystko. To będzie ostatnia rzecz o jaką zadba w jej imieniu, a potem zniknie. Odejdzie z uspokojonym sumieniem i poruszonym sercem, które liczyło na spotkanie osoby, która choć na chwilę ukoi jego samotność. Prawda była taka, że ona także nie chciała, aby znikał z jej życia. W ostatnich tygodniach to on był jej jedynym towarzyszem. Choć wciąż miała mu za złe ostatnie chwile w Nowym Jorku wiedziała, że tak już będzie. Taki był prawdziwy Malfoy. Taka była prawdziwa ona. Uparta i zasadnicza. Jednak wiedziała, że gdy Dracon zniknie z jej życia zostanie z roztrzaskanym sercem osuwając się w otchłanie samotności.
- Dobrze. Na taki układ mogę się zgodzić - spojrzała mu w oczy jakby chciała doszukać się w nich odpowiedzi. Była pewna, że za chwilę mężczyzna zacznie się śmiać z jej naiwności, jednak nic takiego nie nadeszło. To był kolejny moment kiedy uczucia wzięły górę nad racjonalnym myśleniem. Patrzył w jej brązowe oczy chcąc zrozumieć uczucia jakie w nim buzowały. Nie rozumiał swojego zachowania, ale wiedział, co zamierza zrobić. Przejechał dłonią po jej policzku czekając na jej reakcję. Nie odsunęła się nawet o milimetr. Nadal spoglądała w jego błękitne tęczówki jakby chciała w nich utonąć. Jakby ta chwila miała się nie kończyć. Delikatnie musnął jej wargi swoimi bojąc się odtrącenia. Kiedy znak sprzeciwu ze strony dziewczyny nie nadszedł, przyciągnął ją bliżej siebie i mocniej wpił się w jej usta. Hermiona wplotła swoje palce w jego włosy i z ogromną żarliwością oddała pocałunek. Wiedziała, że gdy to się skończy pojawią się wrzuty sumienia, ale to nie miało w tym momencie znaczenia. Pchnęła blondyna tak, że teraz oboje wylądowali na piasku nie przestając się całować. Zdawali się każdym kawałkiem ciała pragnąć obecności tego drugiego. Byli jak spragnieni siebie kochankowie po wielu dniach bolesnej rozłąki.
- Nie możemy tak - oderwał się od niej i spojrzał w jej oczy. Ujrzał w nich ogromne zdziwienie. Nie zamierzał jej wykorzystać. Nie w taki sposób i nie teraz. Nie wykorzystał okazji kiedy była mu dana. Wiedział, że ona ponownie może nie nadejść. Tak było lepiej. Tak było uczciwie.
- Masz rację - uchwyciła podaną przez chłopaka dłoń i ruszyli w stronę schodków. Nie wierzyła, że on tak po prostu się zahamował. To był jednak dowód na to, że nie zamierzał jej wykorzystać. Spojrzała na ich splecione dłonie, na które nie zwrócili uwagi i delikatnie uśmiechnęła się do siebie. To była chwila, w której uświadomiła sobie, że Malfoy nie jest aż takim idiotą i dupkiem jak jej się zdawało. Wiedziała, że kiedy wzejdzie słońce nadejdzie nowa rzeczywistość. Nie ważne było, co ona przyniesie. Teraz liczył się moment, chwila i to miejsce.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział. Podoba mi się nagromadzenie wielu uczuć, które są w Twoich opowiadaniach. Wierzę, że Draco i Hermiona w najgorszym wypadku zostaną dobrymi znajomymi. Jednak najbardziej ciekawi mnie mężczyzna, który ma do nich dołączyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wiedziała, że kiedy wzejdzie słońce nadejdzie nowa rzeczywistość." jakie te słowa są prawdziwe.... Rozdział jak zwykle prze cudowny :D Może oni w końcu poczują coś więcej do siebie niż nienawiść, a może juz zaczęli czuć ;) Nie wiem co kombinujesz ale Twój pomysł bardzo mi się podoba :D Weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. 'A potem wzeszlo słońce i nadeszła nowa rzeczywistość' - podoba mi sie ten cytat. A tak w ogóle to ajskkavggdhjg, omfg - pocałowali się!!! I ta końcówka - boskie.
    'Ellie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu przeczytałam pierwsze opowiadanie i wszystkie miniaturki, ale miałam pewne opory, by zabrać się za obecne opowiadanie. Powodem, była chyba moje nieuwaga, przez którą za każdym razem, gdy naciskałam link "Nowszy post" pojawiało się coś co wgl nie miało sensu, ani powiązania z fabułą tej historii. Na całe szczęście w końcu nadszedł ten moment, gdy powiedziałam sobie: " Tak nie można, wiem, że wszystkie poprzednie notki opublikowane na tym blogu były genialne (a niestety niewiele znalazłam blogów, w jakimś stopniu stylem i ciągłością akcji podobnych do twojego) więc i z tym opowiadaniem musi być wszystko w porządku." No i rzeczywiście! Udało mi się znaleźć chwilę, nadrobiłam wszystkie rozdziały i chciałabym wiedzieć co dalej? Czuję duży niedosyt i jestem ciekawa jak to się rozwinie, bo z zapowiedzi wynika, że jeszcze tylko kilka rozdziałów i epilog. Chociaż po poznaniu stylu w jakim tworzysz kolejne rozdziały, wszystko jest możliwe. ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy