sobota, 13 kwietnia 2013

Begin again.

Po raz pierwszy przeszłość jest przeszłością...




Wpatrywała się w miasteczko po drugiej stronie rzeki. Kochała wczesną wiosnę, gdy słońce leniwie wyłaniało się zza chmur i delikatnie oświetlało jej twarz. Przymknęła powieki i rozkoszowała się ciepłymi promieniami, które muskały jej skórę. Czuła w sobie dziwną pustkę, którą od dawna usiłowała czymś wypełnić. Co ją skłoniło do powrotu tutaj? Nie wiedziała. Po raz ostatni była tutaj ponad dwa lata temu - szczęśliwa i zakochana. Teraz tych uczuć już nie było. Odeszły, a ona próbowała powrócić do normalnego życia. Rozpamiętywała tamte chwile, ale były jedynie smutnymi wspomnieniami. Co się stało z nimi? Z ich miłością? Co stało się z jej marzeniami o wspaniałym mężu i gromadce dzieci. Zbyt późno zrozumiała, że on do nich nie pasował. Zbyt długo zwlekała z tą decyzją. Otwarła oczy i podniosła się z ławeczki. Na nos wsunęła kolorowe słoneczne okulary i ruszyła przed siebie. Słyszała delikatny stukot szpilek na brukowanym chodniku. 

On nie lubił, gdy nosiłam szpilki, ale ja lubię...

Co właściwie w niej lubił? Kiedyś wydawało jej się, że wszystko. Z czasem zrozumiała, że próbował zmienić ją za wszelką cenę. Próbował ją sobie podporządkować, ale ona była wolnym duchem. Musiała żyć tak, jak chciała. Kochała go, ale zbyt słabo, aby chcieć się zmienić. Nie. Ona szukała kogoś, kto pokocha ją jako osobę, którą była. Potrzebowała kogoś, kto zaakceptuje jej wnętrze takim, jakim było. Nie chciała zmian, ale on usilnie próbował. Delikatny wietrzyk rozwiewał jej rude kosmyki. Za jego sprawą na spokojnej Sekwanie pojawiły się delikatne fale, które kołysały łódkami przycumowanymi do brzegu. Po raz pierwszy od dawna czuła się dobrze w swoim ciele. Nieprzyjemne wspomnienia odsunęła od siebie, chcąc cieszyć się pobytem w tym mieście. Skręciła w jedną z uliczek, a z jej oczu zniknęła wspaniała rzeka. Coraz cichszy także był jej szum. Kochała Paryż. Kochała w nim to, że był taki niezmienny. Uwielbiała spoglądać na kamienice, które wyglądały tak, jakby czas się zatrzymał. Sama o tym marzyła. Pragnęła cofnąć czas i nigdy nie popełnić tych błędów, ale było już za późno. Oparła się o mur jednego z budynków i spoglądała przed siebie. Za witryną sklepową widziała młodą kobietę, która z ogromnym uśmiechem na twarzy mierzyła suknię ślubną. Obok niej stały trzy inne kobiety, które cieszyły się razem z nią. Poczuła w sercu ukłucie żalu. Nie wierzyła już w miłość. Miłość prawie ją zniszczyła. Nie pozostawiła po sobie nic, puste i bolesne wspomnienia. Wszechogarniająca samotność. Miłość zabrała jej najlepszego przyjaciela, którego już nigdy nie odzyska. Straciła wszystkich chociaż to nie ona była winna. Odwrócili się od niej tylko dlatego, że zerwała te zaręczyny. Cholera - zaklęła w myślach. Wszystko to, co w ostatnich minutach od siebie odsunęła, znów ją dopadło. Widziała Ron'a czerwonego ze złości w chwili, w której mówiła, że dłużej tak nie może. Pamiętała krzyk Ginny, gdy się o tym dowiedziała i zawiedziony wzrok Harry'ego. Oni naprawdę wierzyli, że Hermiona zostanie wkrótce panią Weasley. Włożyła do ucha białą słuchawkę i puściła ukochaną piosenkę. Znów coś zakuło ją w sercu.

Zawsze mówił, że nie rozumie tej piosenki...ale ja tak, ja tak...

Wsłuchała się w słowa, które tak idealnie oddawały jej uczucia. Minęło już osiem miesięcy, a ona wciąż czuła się tak, jakby to nastąpiło dopiero wczoraj. Wielokrotnie zastanawiała się nad tym, kto zabił ich miłość. Może nigdy jej nie było? Skąd miała wiedzieć. Ronald był pierwszą osobą, którą kochała. Tak jej się wydawało, ale byli zbyt różni. On we wszystkim widział tylko wady. Nie doceniał jej. Gdy piosenka dobiegała końca, na jej twarz wpełzł mimowolny, ale nieśmiały uśmiech. Pociągnęła za biały kabelek i owinęła go wokół iPoda, którego wrzuciła do swojej dużej czarnej torby. Znów ruszyła przed siebie, ale odrobinę pewniej. Przeszła parę metrów i już była prawie na miejscu. Dochodziła właśnie dwunasta, a więc pora lunchu. Przeszła na drugą stronę niewielkiej uliczki, a jej twarz rozjaśnił prawdziwy uśmiech.  W duchu dziękowała Merlinowi za swoje szczęście. Dziękowała za to, że był środek tygodnia i jej ukochana restauracja była pusta. Weszła do środka i zajęła wolne miejsce, tuż pod oknem. Lokal nie był duży, ale tłumnie uczęszczany. Wnętrze nie było nowoczesne - wręcz przeciwnie, widać było tutaj minione lata. Za to właśnie kochała to miejsce. Za wysokie, skórzane siedzenia i kelnerów odzianych w staromodne koszule, z obowiązkową kamizelką i czarne muszki. Zamówiła sobie zupę cebulową i w czasie oczekiwania na danie wpatrywała się w krajobraz. Paryż był miastem, którego nigdy nie miała dosyć. Miało urok, który nigdy nie przeminie. Czuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła głowę i zamarła. Wiedziała, że na jej twarzy maluje się szok. Spoglądała na mężczyznę, którego nie spodziewała się spotkać. Nie tutaj. Nie w tym życiu. Patrzył na nią swoimi oczami, które wydawały jej się nad wyraz piękne. Jego twarz pozostawała kamienna - jakby analizował coś w swojej głowie, toczył jakąś zaciętą walkę. Wyglądał zupełnie inaczej aniżeli w jej pamięci. Ubrany w dopasowane jeansy, szarą koszulkę z wycięciem w serek i pleciony biały sweter z ładnym odwijanym kołnierzem do połowy klatki piersiowej. Przyglądała mu się z ogromnym zaciekawieniem. Po raz ostatni widziała go ponad pięć lat temu. Od tamtej pory nie miała o nim żadnych wieści. On także jej się przypatrywał. Jakież było jej zdziwienie kiedy podniósł się z krzesła barowego i ruszył w jej kierunku. O mały włos nie zachłysnęła się powietrzem. Nie tego się spodziewała. 

- Hermiona Granger, miło cię widzieć - z jego głosu emanowała szczerość. Owładnęło nią dziwne i nieopisane uczucie.
- Draco Malfoy, co tutaj robisz? - spytała zdziwiona.
- Mogę usiąść? - spytał grzecznościowo, a ona tylko kiwnęła głową - mała przerwa w interesach - uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby. Widziała go takim po raz pierwszy w życiu. Znała go przecież tyle lat, codziennie mijała na szkolnych korytarzach, ale czy tak naprawdę coś o nim wiedziała?
- To niesamowite, że spotykam cię akurat tutaj - szepnęła i oparła głowę na ręce. Próbowała coś wyczytać z jego twarzy. Czekała na moment, w którym jego zachowanie się zmieni i zwyzywa ją jak za szkolnych lat.
- Także jestem zaskoczony - przyznał z powagą. Ta sytuacja była nad wyraz nienaturalna. Nie sądziła, że możliwa jest taka zmiana w tym człowieku - mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłem albo, że nie zjawi się tutaj za moment rudzielec i nie będzie chciał rzucić we mnie avadą - jego twarz znów rozjaśnił piękny uśmiech, a ona musiała powstrzymać się od westchnięcia.
- Nie jestem już z Ronem - wydawał się być szczerze zaskoczony jej słowami - nie powiem jednak, aby to spotkanie było dla mnie komfortowe - przyznała z lekką nutą żalu w głosie. Nie potrafiła zapomnieć o tych wszystkich latach upokorzeń.
- Rozumiem. W takim razie już pójdę - podniósł się z miejsca, a ją ogarnęła nagła panika.
- Nie to miałam na myśli - szepnęła. Znów usadowił się na skórzanej sofie i wbił w nią swoje spojrzenie. Jego tęczówki były błękitne niczym wody oceanu Atlantyckiego obijającego się o brzeg słonecznych plaż na Wyspach Bahama. Były niesamowite. Dlaczego nie zauważyła tego wcześniej? Musiała przyznać, że Draco Malfoy był naprawdę przystojnym mężczyzną. Biła od niego pewność siebie, która jeszcze bardziej potęgowała jego urodę. Miał przede wszystkim pieniądze, które zapewne przyciągały w jego stronę wiele kobiet.
- Czym się zajmujesz? - zapytał nagle. Zupełnie tak, jakby to pytanie już od dłuższego czasu krążyło mu po głowie.
- Niczym nadzwyczajnym. Pracuję w mugolskiej bibliotece - roześmiał się na głos, a ona wpatrywała się w niego jak urzeczona. 

Odchylasz głowę, śmiejąc się jak mały dzieciak...

- Nie wiedziałam, że to aż takie śmieszne - dodała z przekąsem. Jego reakcja zaskoczyła ją całkowicie. Ronald nigdy nie śmiał się z jej słów.

Dla mnie to dziwne, że uważasz iż jestem zabawna bo on nigdy tak nie myślał...

- To jest przezabawne. Zawsze sądziłem, że zawojujesz Ministerstwo. Ty tymczasem pracujesz w mugolskiej dzielnicy. Jesteś naprawdę nieprzewidywalną osobą, Granger - usilnie dopatrywała się w nim znanego sobie chłopaka, ale jego nie było. 
- Ty także, Malfoy - czekała na jego reakcję. Spodziewała się wszystkiego, co najgorsze.
- Co przez to rozumiesz? - uniósł do góry prawą brew, a ręce ułożył na stole. Był niebezpiecznie blisko niej.
- Miałam na myśli to, że po tych wszystkich latach siedzisz tutaj, jak gdyby nigdy nic i tak po prostu ze mną rozmawiasz - spuściła głowę. Nadmierna szczerość z jej strony mogła mieć odwrotny skutek.
- A czego się spodziewałaś? - zapytał, a uśmiech znikł z jego twarzy. Znów stała się kamienna, ale jego oczy nie były takie...martwe? 
- Mniej więcej tego, że znów zostanę szlamą - dodała cichutko, a jego jakby sparaliżowało. Wyprostował się nagle i wpatrywał w nią z nieodgadnioną miną.
- Masz rację. Takie zachowanie do mnie pasuje, prawda? 
- Nie to... - zaczęła, ale przerwał jej gestem ręki.
- Oboje wiemy, że to chciałaś powiedzieć. Nie dziwię się. Cieszę się, że na dzień dobry nie rzuciłaś we mnie tą bagietką - wskazał na kawałek pieczywa, który leżał na talerzu zaraz obok jej zupy cebulowej. Kiedy to danie znalazło się przed nią? Zupełnie tego nie zauważyła. Roześmiała się. Naprawdę szczerze. Musiała przyznać, że był naprawdę zabawny. Był taki inny od chłopaka, którego znała. Był całkiem inną osobą. Co go tak zmieniło?
- Przepraszam. Ciężko uwierzyć w ludzką przemianę - ugryzła kawałek bagietki, która według blondyna miała być jej bronią - chcesz? - pomachała mu przed oczyma pieczonym kawałkiem bułki, ale on pokręcił głową.
- Wierzę, że jest ciężko, ale całkiem nieźle sobie radzisz - znów się uśmiechnął, a ona po raz kolejny uświadomiła sobie, że ten mężczyzna naprawdę jest innym człowiekiem.
- A z czym nie jestem sobie w stanie poradzić? - uniosła jedną brew do góry, a sekundę później wybuchnęła śmiechem widząc jego zaskoczoną minę.
- Przedrzeźniasz mnie? - spytał groźnie, ale wyczuła w jego głosie wesołość.
- Jakże bym śmiała - udawała powagę, ale jej nie wychodziło. Miała naprawdę dobry nastrój. Nie sądziła, że mogłaby kiedykolwiek prowadzić taką rozmowę z tym mężczyzną.
- Na jak długo przyjechałaś? - spytał sącząc swój drink.
- Wieczorem mam samolot powrotny - zerknęła na niego i mogłaby przysiąc, że na jego twarzy pojawił się cień zawodu - a ty?
- Zostaję do końca weekendu. Jeżeli chcesz możesz wrócić razem ze mną - spojrzała na niego zaskoczona.

Nawet nie wiesz jakie to miłe z twojej strony, ale ja wiem...

- Nie chcę sprawiać kłopotów - bąknęła nieśmiało. Nie spodziewała się takiej propozycji z jego strony.
- To żaden problem. Mam prywatny odrzutowiec, a więc to żaden kłopot. Byłoby mi miło jeżeli zgodziłabyś się zjeść ze mną jutro obiad - uśmiechnął się czarująco, a ona już wiedziała, że nie będzie mu w stanie odmówić. Jak to możliwe, że tak nagle zapomniała o bolesnej przeszłości jaka ich łączyła?
- Z największą przyjemnością - kiwnęła głową w stronę kelnerki, a gdy ta podeszła do ich stolika zamówiła sobie kawę i tort czekoladowy. Pogrążyli się w rozmowie na dobrych parę godzin. Opowiedział jej o swojej przemianie i o tym dlaczego zdecydował się zmienić swoje życie. Opowiadał o swoim życiu, karierze, o wszystkim. Była zdziwiona jego szczerością, ale nie pozostała mu dłużna. Opowiedziała o swoim nieudanym związku z Ronem i marzeniach, które pogrzebała. Była zafascynowana jego osobą. Jego zachowanie kompletnie ją zaskoczyło, ale wiedziała już, że danie mu drugiej szansy będzie dobrym posunięciem. W ciągu tych kilkudziesięciu minut cała smutna przeszłość odeszła w zapomnienie. Już nie patrzyła na niego jak na człowieka, który tak bardzo ją skrzywdził. Spoglądała na niego jak na wspaniałego mężczyznę, którego tak naprawdę dopiero co poznawała.

Opowiadasz różne historie i nie wiesz czemu wydaję się trochę nieśmiała, ale ja wiem...

- Naprawdę cieszę się, że na siebie wpadliśmy - rzekł ostrożnie dobierając słowa zupełnie tak, jakby nie chciał jej spłoszyć. Spojrzała na niego i już wiedziała, że jest stracona. 
- Ja także - uśmiechnęła się lekko i zawstydzona spuściła wzrok. Jej serce nagle zaczęło szybciej bić, a ona wiedziała, co to oznacza. Ale to nie było możliwe. Przecież już dawno temu przestała wierzyć w takie rzeczy. Wystarczyło jednak, że na niego spojrzała, a jej serce samo przyspieszało.

Spędziłam ostatnie osiem miesięcy myśląc, że miłość jedynie rani, niszczy i dobiega kresu. Lecz w środę w kawiarni obserwowałam jak zaczyna się na nowo...

- Powinniśmy się już zbierać - spojrzała na niego zaskoczona, a później wzrokiem zlustrowała kawiarnię, która była już całkiem pusta. Spojrzała za okno i niemal krzyknęła gdy uświadomiła sobie, że jest już ciemno.
- Nie wiedziałam, że już tak późno - westchnęła niechętnie i podniosła się z miejsca. On zrobił to samo. Przepuścił ją w drzwiach i oboje wyszli na skąpane w mroku uliczki miasta miłości. Zapanowała między nimi cisza, która żadnemu nie przeszkadzała. W pewnym momencie Draco chwycił jej dłoń i przyciągnął ją bliżej siebie, tak, że teraz stykali się ramionami. Kątem oka widziała jego radosną twarz. Czyżby to z jej powodu? Pogrążona była w swoich myślach, ale po raz pierwszy od dawna naprawdę szczęśliwa. Jej myśli nie zaprzątały już bolesne wspomnienia. Czuła się radosna, a uśmiech sam pchał się na jej usta. Czuła jego ciepło przy sobie i to sprawiało, że miała ochotę skakać z radości. Wiedziała już, że te parę godzin sprawiło, że zaczęła zakochiwać się w tym człowieku. Wiedziała już, że powrót do Londynu pewnie sprawi, że wróci do rzeczywistości. Była pewna, że tam ten romans się zakończy, ale to nie miało znaczenia. Była szczęśliwa. Tu i teraz.
- O czym myślisz? - spytał cicho i objął ją ramieniem.
- O niczym ważnym - westchnęła.
- Nieprawda. Widzę to. Próbujesz coś rozgryźć - stanął przed nią tak nagle, że odbiła się od jego klatki piersiowej, ale ją przytrzymał by nie upadła.
- Zastanawiałam się, co będzie po powrocie do Anglii - spuściła głowę.
- A co ma być? - uśmiechnął się figlarnie.
- Tego właśnie się boję - uciekła wzrokiem wpatrując się w Sekwanę oświetloną tysiącem świateł.
- Myślę, że na tą rozmowę przyjdzie jeszcze czas. Póki, co jesteśmy w mieście miłości - puścił jej oczko i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Objął ją rękoma, a ona ułożyła głowę na jego klatce piersiowej - naprawdę przyjemne uczucie - mruknął wdychając zapach jej włosów.
- Mhm - wydusiła z siebie przyciśnięta do jego torsu. 
- Nie uciekniesz mi tak szybko - szepnął w jej ucho, a potem podniósł jej podbródek i pocałował. Oddała go równie mocno. Pragnęła tego od momentu, w którym uświadomiła sobie, że tylko on jest w stanie zaakceptować jej duszę taką, jaką była. Była szczęśliwa bo

Po raz pierwszy przeszłość jest przeszłością...



***

Z dedykacją dla Ani. Mam nadzieję, że nie zniszczyłam tego aż tak bardzo, a ręka nie świerzbi cię tak mocno, że masz ochotę mnie udusić.

13 komentarzy:

  1. ooo jaaaa .. jaki ładny jest ten rozdział.. i ten słowa pisane pochyłą czcionką .. dodają temu rozdziałowi takiego charakteru :)
    strasznie mi się spodobal ten rozdział ;)
    i końcowka zajebista ;p
    czekam na next xd

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. W bardzo romantycznym klimacie utrzymane opowiadanie. Ślicznie ubierasz zdania w słowa. Scena z Hermioną i Draco jak najbardziej udana. Ale w sumie myślałam, że zamiast zmieniać scene, że coś wydarzy na spotkaniu w rozdziale poprzednim. A tu takie fajne miłe zaskoczenie. ^^
    No cóż nie pozostaje mi nic innego jak czekać na dalszy bieg akcji.
    Pozdrawiam
    Karmelek

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, ekstra, bomba, trąba:D!! Jest pięknie i niech tak pozostanie:D mmmm jaki Draco jest idealny <buja_w_obłokach):D
    Świetnie Ci idzie:)
    Pozdrawiam Ewelka:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne opowiadanie. Bardzo fajnie napisane. Rozpływałam się gdy to czytałam.
    Pozdrawiam
    Kate :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cuudne opowiadanie! Uwielbiam to jak piszesz, wczoraj i dzisiaj przeczytałam wszystko co jest na blogu. Moje ulubione, to to, w którym Draco zmienia się w bestię - takie właśnie historie lubię - niby cały świat je zna, a tu inni bohaterzy, którzy sprawiają, że człowiek odzyskuje wiarę w to, że ludzie nie piszą i czytają książek tylko o wampirach, emanujących złem, w których coś takiego jak dobro nie istnieje, albo różnica między nim, a "ciemną stroną mocy" jest zatarta.
    W każdym razie, twoje opowiadania są świetne!
    Finite

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne.. Fajnie nawiazujesz miniaturki do piosenek Taylor Swift. Osobiście mam świra na jej punkcie ;D . Kiedy następna miniaturka?
    Ellie

    OdpowiedzUsuń
  7. A mogłabys zrobic miniaturke pod tekst piosenki All too well - Taylor Swift?
    Ellie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bardzo mocno błagam ;)
      -Ellie

      Usuń
    2. Taka miniaturka na pewno się pojawi - mam nadzieję, że już niedługo.

      Usuń
    3. Ooo super, uwielbiam Cie. Aa nie moge sie doczekać :)))
      'Ellie

      Usuń
  8. Bardzo specjalną wiadomość co do tej miniaturki już dostałaś.
    Teraz komentuję bardziej namacalnie.

    Dziękuję.
    Nawet nie wiesz jakie to miłe z twojej strony, że zgodziłaś się to napisać, ale ja wiem. Ja wiem.
    Ja uwielbiam Taylor Swift. To jest fakt i tyle. Ale ta piosenka jest jedną z moich ulubionych nie z powodu muzyki, wykonania live czy teledysku. Chodzi o jej słowa. One opowiadają prostą historię, w bardzo nieskomplikowany sposób. Ale dobór tych słów nie jest przypadkowy, a historia tak ważna i tak, życiowa jak tylko może być.
    Uwielbiam teledysk do tej piosenki, ale naprawdę sądzę, że Emma i Tom o wile lepiej pasowali by d grania w nim. Tak dobrze to widzę w swojej głowie! A potem czytam twoje opowiadanie i tylko utwierdzam się w tym przekonaniu.
    Naprawdę nie rozumiem dlaczego wydaje ci się, że odeszłaś od teledysku. Ani trochę tego nie zrobiłaś!
    To jak przedstawiłaś Hermionę, ten powód, dla którego zostawiła Rona to bajka! To jest tak wiarygodne, że chyba bardziej już nie mogłoby być. A Draco jest ujmujący. Jego reakcje nie są ani trochę przesadzone.
    Podoba mi się jak prowadzisz akcję - powoli, ale konkretnie. Wiesz na czym się skupić, a co odpuścić.
    W końcu jesteś mistrzynią miniaturek.
    Gdybym mogła wysłałabym cię do Paryża i z tą piosenką w iPodzie, byś mogła się tam zakochać.
    Dziękuję,
    Ania

    ...but I do...

    OdpowiedzUsuń
  9. Słodziutkie do bólu...?
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy