Początek końca.
Przechadzała się oświetlonymi uliczkami Paryża. Miasto pochłonęła noc, której dzień ustąpił chwilowo miejsca w ich nieustannej walce o dominację. Odgłos jej kroków odbijał się echem od brukowanego chodnika. Podziwiała piękne widoki i rozmyślała nad sobą i swoim życiem. Mimo iż była jeszcze młoda, miała niespełna dwadzieścia lat, dźwigała na swoich plecach ogromny bagaż doświadczeń. Wiele już przeszła jak i zapewne jeszcze wiele na nią czekało. Podziwiała wystawy sklepowe pogrążone w ciemności, na które padało jedynie nikłe światło ulicznych latarni. Co chwila przystawała przy jakiejś witrynie i podziwiała kreacje mieszczące się po drugiej stronie szyby. Wpatrywała się w rzeczy, na które nigdy nie będzie jej stać. Za każdym razem ta sama sytuacja. Stawała na wprost brutalnej rzeczywistości by po chwili ruszyć w dalszą drogę. Ciszę przerwał zegar na ratuszu wybijający godzinę dwudziestą drugą. Przyspieszyła kroku w obawie, że się spóźni. Skręciła w jedną z zaciemnionych uliczek i jej oczom ukazał się budynek a na nim ogromny szyld. "Rose Noir"* głosił napis umieszczony nad wejściem. Westchnęła głęboko i nacisnęła klamkę wchodząc do środka.
***
* Rose Noir – Brudna Róża. Po francusku brzmi zdecydowanie lepiej.
Aby nie robić zastoju na blogu i by ktoś nie pomyślał, że odeszłam postanowiłam systematycznie publikować tutaj opowiadanie, które widnieje na onecie. Na miarę możliwości będę sukcesywnie poprawiać rozdziały i je dodawać. Autorskie opowiadanie za bardzo pochłonęło moje myśli - nie jestem w stanie napisać czegokolwiek innego, a być może jest ktoś, kto nie czytał tej historii.
Pozdrawiam i zapraszam na sekrety przeszłości
EDIT:
Zapomniałam dopisać, że inspiracją do powstania tego opowiadania była piosenka Patrycji Markowskiej - Księżycowy i wszystko, co nie ma osobnego podkładu muzycznego, najlepiej czytać właśnie przy tym utworze.
EDIT:
Zapomniałam dopisać, że inspiracją do powstania tego opowiadania była piosenka Patrycji Markowskiej - Księżycowy i wszystko, co nie ma osobnego podkładu muzycznego, najlepiej czytać właśnie przy tym utworze.
Uwielbiam to opowiadanie! Po prostu je kocham! Jest moim ulubionym!
OdpowiedzUsuńW sumie to teraz tak myślę, że to właśnie dzięki niemu się poznałyśmy. Jestem mu bardzo wdzięczna.
Twoje onetowskie opowiadanie - jakoś tak się już u mnie przyjęła ta nazwa - było moim pierwszym, które zaczęłam regularnie czytać i komentować, jakby bo tylko końcówkę, bo późno je znalazłam, a raczej koleżanka mi podała;D co prawda komentowanie znowu nie idzie mi najlepiej, ale nadrobię wszystkie miniaturki - teraz masz oficjalną obietnice więc możesz mnie ścigać ;).
Naprawdę bardzo dziekuje za tą historię jeszcze raz. Mimo, że ją znam i często do niej wracam, szczególnie do moich ulubionych momentów, to i tak będę ją sobie czytać po kolei jak będziesz dodawać.
Może nawet uda mi się komentować regularnie to opowiadanie, bo na onecie zaczęłam czytać pod koniec i skomentowałam tylko kilka.
Pozdrawiam i życzę weny na sekrety!
Madzia
ja nie czytalam i bardzo chetnie nadrobie braki! powodzenia z autorskim opowiadaniem ;) fraglesik.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tego opowiadanie i chętnie nadrobię zaległości. Zaintrygowałaś mnie prologiem. Czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Chciałabym zwròcić uwagę, że nazwa restauracji jest błędna. Po pierwsze zawsze musi być rodzajnik i we francuskim przymiotnik występuje po rzeczowniku no i na koniec noir znaczy czarny, a nie brudny.
OdpowiedzUsuńPoza tym blog baaaaaaaaaardzo mi się podoba.
-Lola
Czyli ostatecznie, restauracja powinna nazywać się.: La rose noir. <3
OdpowiedzUsuń-lola