piątek, 8 marca 2013

Beauty and the beast.

Dobrze widzi się tylko sercem. 
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu...



W małym pomieszczeniu, w którym jedynym źródłem światła był ogień wesoło trzaskający w kominku, siedziały trzy osoby. Co chwilę słychać było ich śmiech.
- Draco uspokój się w końcu! - krzyknęła dziewczyna o brązowych oczach - przez ciebie w życiu nie usłyszę tej historii - uderzyła go w ramię.
- Dobra, dobra. Już się tak nie denerwuj - rozcierał sobie obolałe ramię.
- Zaczynaj SweetChoco - Hermiona podciągnęła nogi na kanapę i rozłożyła się wygodniej.
- Dawno, dawno temu żył sobie pewien blondwłosy...
- Nie, nie. Żartujesz sobie? - żachnął się Draco
- O co ci chodzi? - fuknęła na niego oburzona autorka.
- Dawno, dawno temu? Serio? Na nic lepszego cię nie stać? - posłał jej swój ironiczny uśmiech.
- Nie zaczynaj. Mogę cię uśmiercić w każdej chwili - widziała przerażenie w jego oczach.
- Słyszałaś? Ona mi grozi! - spojrzał błagalnie na Hermionę, ale ona śmiała się w najlepsze.
- Dobrze ci tak - rzuciła w niego poduszką i dalej się śmiała.
- Jak się nie uciszycie to wychodzę! - obrażony Draco założył ręce na pierś demonstrując w ten sposób swoje niezadowolenie, a Hermiona zakryła usta dłońmi usiłując powstrzymać atak śmiechu.
- Zapamiętać sobie: nie przerywać dopóki nie skończę! - rzuciła im rozwścieczone spojrzenie i zrobiła głęboki wdech.

Dawno, dawno temu w odległej dzielnicy Londynu mieszkał pewien blondwłosy chłopak. Był najprzystojniejszym młodym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziały ludzkie oczy. Takie też miał o sobie mniemanie. Jego ego przez wszystkie lata urosło do wysokości Mount Everestu. Wszystko pogarszał fakt, że jego rodzice byli niesamowicie bogaci. Z nikim się nie liczył uważając się za pana świata. Dziewczyny zmieniał jak rękawiczki, nie wiedział, co to miłość. Dla niego coś takiego nie istniało, a dwa magiczne słowa nigdy nie przeszły przez jego gardło. Wszystko zmieniło się feralnego dnia gdy na jego drodze stanęła potężna wiedźma, która władała magią sprzed setek stuleci. Rzuciła na niego urok, który od tamtej pory sprawił, że przystojny blondyn zamienił się w chodzącą bestię. Żaden z magomedyków nie potrafił nic na to poradzić. Nikt nie znalazł czaru, który odwróciłby skutki tego uroku. Zaklęcie było nad wyraz proste, ale z drugiej strony prawie niewykonalne - musiał w ciągu roku usłyszeć 'kocham cię', ale słowa te musiały być szczere, wypowiedziane z głębi serca. Chłopak się załamał. Zamieszkał w domku rodziców na obrzeżach Londynu, w prawie bezludnej dzielnicy. Nie chciał, aby ktokolwiek go oglądał. Minęły już cztery miesiące od dnia, w którym stał się bestią. Nie wyszedł z ukrycia nawet na moment. Całe dnie spędzał zamknięty w swojej posiadłości, z każdą chwilą popadając w większą depresję. Towarzyszyła mu tylko jego opiekunka. Tylko ona była jego łącznikiem z dawnym światem. Z początku wydawało mu się, że to tylko sen. Prawda docierała do niego za każdym razem gdy spoglądał w lustro. Nie potrafił na siebie patrzeć. Cała jego twarz pokryta była porozcinanymi i niezrośniętymi bliznami. Podobnie też wyglądało jego ciało. Był załamany. Za to, co go spotkało, obwiniał cały świat, ale nie siebie. Nie widział swoich błędów. Miał już dość siedzenia w domu. Dzisiejszej nocy postanowił opuścić swoje więzienie. Pragnął poczuć chłód jesiennego wiatru i usłyszeć śpiew ptaków, zanim odlecą do ciepłych krajów. Gdy na dworze zapanował zmrok narzucił na siebie bluzę z kapturem, którym szczelnie zakrył swoją twarz. Włożył różdżkę do spodni i opuścił dom. Wszedł w ciemną uliczkę, która prowadziła do zamieszkiwanej przez wielu części dzielnicy. Spoglądał w ziemię tak, aby nie padł na niego żaden promień światła, aby nikt go nie zobaczył. Wiedział jaka byłaby reakcja. Ktokolwiek by na niego nie wpadł uciekłby z krzykiem w popłochu. Nie chciał tego. Szedł przed siebie, tam gdzie niosły go nogi. Nagle do jego uszu dobiegł kobiecy krzyk. Przystanął na chwilę chcąc się upewnić czy nie był on tylko jego omamem, ale kiedy usłyszał go ponownie, bez zastanowienia ruszył w stronę, z której dobiegał. Wyjrzał zza muru i dostrzegł pięciu mężczyzn i kobietę, która leżała na ziemi. Na jej widok coś w nim drgnęło, coś kazało mu działać. Czym prędzej podbiegł do gromadki ludzi i rozbroił wszystkich napastników. Jeden z mężczyzn okazał się być jej przyjacielem. 
- Jeszcze się spotkamy, a wtedy ona zginie - oprawca splunął im pod nogi i teleportował się z głośnym trzaskiem.
- Kim jesteś? - spytał rudzielec.
- Nie ważne. O co chodziło? Co jej grozi?
- Chcą ją zabić przez wzgląd na jej ojca, który wisi im jakieś pieniądze. Mam być jej ochroniarzem.
- I jak widzę kiepsko ci to wychodzi - syknął pod nosem.
- Masz lepszy pomysł? - to było pytanie, na które nie oczekiwał odpowiedzi.
- Mam 
W tamtej chwili w głowie Dracona Malfoy'a zrodził się diaboliczny plan. Wciąż jednak nie wiedział dlaczego wpadł na ten pomysł. Takie zachowanie było do niego niepodobne, nie było w jego stylu. Dwa dni później w jego zamknięciu pojawiła się piękna dziewczyna o ciemnobrązowych, prawie czarnych włosach i bursztynowo-brązowych oczach. Gdy ujrzał ją na progu zaniemówił. Znał ją. Przed laty chodzili razem do szkoły, ale on nic o niej nie wiedział. Wtedy wydawała mu się przeciętna, nieatrakcyjna - była nie w jego stylu, ale w tamtej chwili była dla niego aniołem. Jego serce znów drgnęło. Lisa pokazała jej pokój, z którego było wyjście na balkon. Miała widok na ogród, który mimo później pory roku był przepiękny. Mięły kolejne dwa miesiące, ale on ani razu z nią nie porozmawiał. Unikał jej towarzystwa. Codziennie zanosił pod jej drzwi posiłki i pukał. Chował się za ścianą aby go nie zobaczyła, ale te parę sekund, przez które mógł na nią patrzeć dawały mu nieopisane szczęście. Pewnego popołudnia wszystko się zmieniło. Spędzał je w ogrodzie łapiąc ostatnie promienie słońca. Listopad dobiegał końca, co oznaczało, że już niedługo spadnie śnieg i nadejdą święta.
- Nie protestowałam kiedy zamknęliście mnie tutaj, ale mam tego dość - usłyszał jej głos i błyskawicznie naciągnął na siebie kaptur - powiesz mi, co tutaj robię? - stała parę kroków za nim. 
- Dbasz o życie - rzekł stanowczo. Naprawdę się martwił, że tamtego dnia mogła zginąć.
- Prędzej umrę z nudów niż ktoś mnie zabije - prychnęła poirytowana.
- Jest aż tak nudno? - nie odważył się odwrócić.
- Jest gorzej. Od dwóch miesięcy nie zamieniłeś ze mną nawet słowa, aż do dzisiaj - słyszał jak się zbliża.
- Nie podchodź! - krzyknął spanikowany.
- O co chodzi? - sparaliżowało ją. Nie spodziewała się wybuchu jego złości. Nic jeszcze nie zrobiła.
- Po prostu nie chcę, abyś na mnie patrzyła - szepnął spokojnie.
- Dlaczego? 
- Bo jestem odrażający - wyznał i zatopił twarz w dłoniach. Poczuł jej dotyk i napiął mięśnie. Wyczuła to. Powoli odsunęła jego ręce i spojrzała mu w oczy. Nie uciekła chociaż widziała jak odrażającym jest człowiekiem. Nie zobaczył w jej oczach strachu ani przerażenia. Wydawało mu się, że patrzyła na niego po prostu jak na człowieka, a nie potwora.
- Nie jesteś odrażający. Widziałam już gorsze rzeczy - uśmiechnęła się delikatnie i wstała. 
- Czekaj! - zerwał jedną czerwoną różę i podał ją dziewczynie. Jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej kiedy wdychała jej słodki zapach.
- Dziękuję - wróciła do domu, a on czuł się jeszcze bardziej szczęśliwy. Parę dni później nadeszły święta. Każdą wolną chwilę spędzał z Hermioną. Pokazał jej swoje ulubione miejsca w całym Londynie. Oprowadził ją po ogrodzie i każdego dnia dawał jej jedną różę. Im bardziej ją poznawał, tym mocniej żałował, że nie zwrócił na nią uwagi wcześniej. Była niesamowicie dobrą osobą z piękną duszą. Opowiedziała mu o swoim największym marzeniu - chciała wyjechać w podróż do Australii. Wiedział, że mógł je spełnić, mógłby nawet wyjechać z nią. Nie zgodziłaby się. Nie była taka, jak inne dziewczyny, które znał. Nie interesowały jej pieniądze. 
- Co czytasz? - spytał, wchodząc do salonu. Siedziała przy kominku i wertowała kartki jakiejś książki, której nie znał.
- Nic takiego - delikatnie ją zamknęła i uśmiechnęła się w jego stronę. 
- Opowiedz mi. Chciałbym się dowiedzieć, co cię tak zainteresowało - usiadł na ziemi obok jej fotela.
- Historia o dziewczynie, której chłopak ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a ona przez następny rok otrzymuje od niego listy miłosne.
- Jak się kończy?
- Jej samobójstwem. Nie była w stanie poradzić sobie z jego utratą. Lubię tę historię. Opowiada o sile prawdziwej miłości, której nie zabiła nawet śmierć. Kocham też listy. Dzisiaj nikt ich już nie pisze, nie ma romantyczności - podniosła się z fotela i chciała odstawić książkę na półkę, ale coś z niej wypadło. Spojrzał na kawałek papieru i zamarł.
- Kto to? - z ruchomej fotografii spoglądał na niego on sam. Pamiętał tamten dzień. Bal w ostatniej klasie w Hogwarcie, musiał zrobić z nią to zdjęcie - oboje byli prefektami.
- Pewien dupek ze szkoły, który myślał, że jest najwspanialszym człowiekiem świata - wyrwała z jego dłoni fotografię i włożyła z powrotem do książki.
- Byliście przyjaciółmi?
- Nie. Porozmawiał ze mną tylko raz - westchnęła, opadając na fotel.
- Więc był idiotą - przyznał z goryczą.
- Masz rację. Był idiotą, ale było w nim coś takiego, co sprawiało, że czułam się jakbym go znała. Było w nim coś takiego, co jest także we mnie. Chował się za maską - wpatrywała się w trzaskający w kominku ogień.
- Co się z nim stało? - zadał kolejne pytanie. Sam nie wiedział dlaczego to robił. Dlaczego był zły, że dziewczyna lubiła jego starą wersję? Prawdopodobnie dlatego, że tamten Malfoy przepadł i już nigdy nie wróci.
- Nie wiem. Zniknął - spojrzała na niego swoimi pięknymi oczyma, a jego serce znów drgnęło.
- Chodź - podał jej swoją dłoń, którą uchwyciła.
- Dokąd idziemy? - nie była pewna dokąd zmierzają. Zawsze trzymał coś w zanadrzu. Pamiętała ich nocną wyprawę do parku albo łyżwy. Żałowała tylko, że wszystko, co razem robili działo się pod osłoną nocy. Rozumiała go. Ludzie nie byli tolerancyjni. Dla nich liczył się tylko wygląd, ale ona taka nie był. On nie był takim człowiekiem. Był dla niej wspaniałym przyjacielem.
- Widziałaś kiedykolwiek wschód słońca? - pokręciła głową. Usiedli w ogrodzie i spoglądali przed siebie. Z każdą minutą robiło się coraz jaśniej i stopniowo gasło światło ulicznych lamp. Ułożyła się na jego kolanach, a on głaskał jej włosy. Nie pamiętała nawet kiedy zmorzył ją sen. Uniósł ją na rękach i zaniósł do jej sypialni. Delikatnie ułożył ją na łóżku i przykrył kołdrą. Spojrzał na nią po raz ostatni i zamknął za sobą drzwi.
Ze smutkiem odliczał czas. Zostało mu parę dni do momentu, w którym już na zawsze ma stracić nadzieję. Hermiona dzisiaj wyjeżdżała na wycieczkę, którą jej podarował. Pamiętał jaka była zła, gdy zobaczyła bilet lotniczy. Nie odzywała się do niego przez dwa tygodnie, ale on wiedział, że dobrze postąpił. W końcu ustąpiła i zgodziła się wyjechać. Jej walizka stała spakowana w holu, a ona z żalem wpatrywała się w chłopaka.
- Jesteś pewien, że powinnam jechać?
- Tak - objął ją ramieniem - przeczytaj to, gdy będziesz w samolocie - uśmiechnął się do niej.
- Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem - nie zdążył już nic powiedzieć bo jej już nie było. Żałował, że podarował jej ten list. Na co liczył? Że go pokocha, że spojrzy jak na mężczyznę? Był idiotą. 
Siedziała w poczekalni i czekała na komunikat o odlocie jej samolotu. Przypomniała sobie o liście, który podarował jej Kylar. Rozwinęła pergamin, a jej oczom ukazało się pochyłe pismo.

Droga Hermiono!
Mówiłaś, że żałujesz, że nikt już dzisiaj nie pisze listów. Postanowiłem więc zaadresować jeden do ciebie. Chcę ci podziękować za wspaniałe dni, które razem spędziliśmy. Dzięki tobie nie czułem się tak do końca potworem, którym jestem. Patrzyłaś na mnie jak na człowieka, a w twoich oczach nie widziałem przerażenia. Dziękuję za twoje słowa i za twoją obecność. Uczyniłaś mnie szczęśliwszym i lepszym człowiekiem. Myślę, że się w tobie zakochałem...
Kylar

Dlaczego podarował jej ten list dopiero dzisiaj? Dlaczego nie powiedział jej tego prosto w oczy? Dzisiaj były walentynki, które mogli spędzić razem, a on chciał wysłać ją na drugi koniec świata, zostawiając ją tylko z listem. Puściła się biegiem przez gmach lotniska. Musiała dotrzeć do niego jak najszybciej. Wybiegła na zewnątrz i teleportowała się w ciemnym zaułku, tuż za kontenerem na śmieci. Jak burza wpadła do jego domku nad jeziorem, w którym spędzili ostatni miesiąc.
- Kylar - krzyknęła zdyszana.
- Hermiona? Co ty tutaj robisz? - spoglądał na nią zaskoczony.
- Przeczytałam twój list - wydyszała
- Nie powinnaś była. Zapomnijmy o nim - odwrócił się do niej plecami.
- Chcesz mi powiedzieć, że to nieprawda? -  jej spojrzenie wwiercało się w jego plecy, ale on wciąż uparcie milczał - Kylar - podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu - popatrz na mnie
- Zapomnijmy o tym - powtórzył z naciskiem, ale spojrzał na nią. 
- Nie mogę - przyznała szeptem. Była pewna swoich uczuć. Nic się więcej dla niej nie liczyło
- Dlaczego? - nie wiedział, o co jej chodzi.
- Kocham cię - szepnęła i stając na palcach, wpiła się w jego usta. Była szczęśliwa. Tylko on miał dla niej znaczenie. Tylko przy nim czuła się bezpiecznie. Kiedy odsunęła się od niego była przerażona. Zamiast Kylar'a stał przed nią Dracon Malfoy.
- Wytłumaczę ci to - jąkał się. 
- Nie musisz. Zrozumiałam to już dawno temu - uśmiechnęła się i dotknęła dłonią jego policzka. Już wiedziała dlaczego wydawał jej się taki podobny. Zrozumiała dlaczego mieli tyle wspólnych cech. Mieli te same oczy, które uwielbiała. Utonęła w jego uścisku. Była naprawdę szczęśliwa.

- I żyli długo i szczęśliwie - SweetChoco odetchnęła z ulgą. Spojrzała w bok gdzie Hermiona ukradkiem wycierała łzy, a Dracon siedział naburmuszony - o co ci chodzi, Malfoy?
- Jak mogłaś zrobić ze mnie potwora? - krzyknął oburzony swoim opisem w jej historii.
- W ogóle nie jesteś romantyczny - Hermiona chlipnęła i zapuchniętymi oczami spojrzała na autorkę - piękna historia - wydmuchała nos w chusteczkę.
- Nie rozumiem kobiet - westchnął Malfoy i wlepił swój wzrok w dziewczynę.
- Dlaczego wybrałaś akurat tę bajkę? - SweetChoco się zamyśliła. Sama nie wiedziała dlaczego ją wybrała, nigdy nie była jej ulubioną.
- Wyobrażasz sobie 'was' w innej opowieści? Np. w księżniczce i żabie? - Granger wytrzeszczyła oczy i wybuchnęła śmiechem.
- Dracuś byłbyś piękną żabką - zatrzepotała rzęsami, a blondyn jeszcze bardziej się nachmurzył.
- Nie dość, że jestem w ogóle niemęski, to jeszcze miałbym zostać żabą? Wielkie dzięki, Pani pisarko od siedmiu boleści - posłał rudej wrogie spojrzenie.
- Teraz przypominasz siebie w stu procentach - ostentacyjnie założyła nogę na nogę.
- Zawsze musisz być taki niemiły? - Gryffonka znów trzepnęła go w ramię.
- Jestem Malfoy'em - na jego twarzy wykwitł charakterystyczny dla niego uśmieszek.
- Nigdy o tym nie zapomniałam. Chyba już wiem dlaczego wybrałam tę historię - spojrzała w okno na gwiazdy. Nie sądziła, że spędziła z nimi tyle czasu.
- Dlaczego? - Hermiona była podekscytowana.
- Chcę wierzyć, że prawdziwa miłość wszystko zwycięży i że dla niej nie liczy się wygląd, pozory - delikatnie się uśmiechnęła i na chwilę zapanowała pomiędzy nimi cisza.
- Wiesz - zaczął nieśmiało Dracon - ta historia wcale nie była taka najgorsza - podrapał się w głowę burząc swoją artystyczną blond fryzurę.
- Dziękuję. Powinnam już wracać do siebie. Szczęśliwych walentynek - puściła Hermionie oczko, podniosła się z fotela i po raz ostatni spojrzała na pomieszczenie, w którym spędzała tyle czasu.
- Wrócisz jeszcze? - nadzieja w głosie Hermiony była wręcz bolesna. Nie chciała stąd odchodzić, ale to nie był jej świat. To nie była jej bajka. Niemo pokiwała głową i zniknęła.

Ruda dziewczyna, którą nazywali SweetChoco z cichym trzaskiem zamknęła książkę i odłożyła ją na półkę. Jej sypialnię oświetlało nikłe światło księżyca, w którym łza tocząca się po jej policzku mieniła się kolorami tęczy. Ona naprawdę chciała wierzyć w 'taką' miłość.



***

Opowiadanie napisane na konkurs na Stowarzyszenie DHL, ale pomysł chodził za mną już od dawna. Może ktoś jeszcze go tam nie czytał.

13 komentarzy:

  1. ale piękna historia ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. oj oj oj. cudownie. nie sądziłam, że ktoś kiedyś tak napisze. w sensie w takim stylu. bo autorzy są zwykle tylko w postaci narratora, a nie fizyczną postacią. bardzo mi się pomysł spodobał. 6 z plusem xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, świetne i jeszcze raz cudowne!! masz wspaniałe pomysły!! Przecudownie piszesz!! ;**
    MacDusia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj, cudowne! Super pomysł z Piękną i Bestią :P Co prawda niektóre wydarzenia trochę bym zmieniła, tak jak np to z tym listem i wgl to jak Draco poznał Hermionę, ale mimo wszystko uważam, że jest super.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    szalenstwo-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podobało :D Miona i Draco idealnie pasują do tej historii <3
    jedynym minusem jest to, że motyw i całą fabułe wzięłaś z filmu "Beastly" i przemieniłaś w świat czarodziei ;)
    No, ale liczy się efekt końcowy no nie? ;)
    Świetne
    ~ Tula

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, muszę przyznać że jestem zaskoczona. Miniaturka jest fenomenalna, pomysł z narracja fantastyczny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wedlug nie jest to plagiat, nie nawiazalas wogole do filmu, na ktorym sie wzorowalas...
    Przecietna osoba potrafi strescic film i dodac do niego jakis swoj watek.
    Czytalam twoje inne miniaturki (nie wszystkie) i sa nawet interesujace.
    Z podrowieniami
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietnie napisane! Masz niezwykly talent :) co do miniaturki to powiem ,ze bardzo mnie wzruszyla , to porownanie do historii pieknej I bestii po prostu genialne! Czekam na twoja ksiazke z niecierpliwoscia :-). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość nie istnieje... Ale fajnie że wplotlas siebie :)
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy