niedziela, 6 stycznia 2013

Pamięć.

Jedna chwila, która zmienia życie...



Z nieba padał deszcz, który prawie całkowicie uniemożliwiał widoczność. Słyszała donośny huk walących się murów szkoły. Co jakiś czas tuż koło niej przemykał snop światła w różnych kolorach. Wszędzie roznosił się echem odgłos zaklęć, a później wszystko ucichło. Nastała grobowa cisza. Wszyscy zamarli by chwilę później winszować swój triumf. Voldemort został pokonany, a z nieba wciąż lał się deszcz. Na chwilę odetchnęła z ulgą, by po paru sekundach jej serce znów ścisnął niepokój. Nie wiedziała ilu z jej przyjaciół zginęło. Biegiem ruszyła w stronę ruin Hogwartu. Nie było czasu na oszacowywanie strat. Ledwo co widziała. Potknęła się o coś i upadła na ziemię. Odwróciła się i krzyknęła z przerażenia. Tym czymś było ciało. Męskie. Podczołgała się bliżej - śmierciożerca, którego rozpoznała po płaszczu. Jego maska leżała gdzieś z boku. Przyjrzała się dokładniej i doznała olśnienia. Znała te włosy. Dracon Malfoy. A więc poległ? Niemożliwe. Przyłożyła ucho do jego klatki piersiowej. Wciąż żył. Niewiele myśląc teleportowała się z nim do św. Munga. Zostawiła go pod opieką lekarzy i wróciła do szkoły.

Od tamtego momentu minęło już kilka dni. Malfoy całkowicie wyzdrowiał, ale wciąż się nie obudził. Co jakiś czas wpadała, aby dowiedzieć się o jego aktualnym stanie. Dlaczego? Tak po prostu. Nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie upewniła się, że temu przebrzydłemu arystokracie już nic nie zagraża. Jak co dzień siedziała przy jego łóżku, sama nie wiedząc dlaczego. Przecież nie liczyła na jego podziękowanie. Pierwszym słowem jakie wypowie w jej kierunku będzie pewnie szlama. Była przyzwyczajona. Drzwi do sali się otwarły i do pomieszczenia wkroczyła szczupła blondynka. Na oko miała może z czterdzieści parę lat. Nie więcej. Ubrana w dopasowaną czarną garsonkę wyglądała dystyngowanie. Narcyza - przemknęło jej przez myśl. Gwałtownie wstała i wsunęła stołeczek pod łóżko, na którym leżał nieprzytomny Dracon. Wrzuciła książkę do torby i chciała opuścić pomieszczenie.
- Nie wychodź - usłyszała cichy szept. Kobieta nie patrzyła na nią z odrazą, ale nie podała jej ręki. 
- Nie będę zaszlamiać otoczenia - już chwytała klamkę
- Masz prawo tutaj być dopóki się nie obudzi. Uratowałaś mu tyłek. Musi za to podziękować. Jest Malfoy'em. Tego wymaga kodeks. Musi być wdzięczny nawet... - zamilkła na chwilę. Wyglądała tak, jakby szukała odpowiedniego określenia.
- Nawet szlamie - dokończyła za nią z przekąsem. Znów usiadła na krześle, zatapiając się w swojej lekturze. Nie mówiły niczego. Nie miały wspólnych tematów. Dokładnie lustrowała ją wzrokiem, zerkając znad zapisanych kartek. Nie zamknęli jej w Azkabanie. Uniewinniono ją i jej syna. Tylko Lucjusz gnić już do końca życia miał w więzieniu. Nie wiedziała czy słusznie. Minuty mijały, a one wciąż czuwały. Sama nie wiedziała ile czasu minęło, kiedy do sali wszedł lekarz. Przystojny młody brunet, któremu kitel dodawał uroku, a może to te okulary w tak modnym kształcie? Miała wrażenie, że założone były tylko po to, by dopełnić stylizacji. Musiała przyznać, że gdyby nie okoliczności, nie przepuściłaby sobie okazji do małego flirtu.
- Pani Narcyza Malfoy jak się domyślam? - kobieta niemo skinęła głową - jestem Eric i jestem lekarzem pańskiego syna. 
- Co mu jest doktorze? - spytała, a Hermiona miała wrażenie, że usłyszała w jej głosie troskę.
- Doznał ciężkiego urazu głowy. Wiemy już na pewno, że stracił pamięć. Nie wiemy czy całą czy tylko jej fragment. Nie wiadomo także kiedy ją odzyska. Może to dziać się stopniowo albo przyjść do niego jak grom z jasnego nieba. Proszę się nie martwić, nie powinno to trwać dłużej niż dwa, góra trzy miesiące. Po tym czasie wszystko wróci do normy. Gdyby pacjent się obudził, proszę mnie zawołać. Będę w swoim gabinecie na końcu korytarza - czarująco się uśmiechnął i wyszedł. Narcyza spojrzała na syna i ścisnęła jego rękę. Minuty znów mijały. Nie zwróciłaby na to większej uwagi, gdyby nie cichuteńki szept.
- Mamo? - ktoś wychrypiał. Podniosła się z krzesełka i podeszła do Narcyzy i jej syna. Nie chciała jej budzic. Bała się, że mogłaby usłyszeć iż szlama nie ma prawa jej dotykać.
- Proszę pani - powiedziała dobitnie - Draco się obudził - kobieta natychmiast wstała. Na jej twarzy zauważyła nikły uśmiech. Wybiegła z sali. Zapewne po doktora. Brązowowłosa przez chwilę przyglądała się blondynowi. On jej także. Nie za bardzo wiedział. co się stało i gdzie jest.
Gdy kobieta powróciła z Tomem, znów chciała wyjść. Tym razem zatrzymał ją kto inny.
- Granger kochanie, gdzie idziesz? - jego głos był zadziwiająco miękki i prawdziwy. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę.
- Nie wiedziałam, że jesteście razem - wydusiła Narcyza.
- Cóż, ja też nie - odpowiedziała drapiąc się w głowę. Nie wiedziała, co to znaczy, ale przeczuwała iż nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Jeżeli nie jesteście razem, musisz grać - brunet zwrócił się w jej stronę - to pomoże mu dojść do siebie. W końcu zrozumie, że to wszystko tylko złudzenie.
- Żartujesz? - krzyknęła oburzona. Malfoy przesuwał wzrok z matki to na Hermioną to na mężczyznę w kitlu. Nie miał pojęcia, co jest grane.
- Chciałbym - a ona już wiedziała, że ma przerąbane.
- Powie mi ktoś co się tutaj dzieje? - znów odezwał się blondyn. 

Tak oto zaczęła się ta dziwna historia. Nie wiedziała kiedy się na to zgodziła. Zgodziła się udawać jego dziewczynę. Spędzała z nim sporo czasu. Musiała przyznać, że sprawiało jej to przyjemność. Nie był miły ani uprzejmy. Nie trzymali się za ręce. Nie mówił do niej po imieniu. Był sobą. Zimnym i arystokratycznym dupkiem, a jednak w jego zachowaniu było coś takiego, że czuła się znacznie lepiej. Nie był zbyt wylewny, dlatego większa część czasu upływała im w ciszy. Rzadko coś mówił. Nie opowiadał o sobie. Nie przeszkadzało jej to. Ona o sobie także nie mówiła. Mimo wszystko to były magicznie spędzone chwile. Na dobre zapoznała się z Malfoy Mannor. Przyzwyczaiła się do jego chłodu i mrocznych barw w nim panujących. Dom idealnie odzwierciedlał charaktery jego mieszkańców - zamknięci w sobie z mnóstwem sekretów. Lubiła się po nim przechadzać. Chciała go zapamiętać. Wiedziała, że z dniem, w którym Malfoy odzyska pamięć, więcej tutaj nie wróci. Co z Narcyzą? Tolerowała jej towarzystwo. Dla dobra syna musiała. Czasem jednak miała wrażenie, że jej obecność wcale nie wprawiała jej w obrzydzenie. Miały parę okazji do rozmowy. Opowiedziała jej parę historii. Na jej oczach ta kobieta zaczynała znów rozkwitać. Fascynowała ją. Zdawała się w ogóle nie przejmować faktem iż Lucjusz siedzi w Azkabanie. Była taka inna. Była zwykłą kobietą, która martwiła się o swoje dziecko. Chciała o wiele zapytać, ale wiedziała iż nie mogła. To było ich życie, w którym ona nie odgrywała żadnej znaczącej roli. Wszystko zmienić miało się już w miesiąc po wyjściu Malfoy'a ze szpitala. 
- Zrobiłam śniadanie - wparowała uśmiechnięta do jego sypialni tak, jak miała to w zwyczaju. Zawsze wstawała wcześnie i gdy względnie się ogarnęła, zjawiała się u niego domu. Tego dnia nie było inaczej. Stał na środku pokoju owinięty ręcznikiem, a po jego ciele spływały kropelki wody. Na ten widok taca, którą trzymała, wylądowała z hukiem na podłodze.
- Granger? - wrzasnął - co ty do cholery robisz w moim domu? - już wiedziała, że wróciła mu pamięć.
- Przyznam to po raz pierwszy w życiu, ale dobrze iż jesteś już sobą - schyliła się by posprzątać roztrzaskaną porcelanę, ale zaraz koło jej nogi zmaterializował się skrzat i przejął jej pracę. Była do tego przyzwyczajona.
- Co masz na myśli? - syknął. Uśmiechnęła się. Już za chwilę wróci do swojego życia. 
- Malfoy podczas bitwy dostałeś jakimś zaklęciem i wylądowałeś nieprzytomny w Mungu. Doznałeś uszkodzenia mózgu w wyniku czego straciłeś pamięć i co jest absurdalne, myślałeś, że jesteśmy razem. 
- My razem? - był w szoku. Nie spodziewałby się tego.
- Mówiłam, że to absurd - uśmiechnęła się delikatnie. 
- Dlaczego się na to zgodziłaś? 
- Twoja matka mnie prosiła. Spokojnie, do niczego między nami nie doszło. Nie będziesz musiał się odkażać - przerwała na chwilę - natomiast trochę zaszlamiłam ci dom - dodała i puściła mu oko. Odwróciła się na pięcie i zamknęła za sobą drzwi. Chciała wrócić do siebie. Chciała odpocząć. 
- Wróciła mu pamięć - rzuciła mijając Narcyzę
- Dokąd się wybierasz? - spojrzała na nią błękitnymi oczami.
- Wracam do siebie. Nie jestem już potrzebna. Do widzenia - matka Dracona chciała jeszcze coś powiedzieć, ale już nie zdążyła. Weszła do pokoju syna.

Nim się obejrzał nadeszła jesień. Jego pamięć wróciła. Pamiętał już wszystko, poza samym wypadkiem - nic dziwnego. Pamiętał każdą chwilę spędzoną z Granger i każdy jej dotyk, każdy uśmiech i to, jak sam się przy tym czuł. Musiał przyznać, że to mu się podobało. Lubił ją mieć przy sobie. Było w niej coś, co sprawiało, że zapominał kim właściwie jest. Czasem przewijała się w jego rozmowach z matką, której najwyraźniej też brakowało jej osoby. Od dawna nie było w tym domu nikogo z kim mogłaby normalnie porozmawiać. Tęsknił za nią.

Otrzepał swoją szatę wychodząc z kominka w Ministerstwie Magii. Wsiadł do windy i kierował się do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Pracowała tam już prawie rok. To właśnie tyle minęło odkąd widział ją po raz ostatni, tamtego dnia u siebie w domu. Wysiadł z mechanicznej puszki i udał się w głąb korytarza. Dostrzegł ją już po paru sekundach. Poznałby ją wszędzie. Miała charakterystyczny dla siebie chód.
- Granger - zawołał. Odwróciła się błyskawicznie. Spoglądała na niego zszokowana. Nie spodziewała się go tutaj. 
- Co się stało? - spytała kiedy zdążył do niej dobiec.
- Moja matka pyta czy nie zechciałabyś pojawić się u nas na obiedzie? - rzekł oficjalnym tonem.
- Ja? Dlaczego? - nie wiedziała, ale ta sprawa wydawała się być podejrzana. 
- Ojciec - szepnął tak, aby tylko ona usłyszała. Już wiedziała, co się stało. Pokiwała głową na znak, że się zgadza.
- Kończę za godzinę. Możesz wracać do domu - chwytała już klamkę u drzwi.
- A nie mógłbym poczekać? - spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami, a ona po prostu nie potrafiła mu odmówić.
- Jasne - weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła za biurkiem i próbowała uspokoić rozszalałe myśli. Tak dawno go nie widziała. Tak bardzo za nim tęskniła. Sama nie wiedziała jak to się stało, że zapałała do niego sympatią. Poznała go od tej innej, lepszej strony. Wciąż był Malfoy'em, ale było w nim coś takiego, co sprawiało iż był zupełnie innym człowiekiem. Wystukiwała na drewnianym blacie paznokciami jakiś nieznany rytm. Co chwilę spoglądała na zegarek. Jak na złość czas biegł jakby wolniej.

Teleportowali się wprost do jego domu. W drzwiach powitała ich Narcyza. Jak zawsze dumna i opanowana. Tylko jej oczy zdradzały wewnętrzny ból. W milczeniu zjedli obiad, a później rozsiadły się w ogrodzie. W oddali spoglądał na nie Dracon, który powstrzymywał się przed podejściem do brunetki.
- Wiesz Hermiono - blondwłosa kobieta zaczęła rozmowę - on wcale nie był taki, jak wszyscy myślą. Kochał mnie na swój chory sposób. Zanim to wszystko się zaczęło, tworzyliśmy normalną parę. Dopiero z czasem zawładnął nim Czarny Pan i zapomniał, co to znaczy rodzina. Mimo wszystko ja wciąż go kochałam.
- Rozumiem - przytaknęła upijając łyk herbaty - musi Pani pamiętać tylko te dobre chwile i starać się by te złe ich nie przyćmiły. Ludzie mają dwie strony. Musimy zaakceptować je obie. Wierzę, że tak właśnie było - uśmiechnęła się łagodnie.
- Jesteś niesamowitą osobą - starsza z kobieta także się uśmiechnęła, a Hermionie zrobiło się miło na ten komplement, w końcu dostała go od czystokrwistej czarownicy.
- Proszę nie przesadzać - zarumieniła się lekko. 
- Mógłby się już w końcu ustatkować - spojrzała na swojego syna, który czytał książkę pod drzewem - boję się, że nigdy sobie nikogo nie znajdzie. Boję się, że zbyt wiele zła wpoił w niego mój mąż - przyznała z bólem, który Hermiona doskonale widziała.
- Znajdzie na pewno. Jest cudownym mężczyzną - znów przytknęła wargi do filiżanki. 
- Tak myślisz? - biła od niej nadzieja.
- Jestem tego pewna.
Na rozmyślaniach upłynęła im cała reszta popołudnia. Musiała przyznać, że brakowało jej rozmów z matką Dracona. Była zupełnie inną kobietą niż sądziła. Lubiła z nią przebywać. Chociaż zupełnie się różniły, już dawno temu znalazły wspólny język. Przez myśl przemknęło jej, że to właśnie taką teściową chciałaby mieć. 
- Powinnam już wracać do domu - uśmiechnęła się, odstawiając pustą filiżankę na biały spodek.
- Odprowadzę cię - kobieta zaczynała się podnosić z krzesła, ale w tym momencie obok nich pojawił się Malfoy.
- Mamo usiądź. Ja to zrobię - ponownie zajęła swoje miejsce, a jej twarz rozjaśnił dziwny uśmiech. Nie odezwali się nawet słowem. W milczeniu weszli do posiadłości. Kiedy był pewien, że jego matka już ich nie zobaczy, przygwoździł ją do ściany.
- Malfoy, co ty robisz? - krzyknęła zdezorientowana.
- Cicho bądź - wpił się w jej usta, obejmując w talii. Przysunęła się do niego bliżej, zarzucając mu ręce na kark. Chwilę później znaleźli się w jego sypialni owładnięci pożądaniem.

Głowę ułożyła na jego klatce piersiowej, a palcem rysowała jakieś dziwne szlaczki na jego brzuchu.
- Co myśmy właściwie zrobili? - szepnęła.
- To, co powinniśmy byli dawno temu - objął ją i pocałował w czubek głowy. Był taki niepodobny do siebie. 
- Przecież jestem szlamą - wyznała po cichu - co powie twoja matka?
- Uwierz mi, będzie zachwycona - zaśmiał się. Od dawna wiedział, co ona właściwie planowała. Wielokrotnie poruszała temat Hermiony w ich rozmowach. To wszystko było chore i dziwne, ale podobało mu się. Miał gdzieś kim ona była.
- Co będzie dalej? - sam nie wiedział.
- Jak to co? Zamieszkasz ze mną, potem wesele i gromadka dzieci - zaśmiał się.
- Oszalałeś - syknęła.
- Oszalałem już dawno temu. Teraz to mnie kompletnie pogięło - znów się uśmiechnął - a tak na poważnie, naprawdę chcę abyś tutaj zamieszkała.
- Dlaczego? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Bo nie zniósłbym gdyby mógł cię mieć inny facet - przyznał szczerze, obnażając przed nią swoje uczucia.
- To samolubne podejście Panie Malfoy - udała poważną minę i wbiła mu palec między żebra.
- Słonko jestem tylko Malfoy'em - chwycił jej dłoń, którą sprawiała mu ból.
- I zawsze dostajesz to, czego chcesz - dokończyła za niego. Chwilę później oboje wybuchnęli śmiechem. Tak oto zaczynała się jej dziwna przygoda, która miała być początkiem nowego życia. Nie wiedziała, co będzie dalej. Nie liczyła na wylewność z jego strony. Wiedziała, że to nie będzie związek jakiego zawsze pragnęła, ale miała to gdzieś. Chciała Malfoy'a i to było najważniejsze. Spojrzała na niego i zatopiła się w jego objęciu. Była szczęśliwa i tylko to się liczyło.

***

Nie wiem dlaczego, ale dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie jaką ta miniaturką jest porażką. Kiedy powstawała w połowie sierpnia nie wydawała się być aż tak absurdalną. Mimo wszystko mam do niej jakiś sentyment. Jak do każdej mojej historii.

5 komentarzy:

  1. Jeśli to jest porażka, to ja poproszę więcej takich porażek!!
    To jest cudowne, czego Ty od tego chcesz?
    Uwielbiam takiego Malfoy'a.
    Genialny moment:
    ,,...-Nie wiedziałam, że jesteście razem- wydusiła Narcyza.
    -Cóż, ja też nie- odpowidziała drapiąc się w głowę...''
    Myślałam, że padnę jak to czytałam.
    Draco jest genialny.
    Albo spotanie głownych bohaterów, w momencie odzyskania pamięci :D
    Jak dobrze, że to właśnie tak się zakończyło.
    Wszyscy są szczęśliwi i Draco i Hermiona i Narcyza.
    Hermiona ma swoja wymarzoną teściową, a Narcyza wreszcie ma z kim pogadać i nie musi się martwoć, że Draco nikogo nie znajdzie.
    Miniaturka wskakuje na drugie miejsce wśrod Twoich miniaturek, jest zaraz po tej z ksążką!!
    A jak jeszcza raz nazwiesz coś takeigo porażką, to marny twój los, już ja tego dopilnuje :p
    Twoja ukochana Madzia :P :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj nie byłam zbyt entuzjastyczna, to teraz się trochę pozachwycam.
    Co ty chcesz od tej miniaturki? Jest świetna! Co prawda uważam, że finał w pościeli powinien nastąpić po tym, jak taca wylądowała na podłodze - nie oszukujmy się dlaczego tam wylądowała ;)
    Oryginalny pomysł i świetne zakończenie.
    Tylko mam wrażenie, że są luki w charakterach postaci. Czasem miałam wrażenie, że pisząc zaprzeczałaś jedno drugiemu, a potem znów do tego wracałaś.
    Ale i tak jestem zachwycona!
    I uwielbiam Narcyzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się ona podoba, jest bardzo nie konwencjonalna ale taka milusia:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Best ever ever!:*
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy