niedziela, 9 grudnia 2012

Szósty.

Nocne pogaduszki zakrapiane alkoholem

Z impetem zamknęła drzwi wejściowe i z ogromną wściekłością cisnęła własnym płaszczem o podłogę. Miała wszystkiego dość. Wiedziała, że ta praca ją kiedyś wykończy. Wiedziała, że będzie ciężko. Nie sądziła jednak, że aż tak bardzo. Każdego dnia wracała do domu dopiero po północy a wstawała wczesnym świtem. Właściwie wtedy gdy słońce dopiero wtaczało się leniwie na horyzont. Opadła na kanapę i ułożyła nogi na stole. Na jej stopach widniały jej ukochane skarpetki w renifery z olbrzymim czerwonym nosem. Była zbyt zmęczona aby myśleć cokolwiek. Była także pewna, że za moment zaśnie. Na szczęście już dawno wpadła na to aby do pracy ubierać wygodne ciuchy.
- Ekhm ekhm - usłyszała za sobą chrząknięcie. O żesz! Wiedziała już o co chodzi - mogłabyś łaskawie powiedzieć mi co to - rzucił w nią jej płaszczem - robi na ziemi? - spoglądał na nią przeszywającym wzrokiem. Z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Nie żeby kiedykolwiek wyglądała dobrze.
- Wiesz co? Pieprz się - krzyknęła wściekła i podniosła się z kanapy. Zrobiła parę kroków i stanęła jak wryta. Dotarło do niej to co powiedziała. Odwróciła się na pięcie i wpatrywała przerażonym wzrokiem w blondyna. Nawet nie drgnął - nie to miałam na myśli - szepnęła bliska płaczu. Przekroczyła granicę, której nie powinna była ruszać. Znów to zrobiła.
- Patrzysz na mnie zupełnie tak jakbym miał cię zabić - roześmiał się. Trochę czasu zajęło mu pojęcie tej sytuacji. W końcu zrozumiał iż chodziło jej o nieopatrzny dobór słów.
- Przepraszam - szepnęła i poszła odwiesić swój płaszcz a on wciąż stał w tym samym miejscu. Bacznie jej się przyglądał. Było w niej coś co go intrygowało. Znów rzuciła się na kanapę i wpatrzyła w okno. Niewiele widziała. Przez okno wpadały jedynie nikłe smugi światła. Mieszkała zbyt wysoko. Zamyśliła się zupełnie zapominając o obecności blondyna. Nagle coś zamigotało jej przed oczami. Spróbowała skupić swój wzrok na tej rzeczy. Ujrzała przed sobą kieliszek z czerwonym winem.
- Nie piję - rzekła chłodno. 
- Czyżby? - spytał unosząc brew - ostatnio odniosłem inne wrażenie - usiadł obok niej z szerokim uśmiechem.
- Nie cierpię cię - szepnęła bardziej do siebie niż do niego.
- Nie jestem aż taki zły - westchnął upijając łyk whiskey.
- Może nie - przyznała także sięgając po kieliszek. Jedna lampka wina nie zaszkodzi. Tylko jedna i ani odrobiny więcej.
- Swoją drogą masz bardzo ciekawe upodobania - uśmiechnął się zawadiacko.
- Co masz przez to na myśli? - spojrzała na niego kątem oka. Coś przykuwało jej wzrok w ciemności pochłaniającej miasto. Nie wiedziała co to takiego. Czuła się tak jakby się w niej zatracała. Jakby wypełniała ją całą od środka.
- Twoje skarpetki - znów wyszczerzył swoje idealnie białe zęby. Spojrzała w dół i sama się roześmiała. Reniferowe skarpetki. Jej obsesja. Gdy tylko temperatura się obniżała a zima była coraz bliżej w jej mózgu przełączała się wtyczka i wszystko co w renifery musiało być jej. Kochała renifery. Na wszystkim. Kubkach, koszulkach, swetrach, kocach - wszystkim. Wszystko dla niej mogłoby być w renifery. 
- Mała obsesja - delikatnie się uśmiechnęła i znów upiła łyk wina. Przyjemne ciepło rozchodziło się po jej ciele pomału wypędzając uczucie zmęczenia i odrętwienia.
- Od zawsze? - nie wiedział dlaczego chciał wiedzieć. Pokiwała głową. Nie wiedziała skąd się u niej wzięła ta obsesja.
- Już od dziecka kochałam renifery. Tak po prostu - podciągnęła nogi na sofę i usiadła po turecku. Ubrana w czarny dres wyglądała dziwnie zwyczajnie. Włosy miała związane w luźny kucyk, z którego parę niesfornych kosmyków zdążyło się już wysunąć. Zdjęła czarne okulary i odłożyła je na stolik. Przetarła oczy. Była zmęczona. Spojrzał na nią. Była ładna. Nawet bardzo. Problem polegał na tym, że nie potrafiła podkreślić swojej urody - czasem nienawidzę mojego ojca! - wypaliła nagle nim zdążyła ugryźć się w język.
- Dlaczego? - sam zadawał sobie to pytanie. Ciągnął ta rozmowę. Tylko po co? Czemu ona go intrygowała? Czemu była taka inna niż wszystkie dziewczyny, które znał?
- Nie wierzy we mnie. Zmusza do absurdalnych rzeczy. Dlaczego dla niego jest tak ważne to cholerne małżeństwo? - o tak coś o tym wiedział.
- Skądś to znam - przymknął oczy.
- Musisz wiedzieć. Jak to jest? - mruknęła odwracając się w jego stronę tak gwałtownie, że był całkowicie zaskoczony jej reakcją.
- Nie wiem o czym mówisz 
- O tym jak to jest być zmuszonym do szukania narzeczonej kiedy nienawidzisz kobiet - znów odwróciła wzrok a on miał ochotę ją zatrzymać. Jej oczy pochłaniały go. Były tak niesamowite. Wyrażały więcej niż ona sama. 
- Nienawidzę to zbyt duże słowo - co miał powiedzieć? Nie wiedział. Dlaczego więc nie wyprowadził jej z błędu? Bał się, że mogłaby się zdenerwować i co najgorsze wyrzucić go na zbity pysk. Na Merlina on po prostu chciał ją poznać.
- Nie możesz się po prostu przyznać? - nalała kolejną lampkę wina. Obietnica wypicia tylko jednej odsunięta została na bardzo daleki plan.
- To by mnie zniszczyło. Co by powiedzieli ludzie gdyby dowiedzieli się, że prezes znanego domu handlowego jest gejem? Globalna katastrofa biznesowa - zmyślił na poczekaniu. Na szczęście taka historia nigdy nie będzie mieć miejsca.
- Masz przerąbane - poklepała go po ramieniu jak dobrego znajomego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknął pod nosem.
- Mówiłeś coś? 
- Nie, nie - znów się uśmiechnął. Już dawno nie widział żadnej kobiety, która tak swobodnie czuła się w jego towarzystwie. One wszystkie zawsze udawały. Nigdy nie były sobą. Zresztą i tak nic sobą nie reprezentowały. Jeżeli nie masz inteligencji to nie zatuszujesz jej braku marnym aktorstwem.
- Mam pomysł! - krzyknęła nagle podnosząc się z kanapy. Niestety ilość alkoholu, który w siebie wlała dała o sobie znać. Ledwo stanęła na nogach a zachwiała się. Gdyby nie czyjeś silne ramiona runęłaby wprost na szklany stolik i szkło na nim ustawione.
- Także mam pomysł. Powinnaś pójść spać - usiłował z powrotem ją usadowić na kanapie, ale wyrywała się.
- Nie chcę spać! - burknęła jak mała dziewczynka - chcę na spacer - obrażona klapnęła na skórzaną sofę zakładając ręce na piersi. Wyglądała komicznie. Uśmiechnął się pod nosem. Ta dziewczyna coraz bardziej mu się podobała.
- Innym razem - spojrzał w jej oczy koloru płynnej czekolady.
- Obiecujesz? - spytała a jej oczy rozbłysły niesamowitym blaskiem.
- Obiecuję - usiadł obok niej. Przerzuciła swoje nogi przez jego kolana a on objął ją ramieniem. Zanim się obejrzał dziewczyna już smacznie spała wtulona w jego tors. Dziwnie było mieć ją w ramionach. Wiedział, że nazbyt wykorzystuje jej zaufanie względem swojej osoby. Przecież nie był sobą. Udawał przed nią kogoś kto nawet nie istnieje. Gdyby znała prawdę w życiu nie siedzieliby tak tutaj teraz. Zwłaszcza, że mieszkają ze sobą nawet nie od tygodnia. Sięgnął ręką po koc i przykrył ich oboje. Wiedział, że za parę godzin będzie czuł potworny ból, ale zignorował go. Zamknął oczy i pogrążył się w otchłaniach krainy Morfeusza. 
Obudziła się zanim słońce zaczęło swoją wędrówkę po horyzoncie. W głowie jej szumiało, ale nie mogła pozwolić sobie na opuszczenie dnia pracy. Ociężale podniosła się i wpatrzyła w blondyna. Wyglądał nieziemsko. Był niesamowicie przystojny. Patrzyła jeszcze przez kilka sekund i speszona odwróciła wzrok. To była ta rzecz, której mieć nie mogła. Najciszej jak tylko mogła nakryła go kocem i udała się do pokoju. Przebrała się w czyste ciuchy i przyczesała włosy. Wróciła znów do salonu. Malfoy spał teraz jak małe dziecko zwinięty w kłębek na kanapie. Odgarnęła jego blond kosmyk za ucho i delikatnie musnęła ustami jego policzek. Wyszła z mieszkania zamykając drzwi. Dracon natomiast nieświadomie, wciąż będąc w objęciach snu, dotknął dłonią swojej twarzy w miejscu gdzie usta dziewczyny zostawiły niewidoczny ślad i uśmiechnął się pod nosem. Miał naprawdę piękny sen, z którego już nie chciał się obudzić.

1 komentarz:

  1. No Malfoy coraz bardziej zatraca się w dziewczynie. To było pewne. :-) W końcu mieszkają ze sobą, a to powoduje, że chcąc nie chcąc poznajesz tą drugą osobę. Tyle, że Malfoy kłamie i ukrywa przed nią wiele istotnych rzeczy. Kłamstwo czasami, co ja mówię, zawsze powoduje jakieś cierpienie. Cieszę się, że tak szybko dodałaś nową notkę. zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy