niedziela, 16 grudnia 2012

Ósmy.

Ekstremalna metamorfoza.

Gwałtownie usiadła na łóżku wyrwana ze swojego transu. Próbowała uspokoić bijące serce i przyspieszony oddech. Kolejna noc i znów ten sam sen. Oparła głowę na dłoni i rozmasowała skronie chcąc pozbyć się tych obrazów. Nie dość, że nie potrafiła się pozbyć widoku jego oczu z głowy to nawet we śnie ją nawiedzał. Od tamtej pory gdy tylko zamykała powieki pojawiał się on i to spojrzenie, w którym chciała utonąć. To była beznadziejna sytuacja. Nienawidziła swojej podświadomości. Zerknęła za okno, ale świat był jeszcze pogrążony w mroku. Dziś miała pierwszy wolny dzień od tak dawna i nawet wtedy nie mogła się wyspać. Miała wrażenie, że dopiero co się położyła. Wiedziała, że już nie zaśnie. Nie chciała tego. Nie chciała znów widzieć tych oczu. Czasem chwytała się na myśleniu o tym a zaraz później ganiła w duszy. Był poza jej zasięgiem. Jedyne uczucie jakie mogła do niego żywić to tylko i wyłącznie przyjaźń. Nie mogła liczyć na nic więcej. Nie mogła. Zeszła z łóżka i wsunęła nogi w swoje ukochane brązowe papcie z naszytą głową renifera. Podeszła do drzwi i najciszej jak tylko mogła uchyliła je. Do jej oczu dotarł niewielki snop światła. Spojrzała przed siebie. Siedział przy blacie z głową ukrytą w dłoniach. Nie zauważył kiedy podeszła.
- Co się stało? - spytała wyjmując karton mleka z lodówki.
- Nie śpisz? - spytał spoglądając na nią mętnym wzrokiem.
- Nie. Co się stało? - powtórzyła pytanie, na które nie otrzymała odpowiedzi.
- Dzwonił mój ojciec - wyszeptał. To właśnie zniweczyło jego idealny plan. Miał nadzieję, że ojciec dał sobie spokój ze swataniem go na siłę. Pomylił się i to znacznie. Miał wrażenie, że ten koszmar już nigdy się nie skończy. 
- Czego chciał? - wlała ciepłe już mleko do szklanki i postawiła także przed Draco. Nie było nic lepszego niż mleko z miodem. Kochała ten smak.
- Poinformować mnie o kolejnym spotkaniu - znów zatopił twarz w rękach. Miał tego serdecznie dosyć. Nie miał na to wszystko już sił. Nie sypiał po nocach. Nie chciał zasypiać. Nie chciał przywoływać we śnie jej spojrzenia. Nie chciał pamiętać tamtej nocy gdy stali w świetle latarni. 
- Znowu? - to było już chyba trzecie spotkanie w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Podziwiała Malfoy'a za to, że był w stanie to znosić. Jej ojciec organizował przeciętnie jedno takie spotkanie na miesiąc czasem dwa. Jak widać Lucjusz był jeszcze bardziej zdesperowany niż jej ojciec.
- Pomóż mi - szepnął błagalnie patrząc na nią wzrokiem, który już gdzieś widziała. Mimowolnie uśmiechnęła się. Usłyszała cichutkie pomrukiwanie a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Pędzel stał się jej oczkiem w głowie. 
- A co ja mogę zrobić? - zamilkła na chwilę - będę udawać twoją narzeczoną! - palnęła i roześmiała się na głos. Kiedy uświadomiła sobie, że poza nią nikogo nie słychać uciszyła się i spojrzała na Dracon'a. Jego oczy dziwnie błyszczały.
- Jesteś genialna! - zerwał się z krzesła i podbiegł do dziewczyny. Chwycił ją w talii i okręcił dookoła po czym postawił na ziemi.
- Ale ja żartowałam - zaczęła.
- Proszę - znów spojrzał na nią wzrokiem szczeniaka a ona już wiedziała, że ma przerąbane. Musi w końcu zapamiętać  że powinna hamować swój jęzor albo w końcu zacząć najpierw myśleć a potem mówić.

Przeglądała się w wielkim lustrze ze skwaszoną miną. To czego najbardziej na świecie nienawidziła to właśnie zakupy. Jak to się stało, że się na to zgodziła? Odpowiedź była prosta - Dracon Malfoy. Nie wiedziała ile czasu już minęło ani ile kolejnych części garderoby miała już na sobie. Wchodziła i wychodziła z przymierzalni a Draco mówił tylko albo prawo albo lewo. Szkoda, że nie wiedziała co to znaczy. Wcisnęła się w czarną lekko rozkloszowaną sukienkę z kołnierzykiem i wyszła na zewnątrz. Siedział na kanapie i bacznie się jej przypatrywał.
- Może być, na prawo - rzekł do ekspedientki, która wpatrywała się w niego jak zaczarowana. Robiła wszystko to o co ją poprosił.
- Długo jeszcze? - spytała przestępując z nogi na nogę. Czuła się dziwnie. To zupełnie nie był jej styl choć musiała przyznać, że niektóre z tych rzeczy były całkowicie obłędne.
- Kochanie nie bądź niecierpliwa - uśmiechnął się cwanie a ekspedientka nagle spochmurniała. Jej natomiast na ton jego głosu zrobiło się niesamowicie ciepło od środka. Znowu zasunęła czerwoną kotarę i spojrzała w lustro. Wyglądała żałośnie. Podkrążone ze zmęczenia oczy, wyblakłe usta i oczy, które gdzieś zgubiły swój kolor. Włosy w nieładzie i sterczące w każdą stronę a w dodatku wyglądające jak siano i te wielkie czarne okulary, za którymi się chowała. Nie przypominała córki znanych architektów. Ojciec już od dawna mówił jej, że powinna była o siebie zadbać. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i odwiesiła sukienkę na wieszak. Chciała wrócić do domu i zakopać się w łóżku. Moda nigdy nie była jej pasją. Nie wiedziała co w trawie piszczy. Nie znała kultowych projektantów. Tak samo było z makijażem. Zawsze podziwiała Ginevrę, która potrafiła godzinami się szykować do wyjścia na imprezę. Siadała przed lusterkiem i odkręcała wszystkie te dziwne słoiczki i pudełeczka. Dla niej to było dziwniejsze niż magia. Włożyła na siebie z powrotem swoje ubrania i znów wyszła na zewnątrz.
- Czy jeszcze coś państwu podać? - długonoga blondynka zatrzepotała rzęsami ledwo powstrzymując ślinotok na widok latorośli rodu Malfoy. Hermionę przeszedł dreszcz obrzydzenia. Wyminęła zakłopotanego blondyna i szczerzącą się ekspedientkę i udała się do wyjścia. Już miała opuścić sklep kiedy jej uwagę przyciągnęła długa do ziemi burgundowa sukienka z plisowaną spódnicą. Jej oczy zalśniły dziwnym błyskiem i już wiedziała, że bez niej nie wyjdzie. Odwróciła się na pięcie i podeszła do kasy. Zauważyła Malfoy'a, który wyciągał swoją jedyną kartę i płacił za wszystkie te rzeczy, które przymierzała. Spojrzała w dół i ujrzała tam z dobre dwadzieścia toreb wypchanych po brzegi. Jakoś zupełnie wcześniej o tym nie pomyślała. Nie tym jednak teraz się przejmowała. Podeszła do drugiego stanowiska kasowego i podała sukienkę kobiecie. Zerknęła z ukosa na Dracon'a. Spoglądał na nią wzrokiem mówiącym: spróbuj to kupić a jak tylko odejdziesz od kasy nie zawaham się w ciebie strzelić Avadą! Zignorowała to i znów skupiła się na drobnej brunetce.
- Za to podziękujemy - chłodno rzekł Malfoy i odciągnął ją siłą od kasy i wepchnął jej w rękę część toreb.
- Ale ja zamierzałam to kupić! - protestowała oburzona próbując wrócić po swoją sukienkę.
- Sprawy swojego wyglądu pozostaw mnie. Następny punkt fryzjer - ruszył przed siebie dumnym krokiem a ona człapała za nim niczym porzucona mała kaczuszka.
Weszła do fryzjera i usiadła na krzesełku. Właściwie było jej wszystko jedno. Chciała tylko wrócić do domu. To był dla niej istny koszmar. Jakiś mężczyzna zajął się jej głową. Po kolejnej godzinie była już tak znudzona i zmęczona, że nie kryła się z ziewaniem. Jeszcze tylko kilka minut i jej męczarnia się skończy. Trzy kwadranse później stała i oniemiała spoglądała w lustro. Jej szopa zniknęła. Teraz lekko falowane włosy w kolorze bursztynowej czerwieni łagodnie opadały na jej plecy. Musiała przyznać, że ten kolor wyjątkowo jej się podobał. Był czymś pomiędzy rudym, czerwonym a brązem. Był niesamowity. Lekko się uśmiechnęła. Był nią oczarowany. Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej mu się podobała. Z każdą chwilą, w której wydobywał z niej jej wewnętrzne piękno miał wrażenie, że oto spotkał swój chodzący ideał. 
- To już koniec? - spytała z nadzieją gdy opuścili fryzjera.
- Już prawie - puścił jej oko i znów ruszył pierwszy a ona starała się go dogonić. Czuła się dziwnie w jego towarzystwie. Wszyscy wiedzieli kim był. To było oczywiste, że na zrobienie zakupów wybierze własny dom handlowy. Chociaż w tym momencie sama musiała przyznać, ze wyglądał dość obciachowo. Ubrany w czarny luźny dres, którego bluza z przodu ozdobiona była lamparcimi cętkami i cekinami mieniącymi się w oświetleniu. Znów parsknęła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - odwrócił się tak nagle, że wpadła wprost na jego klatkę piersiową i odbiła się od niej jak ping pong prawie upadając na posadzkę. Dostrzegł jej spojrzenie i już wiedział - mówiłem ci przecież, że był ręcznie szyty we Włoszech - z dumą wypiął pierś a ona znów wybuchnęła śmiechem. Pokręcił głową i znów ruszył w sobie tylko znanym kierunku.

Cztery godziny później z ulgą opadła na kanapę. Była wykończona, ale efekty przeszły jej najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewała się, że może tak wyglądać. Jej włosy były piękne. Jej czarne oprawki zniknęły. Okazało się, że jej wada była tak mała iż nie musiała ich w ogóle nosić. Odnotowała w pamięci to aby udać się do różnych specjalistów po opinię zanim coś w ogóle zdecyduje. Jej twarz zdobił delikatny makijaż podkreślający jej urodę. Był na tyle prosty, że wiedziała iż da radę sama go odtworzyć. Już nie przypominała tej małej zagubionej w świecie mody dziewczynki, którą była jeszcze dzisiejszego ranka. Teraz jednak była przed nią jeszcze jedna misja. Najważniejsza. Musiała dać radę. Dracon na nią liczył a ona nie chciała go zawieść. 


Dresik Draco: tu

4 komentarze:

  1. Kocham Malfoy'ów, którzy ubierają Hermionę! Zawsze jej wtedy zazdroszczę, ale cóż. Dziękuję, że opublikowałaś dzisiaj rozdział - poprawił mi humor.
    Jest tylko jedna rzecz której nie rozumiem. Ona myśli, że on jest gejem, tak? I jak się to ma do tego, że jego ojciec szuka mu żony?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz ciekawiej:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chciałabym się wybrać na takie zakupy z Malfoyem, ale bez tego cętkowanego dresu. Chyba wygląda w nim śmiesznie i przekomicznie. Fajnie, że zdecydowała się mu pomóc. Ale tak w ogóle to teraz powinna się zorientować, że on nie jest gejem. super. Pozdrawiam i zapraszam do mnie,

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też chcę taki wypad :D.
    Mina Hermiony w momencie, kiedy Draco powiedział jesteś genialna, na jej żart o tym że będzie udawać jego narzeczoną :D
    To musi byc bezcenne.
    Wzrok Malfoya mówiacy, że jak tylko to kupisz i odejdiesz od kasy nie zawaham się strzelić Avada :D
    Cudowne.
    Założe się, że po takim wypadzie też padłabym na kanape.
    I dużo wcześniej zaczęłabym marudzić, mam dość :D

    Z jednej strony biedna Hermiona, ja bym się wściekła niemiłosiernie gdyby mi ktos nie pozwolił kupic tego co chcę, ale z drugiej strony na zakupach to ona tutaj sie nie zna, więc to lepiej, że posłuchała.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Madzia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy