czwartek, 20 grudnia 2012

Dziesiąty.

Nieszczęśliwa miłość.


Ze snu wybudził ją odgłos dzwonka. Zerknęła na zegarek. Było parę minut po siódmej. Przekręciła się na drugi bok i zakryła głowę poduszką. Uporczywy gość jednak nie odszedł. Zdenerwowana zsunęła się z łóżka i poczłapała do drzwi przeciągając się. Osoba stojąca na progu wprawiła ją w niemały szok. Zaspanym wzrokiem ledwo dostrzegła ojca Dracona.

- Dzień dobry - przywitał się uprzejmie - mam nadzieję, że was nie obudziłem - zlustrował ją wzrokiem a na jego twarzy wykwitł szelmowski uśmiech, który skądś znała. 
- Ależ skąd - pokiwała przecząco głową - coś się stało?
- Chciałem wam tylko podrzucić obiad. Wczoraj wyszliście tak prędko, że zupełnie zapomniałem. Do widzenia - rzucił pośpiesznie i wepchnął jej w ręce plastikowe pudełko i już go nie było. Więc blondyn miał rację. Odłożyła pojemnik na blat kuchenny i wróciła do swojej sypialni. Zakopała się pod kołdrą i przymknęła oczy. Znów przed oczami stanął jej jego obraz.

Ona cię kocha z całego serca
Każdego dnia podąża za tobą jak cień
Jak długo jeszcze, jak długo jeszcze
Muszę samotna patrzeć na ciebie...

Gwałtownie otwarła oczy. Nawet nie zauważyła kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. To tak bardzo bolało. Usłyszała jakiś trzask. Czym prędzej wypadła z łóżka i podbiegła do drzwi. Wyjrzała przez szparę. W kuchni pod blatem siedział Pędzel i w najlepsze wcinał obiad przyniesiony przez pana Malfoy'a. Zupełnie o tym nie pomyślała. 
- Zostaw to - szepnęła do psa i odsunęła go delikatnie. Spojrzał na nią urażony i poszedł do swojego legowiska.
- Co się stało? - tuż za nią stanął zaspany Draco, którego widocznie musiał obudzić huk spadającego pojemnika.
- Pędzel zrzucił nasz obiad - odrzekła nawet na niego nie patrząc.
- Jaki obiad? 
- Twój ojciec podrzucił go z samego rana 
- Mój ojciec tu był? Chciał czegoś? - spytał zaskoczony.
- Nie - zerknął na nią. Wciąż miała na sobie jego koszulkę. Musiał przyznać, że wyglądała nieziemsko. Przez myśl przebiegło mu, że jeszcze lepiej wyglądałaby bez niej, ale natychmiast zganił się za to myślenie. Odwróciła się na pięcie i spojrzała na niego. Jego oczy znów ją hipnotyzowały.

Ta bezsensowna miłość, nieszczęśliwa miłość
Ja która cię kocham, nawet teraz jestem przy tobie
Ta kobieta jest bardzo nieśmiała

Tą magiczną chwilę, kiedy spoglądali sobie w oczy przerwał dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie o tej porze? - zaklął pod nosem, ale tak aby nie słyszała. Już był tak blisko. Już prawie ją pocałował. Przeklęci goście - Zabini? Alice? - patrzył zszokowany na swoich gości.
- Byłem zdziwiony, że jeszcze mnie nie zaprosiłeś - Alice kopnęła go w kostkę - znaczy nas nie zaprosiłeś. Wpadliśmy sami - spojrzał przed siebie i zamarł. Oto przed nim stała piękna kobieta ubrana w koszulkę jego kumpla. Posłał przyjacielowi znaczące spojrzenie.
- O Merlinie! - szepnęła i zatkała usta dłonią - w tym czasie przybyli zdążyli już wejść do środka.
- Kim ona jest? - spytał na ucho blondyna.
- Moją współlokatorką - wyszczerzył się spoglądając na Hermionę a ta spaliła buraka - pamiętasz kobietę z hotelu? - znów skupił się na brunecie.
- Znowu o niej wspominasz? Chcę o tym zapomnieć - westchnął.
- To ona - przyglądał się jego reakcji. Stanął jak wryty. To było niemożliwe. Nierealne.
- Jaja sobie robisz? - pokręcił głową i zabrał ich do salonu. Hermiona w tym czasie zdążyła się przebrać i wrócić do zebranych.
- Hermiona to jest Blaise i Alice - przedstawił jej gości - a to Hermiona. Moja współlokatorka - usiadł koło niej na fotelu.
- Jedliście śniadanie? - rzuciła uśmiechając się promiennie. 

Więc nauczyła się jak się śmiać
Serce tej kobiety jest pełne łez

Patrzyła na życiowego partnera blondyna a jej serce krwawiło. Musiała udawać. Musiała grać.
- Tak, dziękujemy - odrzekła śliczna brunetka o wyglądzie chochlika. Biła od niej dziwna aura, której Hermiona nie potrafiła zidentyfikować.
- Ale chętnie napijemy się kawy - dodał Zabini także się szeroko uśmiechając. Chwilę później na stole stała już parująca kawa. 
- Miło wreszcie poznać przyjaciół Draco - chwyciła jedną filiżankę w dłoń. Przyjemne ciepło rozchodziło się po jej ciele. Próbowała odrzucić precz przykre myśli.
- Mam nadzieję, że będziesz mu towarzyszyć na naszym weselu - perlisty głos Alice rozniósł się po mieszkaniu. Malfoy nerwowo kręcił głową a dziewczyna spoglądała na jego znajomych w osłupieniu.
- Waszym weselu? - była w szoku. 
- Draco Ci nie powiedział? Pobieramy się w lutym - Blaise złapał Alice za rękę i ponownie na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Malfoy zwiesił głowę zrezygnowany a ona wciąż wpatrywała się w nich z szokiem wymalowanym na twarzy. Wtedy zrozumiała.

Chcę być kochana mój drogi
Każdego dnia w moim sercu, w moim sercu
Krzyczę
Ta kobieta jest obok ciebie nawet dziś

Okłamywał ją cały ten czas. Jej serce rozpadło się na miliard kawałeczków. Cały czas ganiła się za myślenie o nim jako o kimś kto mógłby ją pokochać choć wiedziała, że był niezdolny do tego. Łgał jak pies przez cały ten czas. Chciała mu pomóc. Kochała go. Bał się spojrzeć w jej oczy. Bał się, że będzie zła. To co w nich zobaczył było jeszcze gorsze. Widział ten ból. Wiedział, że ją zawiódł.
- Przepraszam. Musiało mi umknąć - próbowała się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej dziwny grymas.

Parę godzin później stała wpatrując się w krajobraz. Miasto pochłonęła noc. Od rana nie odezwała się do blondyna. Unikała jego towarzystwa. Była idiotką. Dlaczego wcześniej go nie przejrzała? Dlaczego tego nie zauważyła?
- Hermiona - zaczął niepewnie podchodząc do niej.
- Dlaczego? - spytała cichutko odwracając się w jego stronę. W jej oczach wciąż widział ból i zawód.

Kolejny głupiec, kolejny głupiec
Czy wiesz, że tą kobietą jestem ja?

- Tak było prościej - odwrócił głowę. Nie potrafił znieść tego spojrzenia. Postąpił źle. Wiedział o tym.

Nie mów, że wiesz i mi to robisz
Ale nie możesz wiedzieć mój drogi ponieważ jesteś głupcem
Jak długo, jak długo
Muszę samotna patrzeć na ciebie?
Ta głupia miłość, ta nieszczęśliwa miłość...*

- Wygrałeś a teraz się wynoś - znów się odwróciła a z jej ust wyrwał się cichy jęk zachwytu. Z nieba padał śnieg. To było niesamowite. Za parę dni miała odbyć się wigilia. Pierwsze święta od bardzo dawna, w które świat spowity będzie białym puchem. Patrzył na nią i bał się odezwać. Nie wiedział co ma powiedzieć. Żadne słowa nie usprawiedliwiały jego czynu.

Co sprawiło, że pojawiłaś się przed moimi oczami?
Co zawsze sprawia, że się pojawiasz?
Gdy kładę się i zamykam oczy
Czemu twoja twarz wciąż pojawia się w mojej głowie?

- To nie tak - znów się odezwał, ale ona już nie patrzyła na niego. Po jej policzkach płynęły łzy. Po raz pierwszy dała upust swoim emocjom, które kłębiły się w niej od wielu dni - nie znajduję słów na swoje usprawiedliwienie - westchnął. Próbował przełknąć wielką gulę, która nagle pojawiła się w jego gardle.
- Po co to zrobiłeś? - pociągnęła nosem i otarła łzy.
- Zafascynowałaś mnie już tamtej nocy gdy spotkaliśmy się w hotelu - wyznał szczerze. Jeżeli było coś co mogło go uratować z tej sytuacji to jedynie prawda.

Nie jesteś przelotnym uczuciem
To oczywiste to miłość
To musi być miłość

- Dlatego właśnie postanowiłeś wprowadzić się do mojego domu i kłamać - rzekła z ironią. Poczuł się jakby ktoś wbił mu nóż w serce. Bolało.

Moje serce wydaje się być dziurawe
To dziwne, że tylko Ty możesz zapełnić tą lukę

- Żadne moje słowo nie było kłamstwem. Nie ja pierwszy powiedziałem, że jestem gejem - dotknął dłonią jej ramienia.
- Ale także nie zaprzeczyłeś - znów spojrzała w jego oczy i wiedziała już, że to był błąd - dlaczego? - szepnęła.
- Chciałem cię poznać 

To musi być miłość
...
To jest miłość**

- Nie mógłbym odejść nawet gdybym chciał - szepnął do jej ucha
- Dlaczego? - spytała znów zagłębiając się w błękicie jego oczu.
- Bo cię kocham - uniósł jej podbródek i pocałował. Teraz była już tylko jego i nie pozwoli sobie jej odebrać. Była jego ideałem. Kiedy jego usta zetknęły się z jej wargami cała złość z niej wyparowała. Ulotnił się też cały żal. Czuła się szczęśliwa. Objął ją ramieniem. Stali razem wpatrując się w padający śnieg i podziwiali świąteczne światełka, którymi przyozdobiony był cały Londyn.
Czyżby ta historia miała szczęśliwe zakończenie?


***

* Baek Ji Young - That Woman
**Kim Bum Soo - Appear

5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że nie będzie miała szczęśliwego zakończenia!
    Jesteś podłą artystką!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno zaczęłam czytać to opowiadania. Zafascynowało mnie. Nie jest takie samo jak pozostałe. Jest inne. Uwielbiam twoją historię. Mam nadzieje, że wszystko się dobrze skończy, jak to ja zwykle bardzo lubię. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieje, że się szybko pojawi. Życzę weny, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj na pewno jeszcze się coś zepsuje. Oczywiście nie chciałabym żeby tak się stało, ale musi się coś dziać:-) Fajna część. Czekam na next. Wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jupiiii! i takie opowiadania lubie! mam nadzieje, że będzie to szczęśliwe zakończenie:)! Pozdrawiam Ewelka)!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne opowiadanie :)
    w czwartym rozdziale narzeczona blaisa ma na imie elizabeth,
    natomiast w tym alice

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy