niedziela, 2 grudnia 2012

Czwarty.

Czytaj uważnie zanim cokolwiek podpiszesz...


Siedział na beżowej kanapie w mieszkaniu Blaise'a. Tuż obok niego stała jego walizka. Wciąż nie mógł pojąć, jak jego ojciec mógł go tak po prostu wykopać z domu. To zdecydowanie było ponad jego siły.
- Masz - brunet podał mu szklankę z bursztynowym płynem. O tak. Tego teraz właśnie potrzebował. Ognista Whiskey była najlepszym lekarstwem na wszystko.
- Dzięki - odebrał naczynko i upił z niego łyk.
- Co teraz zrobisz? - usiadł w fotelu na przeciwko blondyna.
- Sam nie wiem - odrzekł z przekąsem. Nie wiedział. Kompletnie nie miał pomysłu.
- Wiesz, że gdyby nie Liz mógłbyś tu zostać, ale sam rozumiesz - zastanowił się przez chwilę. Nie chciał urazić Dracona, ale przecież nie mógłby mieszkać z nim i jego narzeczoną.
- Uwierz mi, że mieszkanie z tą wariatką jest ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę - krzyknął głośniej.
- Wszystko słyszałam Malfoy - w sekundzie w salonie pojawiła się niska brunetka z burzą krótkich postrzępionych włosów ułożonych zawsze w artystycznym nieładzie.
- Bo miałaś - wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu. 
- Czasem mam cię dość wstrętna obślizgła istoto - syknęła koło jego ucha i wpakowała się Zabini'emu na kolana.
- Z wzajemnością Liz - znów się uśmiechnął. Lubił ją. Była zwykłą kobietą. Nie była pustą i głupią lalką z jakimi umawiał go ojciec. Posiadała niezwykłą urodę. Miała swój magnetyzm, który przyciągał ludzkie spojrzenia a wcale nie była ideałem. Była stosunkowo niska, nie miała długich nóg, ale w jej spojrzeniu było coś takiego, że gdy tylko ktokolwiek stanął z nią twarzą w twarz z miejsca zyskiwała sympatię. Jej drobna twarz i mocno zarysowane kości policzkowe najładniej wyglądały z jej szczerym uśmiechem. Na myśl przychodził mu mały chochlik zawsze roześmiany. Była iskierką radości i życia w ponurym królestwie jego najlepszego przyjaciela. Za co on ją lubił? Za to, że zawsze była sobą. Nigdy nie starała mu się przypodobać. Kochał się z nią przekomarzać. Byli wtedy zupełnie jak małe dzieci. Elizabeth była najlepszym co w życiu mogło spotkać Blaise'a Zabini'ego.
- Więc co teraz zrobisz? - udała poważną minę, ale już po chwili po pokoju rozniósł się echem jej perlisty śmiech. Rzadko kiedy zachowywała powagę. Tylko wtedy gdy wymagała tego sytuacja.
- Będę musiał znaleźć jakieś mieszkanie - wypił ostatni łyk ognistej i odstawił puste naczynie na stolik. Zapanowała między nimi cisza przerywana jedynie ich oddechami.
- A wiesz, że widziałem gdzieś ogłoszenie o wynajęciu pokoju? Obejdziesz po kosztach! A w dodatku blisko centrum - wykrzyknął nagle uradowany Blaise tak iż o mało Liz nie spadła z jego kolan wprost na zimną posadzkę.
- Idealnie! Gdzie masz to ogłoszenie?

Chodziła podenerwowana z jednego krańca mieszkania na drugi. Nie wiedziała czy to dobry pomysł. Wciąż miała co do tego sporo wątpliwości. Mimo wszystko to było jedyne wyjście, które nie wymagałoby spożytkowania dodatkowych pokładów czasowych, których nie miała. Miała teraz wiele na głowie. Ostatnie poprawki przed wejściem jej najnowszej autorskiej kolekcji mebli. Dużo ryzykowała, ale jeszcze więcej mogła zyskać. Denerwował ją tylko fakt, że jej własny ojciec w nią nie wierzył. On jako jeden z najlepszych światowych architektów nie wierzył w jej potencjał. Zamierzała udowodnić, że się mylił. Wiedziała, że te meble odniosą ogromny sukces. Już dawno ułożyła sobie w głowie cały plan i była już na samym końcu jego realizacji. Wszystko było już prawie gotowe a ona po prostu czuła, że się uda. Musiało się udać. Usłyszała dzwonek do drzwi. Zerknęła w lustro poprawiając czarne oprawki na nosie. Przygładziła także czarny kołnierzyk koszuli i podeszła do drzwi.
- Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia - podniósł głowę i zamarł. Oto tuż przed nim stała ta sama kobieta, którą spotkał ubiegłej nocy w hotelu.
- Witam. Zapraszam - odsunęła się z przejścia tak by mężczyzna mógł swobodnie wejść do środka. Nie mógł uwierzyć, ale wiedział jedno to nie był najlepszy pomysł. Kobieta zaprowadziła go do 'salonu' a on o mały włos nie wywinął orła potykając się o coś co było? Sam nie wiedział. Wolał się nawet nie domyślać. Wystarczyło mu to co zobaczył spoglądając przed siebie. Wszędzie walały się brudne naczynia i ubrania. Z lampy nawet zwisała jakaś część jej bielizny. Na Merlina! Miał wrażenie, że trafił do innego wymiaru. To było niemożliwe - on człowiek, który zawsze ma wszystko idealnie poukładane miałby mieszkać w takim bałaganie? W życiu.
- Napije się Pan czegoś? - spytała z grzecznością. Miała jednak nadzieję, że zrezygnuje z takiej opcji. Czuła się dziwnie nieswojo w jego obecności. Sama też nie wiedziała kiedy na jej policzkach wykwitły czerwone jak buraczki rumieńce.
- Nie dziękuję - spoglądała na niego z pewnym zakłopotaniem. Miała wrażenie, że skądś go znała. Wydawało jej się jakby gdzieś go już widziała.
- W takim razie proszę usiąść - wskazała mu miejsce na fotelu a sama usiadła na przeciw. Spojrzał na beżową zabrudzoną tapicerkę i się skrzywił. Strzepał z niej kurz a później jak najdelikatniej usiadł na miejscu.
- Myślę, że od razu możemy przejść do sprawy. Chce pani wynająć jeden pokój, tak? - energicznie pokiwała głową tak, że okulary zsunęły się na czubek jej nosa. Spojrzał w jej oczy. Były przepiękne. 
- Oczywiście udostępniam kuchnię i łazienkę i inne miejsca, ale na wyłączność dostaje Pan tylko jeden pokój - usiadła wyprostowana zakładając nogę na nogę. Jej czarna spódnica uniosła się niebezpiecznie. Na szczęście była na tyle długa, że nic nie ukazała.
- Jaki jest koszt? - spytał służbowym tonem.
- Trzy tysiące galeonów miesięcznie - wciąż próbowała przypomnieć sobie gdzie spotkała tego człowieka. Nagle ją olśniło. Podskoczyła jakby rażona piorunem i zatkała usta dłonią. Spoglądał na nią jak na wariatkę. Musiała być niezrównoważona psychicznie co w sumie potwierdzałby jej wygląd.
- Czy coś się stało?
- Nie, nie - odpowiedziała błyskawicznie a na jej twarzy znów wykwitły te ogromne rumieńce. Pacnęła się ręką w czoło. Jak mogła zapomnieć? Przecież to wtedy on wychodził z pokoju tamtego bruneta. Na wspomnienie tamtej nocy zrobiło jej się niedobrze a poczucie wstydu i zażenowania ścisnęło jej gardło.
- Dobrze. Możemy podpisać papiery. Zanim jednak to zrobimy mam parę zastrzeżeń - na jego twarz wpełzł tak dobrze znany cwany uśmieszek. W jego głowie zrodził się plan i wiedział jak to wykorzystać.
- Słucham - przełknęła głośno ślinę usiłując pozbyć się guli stojącej w przełyku.
- Musi zapanować tutaj porządek. W takich warunkach nie da się mieszkać. Pragnę także zaznaczyć iż po godzinie dwudziestej drugiej bardzo cenię sobie ciszę więc wszelakie hałasy są niewskazane. Dobrze byłoby także aby nie plątali się tutaj mężczyźni - spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby zabijać. To był już szczyt bezczelności.
- Chyba zapomniał Pan czyje to mieszkanie - fuknęła oburzona jego bezpośredniością.
- Postawmy sprawę jasno. Obawiam się iż może mieć Pani problem ze znalezieniem współlokatora. Jak mniemam zależy Pani na czasie i pieniądzach. Nie ukrywam iż ta okolica jest bardzo preferencyjną dla mnie. Mam stąd niedaleko do pracy. Więc jak? Podpiszemy te papiery czy będzie Pani szukać innego materiału na współlokatora - posłała mu wściekłe spojrzenie i chwyciła do ręki długopis. Już wiedział, że wygrał. Nabazgrała w odpowiednim miejscu swoje imię i nazwisko i z wielką niepewnością podała papier blondynowi.
- Kiedy zamierza się Pan wprowadzić? - nonszalancko oparła głowę na dłoni i wbiła swój wzrok w jego oczy. Były niesamowicie niebieskie. Widziała takie po raz pierwszy w życiu. Niestety ich właściciel pozostawiał wiele do życzenia. Był poza jej zasięgiem dzięki czemu stawał się idealnym kandydatem do mieszkania.
- W tym momencie - uśmiechnął się i zostawił na stole jeden egzemplarz kontraktu. Kobieta nie wiedziała jeszcze, że oto tym samym podpisała na siebie wyrok. Nie wiedziała jaki chytry plan zrodził się w jego głowie ani też jakie będę konsekwencje tej chwili. A zapewniam iż będę całkiem interesujące.

8 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawił mnie ten rozdział, ze zniecierpliwieniem czekam na następny ;) Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowałaś mnie :D .
    Czekam na następny ;) .

    nowy u mnie ; malfoyandme.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam tu przez przypadek i chyba będę to robić częściej. Fajnie się toczy twoje opowiadanko. Czekam na next i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. horatiocaine-opowiadanie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc po pierwsze: O co chodzi z tytułem, bo za Boga nie umiem znaleźć haczyka!
    Malfoy mieszkający z Hermioną, która jest Bałaganiarą - cudowny absurd!
    A ten pomysł mebli dla singli - powalający! Mogłabyś naprawdę stworzyć taką kolekcję:D
    Jestem tak, kurcze, przyzwyczajona do tego, że oni się znają, że ciągle zapominam, że u Cb. Hogwart nie jest szkołą koedukacyjną i za to własnie kłaniam Ci się w pas!
    Strasznie mnie nakręca szybkość z jaką pojawiają się nowe rozdziały, bo pomysł jest tak fenomenalny i tak absolutnie uderzający w mój gust, że nosi mnie by dowiedzieć się co będzie dalej!
    Pozdrawiam,
    Twoja PortElizabeth

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Twojego bloga do Liebster Award. Więcej informacji u mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Co Ona podpisała ?
    Musiało być coś bardzo ciekawego małym druczkiem... :D
    I myślę i myslę i za chiny nie wiem co by to być mogło...
    Zapewne coś zaskakującego znając Malfoya, ale kurcze już bym chciała wiedzieć, a sie nie dowiem w najbliżsyzm czasie -,-
    Więc plany na najbliższy czas, zastanawianie sie co nasza Hermiona takiego podpisała :P
    Mina Malfoya jak zobaczył w drzwiach Hermiona musiałą być bezcenna :D
    Troszkę dziwnie mi się odnaleźć w sytuacji, w którek Hermiona jest bałaganiarą,ale już się przyzwyczajam.
    Chyba o niczym nie zpaomniałam.
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahhaha omg!! już nie mg sie doczekać xd

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy