piątek, 30 listopada 2012

Speak now!

I'm not the kind of girl... 
but you are not the kind of boy...




Stała w cieniu drzewa. Po przeciwnej stronie ulicy, pod małym wiktoriańskim kościółkiem, tłoczyło się mnóstwo osób. Sama zastanawiała się, co tutaj robi.

Nie jestem typem dziewczyny, która powinna niegrzecznie wpraszać się na ślub...

Nie powinna była tutaj przyjść. Dlaczego więc przyszła? Przecież ich uczucie należało do przeszłości. Wciąż rozdrapywała tamte rany. Na co liczyła? Być może któraś jej drobna cząstka, wciąż miała nadzieję, że to ją wybierze. Miała nadzieję, że to ona wygra.

Lecz ty nie jesteś typem chłopaka, który powinien żenić się z niewłaściwą dziewczyną...

Podeszła bliżej. Miała stąd idealny widok. Zlustrowała wszystkich wzrokiem -  arystokraci. Nie pasowała do jego rodziny, znajomych. Zawsze będzie inna. Na co liczyła? Przecież wiedziała, że to nie ma sensu. Nigdy go nie miało. Niepisana im była wspólna przyszłość. Z oddali widziała jej rodzinę i druhny. Ubrani w najlepsze ubrania i najmodniejsze w tym sezonie kolory. Cień zawodu wymalował się na jej twarzy.

Zakradam się i widzę twoich przyjaciół. I jej snobistyczną małą rodzinkę całą ubraną w pastele...

Podkradła się na tyły kościoła. Nie chciała spoglądać na tych ludzi. Nigdy im nie dorówna. Nie ważne jak bardzo by się starała, oni nigdy nie zaakceptują jej statusu społecznego. Tu już nie chodziło tylko o to, że była szlamą. Nigdy nie będzie miała takiej ilości pieniędzy zgromadzonej w banku u Gringott'a. Mimo wszystko to bolało. Usłyszała jakieś krzyki ze środka. Zajrzała przez małe okienko. Widziała pannę młodą w sukni przypominającej ogromną bezę i jej druhny odziane w sukienki do kolan, pokryte niezliczonymi warstwami tiulu w kolorze pistacji. Skrzywiła się na ten widok. Astoria nie miała dobrego gustu. Miała pieniądze, ale nic poza tym. Wiedziała, co w trawie piszczy, ale nie potrafiła tego wykorzystać.
- Co robisz idiotko? - Greengras gwałtownie się odwróciła, krzycząc na jedną ze swoich przyjaciółek - specjalnie mnie dźgnęłaś - niska blondynka wytrzeszczyła na nią oczy i przerażona cofnęła rękę. Modliła się by ten dzień się już zakończył. Miała dość Astorii i jej wybuchów złości. Cały ten ślub ją przerastał. Wszystko musiało być perfekcyjnie.
- Gdzie mój bukiet? - tupnęła nogą. Była nieskazitelnie piękna. Takie zachowanie jej nie pasowało. Powinna zachować opanowanie, a tymczasem zachowywała się jak rozkapryszone dziecko.

A ona krzyczy na druhny gdzieś w pokoju na tyłach, mając suknię w kształcie bezy...

Nie sądziła, że tak to się potoczy. Wiedziała już wtedy, w co się pakuje. a mimo wszystko miała nadzieję, że Draco nie odejdzie. Wciąż pamiętała tamten dzień. Pamiętała jego słowa i swoje łzy. Czasem zastanawiała się czy to przypadkiem nie był tylko zły sen. To nie było przecież możliwe. Miała wrażenie, że trzy lata jej życia wcale się nie wydarzyły, że śniła wtedy na jawie.

Zatracam się we śnie na jawie, gdzie wstaję i mówię: nie mów 'tak', ucieknij teraz. Spotkam cię gdy wyjdziesz i razem uciekniemy...

Weszła do kościoła i schowała się za zasłonami tak, by nikt jej nie zobaczył. Goście powoli zajęli swoje miejsca. Kaplica wypełniła się po brzegi dystyngowanymi ludźmi. Ktoś coś szeptał do znajomego po jednej z jego stron. Organy zaczęły grać marsz weselny, który w jej uszach odbijał się jak piosenka grana przy ostatnim pożegnaniu zmarłego. Czuła się jak intruz. Wiedziała, że nie była zaproszona.

Zabawne gesty są wymieniane, a organy zaczynają grać piosenkę brzmiącą jak marsz żałobny. A ja chowam się za zasłonami. Wygląda na to, że byłam niezaproszona przez twoją uroczą, przyszłą pannę młodą...

Coś mówiło jej żeby się wycofała. Wiedziała, że gdy go zobaczy nie powstrzyma łez. Wciąż go kochała, chociaż minęły już dwa lata. Nigdy nie zapomniała tych chwil, które razem przeżyli. Pamiętała każde słowo, każdy dotyk. Pierwszy pocałunek. Nawet chwilę, w której wszystko się zmieniło. Ten moment, w którym nawiązali nikłą nić przyjaźni. Kiedy po raz pierwszy wymówił jej imię zamiast 'szlamy'. Pamiętała iskierki w oczach, które pojawiały się gdy tylko widział ją na horyzoncie. Nieśmiałe uśmiechy posyłane na korytarzach tak, by nikt nie widział. Nie wiedziała kiedy ta przyjaźń przerodziła się w uczucie. Wiedziała jednak kiedy to zniknęło, a jej serce roztrzaskało się na miliard kawałków. Oczami wspomnień wciąż widziała jego postawę tamtego dnia, a w uszach słyszała ten zimny i wyprany z emocji głos, który mówił, że to koniec. Odszedł. Tak po prostu. Prawda jednak była zupełnie inna. Musiał. Nie miał wyboru. Jeżeli chciał zachować rodzinny majątek musiał ożenić się z Astorią tak, jak zawsze było mu pisane. Tego chciał ojciec. Narcyza próbowała przekonać go do zmiany decyzji, ale jej się nie udało. Teraz nie było już Lucjusza, a jednak on się nie wycofał. Nie widział jej od tamtego dnia. Nie wiedział, co robi i co się z nią działo. Niewiedza mniej bolała.

Unosi się do ołtarza jak jakaś miss piękności, ale ja wiem, że pragniesz żebym to była ja. Nie czekaj ani nie składaj żadnej przysięgi. Twój czas ucieka...

Stała na przeciwko Dracon'a. Na jej twarzy gościł uśmiech. Miała wrażenie, że wymuszony. Zastanawiała się czy w ogóle jest w nim zakochana. Nawet jeżeli nic do niego nie czuła, to ona brała z nim ślub. Nie Hermiona. Po jej policzku potoczyła się jedna łza, którą błyskawicznie otarła. Czuła się jak intruz. Ubrana w zwykłą sukienkę, wyglądała jakby urwała się nie z tej bajki. Słyszała jak ksiądz zaczął coś mówić, ale do niej nie docierały żadne słowa. Patrzyła tylko na Malfoy'a. Nie zmienił się. Wciąż wyglądał tak samo, jak w dniu, w którym odszedł. Przymknęła oczy i pogrążyła się we wspomnieniach. Bolały bardziej niż cokolwiek innego, co znała, a mimo to wciąż do nich wracała. Wtedy była szczęśliwa.

Słyszę jak pastor mówi:  niech przemówi teraz albo zamilknie na wieki. Jest cisza, jest moja ostatnia szansa. Wstaję z trzęsącymi się dłońmi, wszystkie oczy na mnie. Przerażone spojrzenia od każdego w pomieszczeniu, ale ja patrzę tylko na ciebie...

Stała w połowie drogi do ołtarza. W tym momencie przyszło olśnienie. Nie powinna była. To był błąd. Stała nieruchomo, spoglądając na niego jakby był tutaj jedyną osobą. Zdziwił się jej pojawieniem. Nie spodziewał się jej tutaj.
- Co ta szlama tutaj robi? - syknęła Astoria na ucho narzeczonemu. Nie odpowiedział. Patrzył na nią. Wciąż była tamtą Hermioną. Tą, którą porzucił w imię swojej fortuny. Był idiotą. Dopiero teraz to wiedział. Teraz zdał sobie z tego sprawę. Zerknęła na niego po raz ostatni i odwróciła się na pięcie. Z jej oczu płynęły łzy. Nie przeszkadzały jej. Wybiegła z kaplicy. Dostrzegł jej szklące się od łez oczy. Znał to spojrzenie, aż za dobrze. Spojrzał na kobietę stojącą obok niego. Jej oczy nie wyrażały niczego. Były puste. Jak zawsze. Wybór był prosty. Zszedł po stopniach i ruszył przed siebie. Wśród gości przemknął pomruk zdziwienia. Tego nikt się nie spodziewał. Nie po Dracon'ie Malfoy'u. Opierała się o drzewo po drugiej stronie, stojąc plecami do niego. Przebiegł przez ulicę i zatrzymał się parę kroków od niej. Płakała. Już wiedział, że wciąż go kochała. Podszedł do niej i obrócił w swoją stronę. Oparła się o jego klatkę piersiową, a on głaskał jej piękne włosy.
- Granger jesteś głupia, wiesz? - oderwała się od niego i spojrzała zapuchniętymi oczami - właśnie dla ciebie straciłem cały mój majątek, ale byłaś tego warta - uśmiechnął się do niej i podnosząc jej podbródek zatopił się w jej wargach. Był szczęśliwy. 

Kochanie, nie złożyłem przysięgi. Cieszę się, że byłaś w pobliżu kiedy mówili: niech przemówi teraz.


***

Miniaturka dla Madzi. Mam nadzieję, że chociaż w minimalnej części jest takie, jakie chciałaś, by było. W końcu to był twój pomysł.

3 komentarze:

  1. Ale przecież mógł zachować fortunę, skoro Lucjusza już nie było!
    Taylor Swift... To co powiem będzie okrutne: mogłabyś napisać kompletne badziewie, ale udział tej artystki zrekompensował by wszystko.
    Ale było świetne! Zaskakujące jest to, że zawsze mi się taka historia podobała, a nigdy jej nie spisałam, a przecież do D&M to super pasuje.
    Z drugiej strony ja zrobiłabym z tego tragedię ;)
    "Była nieskazitelnie piękna. Takie zachowanie jej nie pasowało." Uwielbiam ten fragment, mam sentyment do takich rzeczy -.-
    Ale, ale! Moja panno, ty sobie miniaturki wstawiasz, a w historii takie ważne, rzeczy się dzieją - jak możesz!
    "'Niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki' to zdanie, to ostatnia szansa na protest, chwila, w której przyspiesza bicie serc i chwila, którą zawsze dziwnie się fascynowałam. Dużo fantazjowałam o wtargnięciu do kościoła, powiedzeniu tego, co trzymałam w sobie przez tyle lat tak jak w filmach. W prawdziwym życiu rzadko się to zdarza.
    Prawdziwe życie to zabawna rzecz, wiesz? W prawdziwym życiu wypowiedzenie odpowiednich słów w odpowiednim momencie jest przełomową rzeczą."T.A.Swift

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek dziękuje bardzo :**
    Jestem Ci niezmiernie wdzięczna, że to napisałaś.
    Nie musiałaś, a jednak to zrobiłaś i napisałaś.
    Mój plan na przyszłość ?
    Podsuwanie Ci kolejnych pomysłów na historie, oczywiście jak skończysz opowiadanie. :D
    Kolejną rzecza jest to, że już nigdy nie narobie sobie zaległości w komentowaniu !! :D
    Jak juz wiesz uwilbiam Taylor, a wsyztsko za sprawą tej Pnai u góry :*, za co jej dziękuje.
    A teraz czas na historie.
    Na pewno bardzo mi się podoba, w końcu troskze na nią wpadłam :P,
    I muszę Ci powiedzieć, że czytając ja czuje, że napisałaś ją jeszcze lepiej niż wyglądąłą ona w mojej głowie :D
    Całe szczęście, że byla w pobliżu i że on nie powiedział tak.
    Njalepsza była końcówka jak ją prrzytulił i ppowiedział, że jest głupia, że zrezygnował z majątku dla niej i ja pocałował.
    Dziekuje jeszcze raz za tę historie :**
    Życze wiele, wiele weny i siły żebyś wytrzymała ze mną jak będę podsuwać Ci kolejne pomysły, chociaż Twoje i tak sa lepsze i moje Twoim do pięt nie dorastaja.
    Pozdrawiam
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  3. :) piękna miniaturka idealnie dopasowana do piosenki :) extra!
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy