poniedziałek, 26 listopada 2012

Drugi.

Noc tragiczna w skutkach...


Przejechała kartą po czytniku a drzwi się otwarły. Ostatkiem sił wciągnęła do pokoju brunetkę i pchnęła ją na łóżko. Opadła koło niej ciężko dysząc. Na jej szczęście hotel nie znajdował się daleko od ich ukochanej restauracji. Dlaczego Granger aż tyle wypiła? Nigdy to się jej nie zdarzyło. Spojrzała na przyjaciółkę, która spała zwinięta w kłębek i nijak nie przeszkadzał jej gruby szal i kurtka - był już przecież listopad. W tym roku miesiąc zaczynał się wyjątkowo brzydką pogodą, ale w Londynie nigdy nie panowały dobre warunki. Była przyzwyczajona do deszczu. Podniosła się ociężale i próbowała zdjąć buty Granger'ówny. 
- Cholera - zaklęła kiedy po kilku minutach szarpania but nijak nie chciał zejść z nogi - dlaczego ty zawsze nosisz takie dziwne rzeczy, co? - posłała jej mordercze spojrzenie. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskała było ciche pochrapywanie.  Znów powróciła do przerwanej czynności. Pociągnęła odrobinę mocniej i udało się. But ześlizgnął się a ona z impetem wylądowała na podłodze.
- Co się stało? - Hermiona w sekundzie stała na baczność i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu. Wstępnie oceniła sytuację po czym wzruszyła ramionami i znów rzuciła się na łóżko, odwróciła się na drugi bok i zasnęła. Zupełnie nie dostrzegła małej rudej osóbki, która rozcierała obolałe pośladki po bolesnym upadku. Ginevra podniosła się z oburzeniem. 
- Tego już za wiele - krzyknęła wymachując rękami. Hermiona natychmiast otwarła tylko lewe oko i machnęła na to wszystko ręką. Pani Potter znów posłała jej spojrzenie, którego nie powstydziłby się nawet wściekły Hipogryf, chwyciła swoją torebkę i wyszła trzaskając drzwiami.

Ledwo udało mu się dociągnąć kumpla do hotelowego pokoju. Zepchnął go z siebie nie patrząc gdzie go zrzucał; najważniejsze było to, że pozbył się zbędnego balastu; Zabini wylądował gdzieś na marmurowej posadzce i mimo to nie obudził się. Malfoy spojrzał na niego z politowaniem. Jak mógł doprowadzić się do takiego stanu zaledwie czterema drinkami? On chyba nigdy tego nie pojmie bo miał łeb mocną jak dzwon. Tylko raz w życiu udało mu się nawalić tak bardzo, że nie pamiętał dnia poprzedniego. Nie wiedział ile wtedy wypił. Może trzy a może cztery ogniste whisky? Tak, tak coś koło tego. Rozsiadł się w fotelu i uśmiechał sam do siebie. Właściwie nie wiedział czemu się szczerzy. Jakoś tak po prostu to wszystko go bawiło. To była komiczna sytuacja. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej gdy do głowy napłynął mu obraz przedstawiający recepcjonistkę, która była tak zszokowana ich widokiem, że o mały włos a zapomniałaby jak w ogóle się mówi. Nie często przecież zdarzało się by dwóch najczęściej opisywanych w mediach młodych biznesmenów pojawiało się w tym samym czasie i w tym samym miejscu. W dodatku jeszcze w dość dziwnych okolicznościach i późnej porze. Założył nogę na nogę i zaczął coś nucić pod nosem. Dlaczego właściwie tutaj siedział? Chyba nie miał nic lepszego do roboty. Do pracy mógł przychodzić kiedy chciał i wychodzić o tej porze, o której mu się podobało, czarną robotę za niego odwalał sztab ludzi. To był urok bycia prezesem. On musiał tylko zawsze nienagannie wyglądać i zatwierdzać pomysły innych. Mimo wszystko ciążyła na nim ogromna odpowiedzialność. Zresztą tak samo jak na jego ojcu. Ojciec - pomyślał.
- Jasna cholera! - wstał błyskawicznie z fotela. Zupełnie zapomniał, że nie powiedział iż tak późno wróci. Spojrzał na zegarek, którego wskazówka dobijała prawie do trzeciej - niech to szlag! Ojciec mnie zabije - w pośpiechu rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś długopisu, ale żadnego nie mógł znaleźć. Podszedł do przyjaciela i przeszukał mu wszystkie kieszenie, jedyną rzeczą jaką znalazł była różowa szminka. Swoją drogą ciekawe co Blaise robi z takimi gadżetami? To jednak nie była odpowiednia pora by się nad tym zastanawiać. Naskrobał parę słów na lustrze i wyszedł na korytarz.

Do jej uszu dobiegł trzask zamykanych drzwi, ale uznała to za omam i znów zamknęła oczy. Chwilę później zdała sobie sprawę, że to prawdopodobnie był alarm i jak oparzona wybiegła na korytarz.
- Co się pali? - wrzasnęła z przerażeniem. Gdy tylko opuściła pokój z impetem wpadła na kogoś. Gdyby nie siła tego kogoś, zaliczyłaby bolesny upadek.
- Co do... - zdążył tylko powiedzieć gdyż poczuł siłę uderzenia. Ostatkiem sił złapał kogoś przed upadkiem. Postawił kobietę do pionu.
- Gdzie się pali? - wydukała już spokojniej. Rozglądała się błędnym wzrokiem po korytarzu. Nie wiedziała gdzie jest, ani co tutaj robi a w dodatku coś uwierało ją w stopę. Spojrzała w dół i wtedy dostrzegła, że ma tylko jeden but na nodze. 
- Jak mniemam, nie tutaj - spojrzał na dziewczynę, która wyglądała niczym kobieta z najgorszych koszmarów - każdy włos sterczący w inną stronę, przekrzywione okulary na nosie i 
niedbale zarzucone czarne ubranie. Czarny golf, czarne spodnie, czarne buty i czarne skarpetki. A nie. Zaraz, zaraz. Dlaczego miała tylko jeden but na sobie? Dokładniej zlustrował ją wzrokiem i wtedy ujrzał na jej stopach śmieszne kolorowe skarpetki w renifery. Uśmiechnął się pod nosem. Ta kobieta była zdecydowanie dziwna.
- Gdzie ja jestem? - usłyszał jej szept tuż koło siebie. Nim zdążył coś odpowiedzieć z pokoju niedaleko wypadł brunet.
- Co się pali? - krzyczał histerycznie. Oboje na niego spojrzeli. Gdy jego wzrok spoczął na drugim mężczyźnie jego oczy powiększyły się do rozmiaru kół od roweru bo kiedy opuszczał pokój Blaise był całkowicie ubrany, a teraz stał na środku korytarza w samych bokserkach. Brunetka spojrzała na niego podejrzanie. Potem jednak przerzuciła swoje spojrzenie na jego przyjaciela.
- Wychodzisz już? - spytał podbiegając do niego i łapiąc go za rękę. 
- Wychodzę - rzekł stanowczo. Brązowooka cały czas bacznie im się przyglądała. Miała niezły mętlik w głowie. Tuż przed nią stało wcielenie kobiecych marzeń - przystojny, dobrze zbudowany z zabójczym spojrzeniem. Niewątpliwie mężczyzna, który jednym skinieniem mógł mieć każdą.  Na nim kurczowo uczepiony był drugi człowiek, z całą pewnością zdrowo szurnięty, bo jak można pokazywać się publicznie w samych majtkach? Wtedy zdała sobie sprawę, że wcale nie wygląda lepiej.
- Nie odchodź - brunet zawył przeraźliwie i padł do stóp Malfoy'a  a Hermiona zachichotała. Ta scena była dziwnie komiczna a ona miała wrażenie, że to wszystko tylko jej się śni. Dracon pomachał nogą tak, że uwolnił się spod uścisku Zabini'ego.
- Jesteś piany. Powinieneś się położyć - stwierdził rzeczowo.
- Ale jak możesz mnie tak zostawiać? Ja to wszystko z miłości zrobiłem - schował twarz w dłoniach a Hermiona wtedy jakby otrzeźwiała i wlepiła wzrok w dziwnego blondyna przed nią. Nie wiedziała, jak mógł tak gardzić drugim człowiekiem.
- Nie mam na to czasu. Wychodzę - zerknął na zegarek i przyspieszył kroku. Brunet natomiast padł twarzą na posadzkę zalewając się łzami. Granger kucnęła przed nim i poklepywała go po ramieniu.
- Nie przejmuj się. Widocznie jest palantem - uznała, ale mężczyzna nie posłuchał i wciąż zalewał się łzami. Objęła go ramionami, kładąc głowę na jego plecach. Parędziesiąt minut później jakiekolwiek ich odgłosy ustały i oboje zasnęli na środku korytarza - on rozłożony na posadzce w samych majtkach, a ona na nim z jednym butem na stopie. To zdecydowanie była komiczna sytuacja. Jakaż więc była mina sprzątaczki, która następnego ranka znalazła tą dwójkę w tejże oto pozycji? Z początku na jej twarzy malował się szok, ale po chwili wybuchnęła głośnym śmiechem.

5 komentarzy:

  1. Absolutnie genialne!
    Resztę skomentuję jak dodam rozdział u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział drugi, rozdział, o którym nie wiedziałam jakiś czas bo dwie kochane dziewczynki zmówiły się przeciwko mnie :P, ale i tak was uwielbiam :**
    Szminka w kieszeni była genialna, swoją droga ciekawe skąd ona się tam wzięła ?? :D
    Na razie końcówka nie wygląda jak dramione i trzeba zapewne troszke poczekać, ale i tak mina sprzątaczki musiałą być super.
    Hermiona w jednym bucie i skarpetce RENIFERY :D, naprawdę uwielbiam was za te wasze renifery i szopy.
    Co jeszcze..., rozdział czytalo się bardzo szybko, bardzo wciągający.
    Zapewne nie tylko ja czekałam, aż się dowiem czy oni będą w jednym hotelu.
    Hermiona chyba bardzo dobrego pierwszego wrażenia nie zrobiła, ale penwie będzie miała szanse sie poprawic niedługo :D
    Jak można jej ni pokochać ?? No nie da się :D
    Życze dużo, dużo, duzo weny.
    Madzia :**
    P.S Przepraszam za błedy, ale nie mam czasu sprawdzać.

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahahahhahah! OMFG, hahahah masz poczucie humoru i to u ciebie cenię ;)

    pozdrawiam : dramione-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mniemam scena z Personal Taste? :D Normalnie wszystko stanęło mi przed oczami... Oglądałaś tą drame??? Podoba mi się ten rozdział.. znów mam banana na buzi.. :) (Jak wtedy)

    imagination

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fajny i zabawny, miło się czytało.
    jednak wyłapałam błąd - najpierw napisałaś, że całe ubranie Hermiony było czarne - w tym skarpetki(!), a w następnym zdaniu skarpetki były kolorowe, w renifery. Poza tym, rozdział świetny. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy