wtorek, 6 listopada 2012

Całkiem inna perspektywa.

Co by było gdybym wpadła na szalony pomysł przeniesienia naszych bohaterów w nasze czasy? Tak, aby wszystko, co  jest nam znane nie było im obce? By mieli te same problemy co i my? By żyli we współczesnym nam świecie? By obca była im magia? Sama nie wiem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.



Czasem sny okazują się rzeczywistością. A ta rzeczywistość koszmarem, którego najbardziej się obawiamy.



Hermiona siedziała na swoim łóżku wpatrując się w ścianę. Dookoła niej panowała całkowita ciemność. Zapalone były jedynie różowe lampki, oplecione na ramie jej metalowego łóżka. W głowie miała kompletny zamęt i sama nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Przymknęła powieki i pogrążyła się we wspomnieniach.

Ostatni dzień roku szkolnego. Po raz ostatni spoglądała na ukochane mury swojej szkoły. Wiedziała, że już tutaj nie wróci. To był zamknięty rozdział w jej życiu. Kończyła gimnazjum i już na zawsze miała rozstać się z ludźmi, z którymi przez ostatnie trzy lata dzieliła radości i smutki. Z jednej strony cieszyła się, a z drugiej była przygnębiona. Oto, w tym momencie otwierały się kolejne drzwi do nowych przygód, do nowego rozdziału w życiu. Co ją przed tym powstrzymywało? Blondyn o niebieskich oczach, w których potrafiła utonąć. Od zawsze się lubili i wielokrotnie sprzeczali się o błahostki. Czasem potrafiła zawzięcie udawać obrażoną i nie odzywać się przez parę miesięcy. Pamiętała te wycieczki, na których zaszywali się w jednym pokoju i godzinami rozmawiali, śmiejąc się ze wszystkiego. To właśnie jego będzie jej najbardziej brakować, kiedy pójdą do innych szkół. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy stanęła obok niej jedna z najbliższych koleżanek i pogrążyły się w rozmowie. Kilkanaście minut później opuściła szkolny budynek i szybkim krokiem podążała w stronę przystanku. Miała tylko kilka godzin. Musiała szybko załatwić niektóre sprawy bo już niedługo miała stawić się na pożegnalnym ognisku. Tak, jak myślała, atmosfera była niesamowita. Chociaż spoglądała na ludzi, których znała trzy lata, czuła się jakby dopiero co ich poznawała. Tej nocy wyjaśnili sobie wszystkie nieprzyjemności i to, co dzieliło ich przez cały czas. Czuła, że to jest dopiero początek wszystkiego. Najważniejszy jednak w tym wszystkim był posiadacz niebieskich tęczówek. Siedzieli razem na kanapie, a ona rozłożyła swoje nogi na nim. Była szczęśliwa. Nie zauważyli nawet kiedy cała reszta towarzystwa przeniosła się nad ognisko. Rozmowy z nim zawsze ją pochłaniały - pożerały ją w całości. Nie spodziewała się, że usłyszy od niego takie słowa. Nie sądziła, że on czuje do niej coś takiego. Od zawsze myślała, że są tylko znajomymi. Nie była gotowa na związek. Wiedziała, że go zraniła, ale on nie odszedł. Wciąż trwał przy jej boku. Nadeszło kolejne ognisko, które spędziła z blondwłosym chłopakiem. Tylko jemu potrafiła wypłakiwać się w rękaw, o godzinie trzeciej w nocy, siedząc na balkonie. Tylko on był w stanie ją pocieszyć, tak naprawdę tylko on znał jej uczucia. Był jej przyjacielem - jedynym jakiego miała. Nie chciała wymieniać go na żadnego innego.  Kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny poznała nowych znajomych i całkowicie zatraciła się w szkolnym życiu. Jednak to te copiątkowe spotkania z nim dawały jej motywację do dalszej walki. Te dwie godziny spędzane u niego napawały ją siłą na całą resztę tygodnia. Niedługo później nadeszły jej urodziny. Nienawidziła ich, nienawidziła sztucznej otoczki wytwarzanej przez ludzi, nienawidziła nieszczerych słów kierowanych tego dnia. Nikt tak naprawdę w to nie wierzył. Puste słowa rzucane na wiatr. Nienawidziła tego, ale jak to zwykle miała w zwyczaju, stwarzała dobrą minę do złej gry. Nie sądziła, że dostanie taki prezent. Nie sądziła, że to dla niej zrobi, ale zrobił. Nie potrafiła uwierzyć. Gdy po raz pierwszy go ujrzała, stała z otwartą buzią dobre parę minut. Lubiła go. Nawet bardzo. Zawsze miał dobre rady i potrafił ją rozbawić do łez, a ich spotkania nigdy się jej nie nudziły. Któregoś dnia wpadła na pomysł,  aby urządzić spotkanie klasowe żeby powymieniać się doświadczeniami z początku liceum. On urządził imprezę, ona skrzyknęła ludzi. Znów patrzyła na starą klasę, gdzie każdy opowiadał o tym jak mijają mu pierwsze szkolne dni. Sama nie wiedziała jak to się stało, że zostali zupełnie sami. Wszyscy gdzieś się rozpierzchnęli. Dziewczyny, które poszły odebrać zamówioną pizzę i chłopacy, którzy okrężną drogą szukali sklepu monopolowego. Siedziała na kocu, a on tuż obok niej. Spoglądali na siebie w milczeniu, a ona bojąc się tego do czego mogłoby dojść, czym prędzej wyjęła z kieszeni telefon niszcząc magiczną chwilę. Niedługo później wszyscy znów się zeszli i zabawa zaczęła się na dobre. To był dzień kiedy po raz pierwszy żegnając się z nim, pocałowała go w policzek. Na tą myśl tylko uśmiechnęła się do siebie. Czasem nieświadomie ją ranił, ale ona zawsze wybaczała i nigdy nie potrafiła zbyt długo się gniewać. Pamiętała ten wieczorny spacer, gdy znów odprowadzał ją do domu, jak to zawsze miał w zwyczaju. Pamiętała tą rozmowę.

Spoglądał jej w oczy. Stali blisko siebie prawie stykając się nosami. Na jej ustach gościł delikatny uśmiech. Odsunął się od niej na parę centymetrów.
- To powiesz mi w końcu po co tam jedziesz? - tupnęła nogą.
- Już ci mówiłem, że muszę - był dziwnie poważny.
- Ale, co ci jest? - spytała zaniepokojona. Możliwe, że znów uleciało jej coś z głowy - często jej się to zdarzało.
- Mam raka. Umrę za parę miesięcy - jej świat się zawalił. Myślała, że umrze razem z nim. Stała na środku chodnika, a z jej oczu płynęły łzy. Zaśmiał się, ale widząc jej reakcję natychmiast zamilkł - przecież żartowałem - spoglądał na nią w osłupieniu.
- Nienawidzę cię - krzyknęła i puściła się biegiem do przodu. Dogonił ją prawie natychmiast. Odwrócił w swoją stronę i objął ramieniem. Stała płacząc w jego kurtkę, a pięścią waliła w jego pierś. Pozwolił jej na to. 

Dni znów mijały, a ona czekała na ich spotkania. Nie spodziewała się, że usłyszy, że znalazł dziewczynę. Sama nie wiedziała dlaczego wtedy czuła się jakby ktoś wbił jej nóż w serce. Przecież wcale go nie kochała. Dlaczego tak zareagowała? Nie wiedziała. Nadeszły święta, a później nowy rok i powrót do szkoły. Znów była pochłonięta szkolnymi problemami. Umówili się na jakieś piątkowe spotkanie. Było niesamowicie mroźno. Spędziła u niego parę godzin. Zawsze tak robiła. Nigdy w piątki nie wracała prosto do domu, bo zawsze szła do niego. Tak jak i tym razem. Powiedział jej, że zerwał ze swoją dziewczyną, że do siebie nie pasują. Cieszyła się. Znów miała go tylko dla siebie. Kiedy odprowadzał ją do domu, jej serce skakało z radości. Trzymali się wtedy za ręce. Tak po prostu. Paręnaście minut później stali pod jej blokiem nie mogąc się rozstać. Zawsze żegnali się kilka razy zanim naprawdę się rozeszli. 

Zadzwonił jego telefon.  Spojrzał na wyświetlacz i siarczyście zaklął. 
- Co się stało? - spytała zerkając na ekran.
- Myślałem, że dała sobie spokój - westchnął.
- Więc dlaczego nie powiesz jej, że masz dziewczynę? - rzuciła wesoło.
- A myślisz, że dlaczego cię nie trawi? - natychmiast spoważniała i wpatrywała się w niego przerażona. Nie to miała na myśli. Tamtego dnia wróciła do domu z głową pełną myśli.

Pamiętała też inny wyjątkowy dzień. Była wtedy chora i nie mogła do niego przyjść - to właśnie wtedy on ją odwiedził. Po raz pierwszy w życiu. Zdziwił się, wchodząc do jej pokoju. Nie tak go sobie wyobrażał. Dla niego zawsze była silną osobą. Nie spodziewał się więc łóżka z kwiatowymi lampkami, nie spodziewał się ramek ze zdjęciami, a także tapety w kwiaty. Miał wrażenie, że trafił do innego wymiaru. To był niesamowity dzień, który długo później rozpamiętywała żałując, że nie odważyła się na coś, na co już od dawna miała ochotę. Leżeli wtedy przytuleni do siebie trzymając się za ręce. Czuła się wspaniale. Uwielbiała go mieć przy sobie. To wtedy po raz pierwszy spytał czy może ją pocałować. Nie pozwoliła. Dzisiaj wiedziała, że to właśnie tego najbardziej żałowała. Żałowała, że mu na to nie pozwoliła. W niecały miesiąc później zaczęły się ferie zimowe, które spędzała u babci na wsi. Mimo dzielących ich kilometrów rozmawiali codziennie. Wtedy też powiedział jej, że wrócił do swojej dziewczyny. Była zdruzgotana. Kiedy tylko wróciła do domu, od razu chciała się z nim spotkać. Próbowała sobie to wszystko poukładać, ale nie potrafiła. Jego słowa odbijały się echem w jej głowie przez następne parę dni. "Doskonale wiesz na kim mi teraz zależy". Wiedziała, że przegrała, że go straciła. Trzy dni później dostała od niego sms. Pisał, że nie chce nigdy więcej jej widzieć, że nic dla niego nie znaczyła i że ma mu dać spokój. Wtedy ostatecznie jej serce rozpadło się na miliard kawałków. Sama już dokładnie nie pamiętała, ile czasu zajęło jej pozbieranie się. Ze wszystkich sił starała się nie myśleć o nim. Unikała miejsc, w których mogłaby go spotkać. Z jednej strony tego nie chciała, a z drugiej to było właśnie to czego pragnęło jej serce. Minęło pół roku. To był zwykły dzień. Przechadzała się z koleżankami ulicami miasta, kiedy znienacka zobaczyła go po przeciwnej stronie. Szedł w ich kierunku. Jej serce zabiło by chwilę później znów się rozpaść. Minął ją bez słowa, nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Była zdruzgotana, ale dopiero to, co stało się później dobiło ją całkowicie. W trzy dni po jej siedemnastych urodzinach jej mama zapadła w śpiączkę, a ponad miesiąc później umarła. Musiała wyprowadzić się z domu, a jej świat ostatecznie się zawalił. Pogrążyła się w mrocznej otchłani ciemności. Siedząc na pogrzebie jedyne czego pragnęła to tego, żeby był obok. Żeby ją pocieszył. Tak, jak tylko on potrafił. Odcięła się od świata. Od ludzi. Jej uśmiech przestał być szczery. Udawała przed wszystkimi. Nikomu nie powiedziała jak jest źle. Wiedzieli tylko ci, którzy znali ją najlepiej. Mijały tygodnie, a jej stan się nie poprawiał. Aż do tego dnia. Miał niczym nie różnić się od poprzednich. Jak zwykle siedziała na popularnym portalu społecznościowym, kiedy to jej koleżanka właśnie tam umieściła zdjęcie, na którym widniały one cztery - uśmiechnięte. Pamiętała ten dzień - robiły je przed jakąś lekcją wf obiecując sobie, że o sobie nie zapomną. Jakież było jej zdziwienie kiedy pod tym zdjęciem napisał komentarz. Przez parę minut wpatrywała się w ekran oniemiała. Sekundę później pokazała się na ekranie jego wiadomość. Tak to się zaczęło. Nie wierzyła, że to on. Sądziła, że robi sobie z niej żarty. Nie chciała wierzyć w żadne słowo. Nie wierzyła, że za nią tęsknił, że nie zapomniał. Kazała powiedzieć coś, o czym wiedzieli tylko oni. Przypomniał jej o dniu kiedy trzymali się za ręce przytuleni do siebie w jej pokoju. Wtedy uwierzyła. Parę dni później się spotkali. Wyjaśnił jej wszystko. Powiedział dlaczego przestał się odzywać. Kiedy pokazała mu sms, nie chciał wierzyć, że jego była dziewczyna była do czegoś takiego zdolna. Tamtego dnia po raz pierwszy szczerze się śmiała. Cieszyła się, że znów gości w jej życiu. Był odpowiedzią na jej modlitwy. Tego potrzebowała by znów zacząć żyć. Po raz kolejny wizja spotkania z nim nadawała jej egzystencji dalszy sens. Zmienili się. Byli zbyt podobni do siebie. Znów rozpamiętywała te chwile kiedy leżeli wtuleni w siebie. Było zupełnie tak, jakby ten rok nie minął, jakby nic się nie zmieniło. To nie była prawda. Zmieniło się. Zrozumiała to już niedługo później. Z każdym kolejnym spotkaniem atmosfera między nimi robiła się coraz dziwniejsza. Miała dość jego dziwnych wywodów. Dość dziwnych rozmów o sensie i bezsensie życia. Ona znów chciała żyć, a on za wszelką cenę chciał ją ściągnąć w otchłań nicości. Pamiętała, że ostatni raz spotkała się z nim na początku klasy maturalnej. Wpadła dosłownie na chwilę podrzucając mu jakieś rzeczy, o które prosił. Później kontakt się urwał, a ona znów cierpiała. Znowu nie potrafiła się pozbierać. Z jednej strony nie chciała tracić z nim kontaktu, a z drugiej wiedziała, że tak będzie lepiej. Nienawidziła samej siebie za to wszystko. Nie wiedziała dlaczego Dracon Malfoy był dla niej tak ważny. Nie wiedziała dlaczego tak kochała jego obecność i jego spojrzenia. Pamiętała też, że odezwał się w przed dzień pogrzebu jej babci. Pamiętała tą rozmowę gdzie mówił, że jeżeli nie chce tam jechać, to ma przyjść do niego, że porozmawiają. Pamiętała też, że obiecała zadzwonić kiedy będzie w tym samym mieście.
Wiedziała, że to były tylko puste słowa. Jednak ten moment, w którym widziała wiadomość od niego, napawał ją szczęściem. Wiedziała, że to nic nie znaczy. Między nimi już nic nie było. Stali się sobie zupełnie obcy. Stali się obcymi ludźmi. Nic o nim nie wiedziała. Nadeszła matura, a po niej wakacje. To właśnie wtedy on znów dał o sobie znać. Wtedy gdy myślała, że pozwoliła mu odejść, że ruszy naprzód - zaczął się wkradać w jej sny. Nie potrafiła nad tym zapanować. Każdego kolejnego dnia znów pogrążała się w tym na nowo. Nie sądziła też, że kiedykolwiek jeszcze będzie z nim rozmawiać. Znów to zrobił. Odezwał się jak gdyby nigdy nic. Napisał tylko dlatego, że rozstał się z kolejną dziewczyną. Minął kolejny rok, a on znów napisał. Nie wiedziała dlaczego bez wahania zgodziła się z nim spotkać, nie miała nad sobą kontroli, nie potrafiła okiełznać swoich uczuć jeżeli chodziło o niego. Odwołał spotkanie, ale wciąż chciał się spotkać. Sama nie wiedziała jak powinna postąpić. Wiedziała, że nie może, ale wiedziała też iż nie da rady powiedzieć nie. Tyle rzeczy chciała mu wykrzyczeć. Tyle razy marzyła by móc powiedzieć mu jak ją rani. Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Sama nie wiedziała dlaczego tak się zachowuje. Wiedziała, że dobrowolnie da się znów zranić. Wiedziała, że na to pozwoli. Spotka się z nim, nawet jeżeli te parędziesiąt minut znów będzie kosztować ją rok cierpienia. Myślała, że ruszyła naprzód. Sądziła, że on pozostał już tylko w jej snach i wspomnieniach. Pomyliła się. Chociaż sama w to nie wierzyła, wizja spotkania z nim nie była już tylko snem. Była prawie na wyciągniecie ręki, a ona obawiała się tego momentu. Była beznadziejną osobą. Nigdy nie powinna była tego robić, ale zawsze traciła nad sobą kontrolę jeżeli w grę wchodził Malfoy. 

Gwałtownie otwarła oczy, próbując otrząsnąć się z tych myśli, ale nie potrafiła. Zaprzątał jej głowę od kiedy tylko ponownie się odezwał. Nie wierzyła, że tyle dla niej znaczy. Nienawidziła się za to, że nie potrafiła o nim zapomnieć. Nienawidziła go za to, że się nią bawił. Wiedziała, że niedługo zniknie i być może już nigdy nie wróci. Nienawidziła go za to, że przypominał o sobie właśnie wtedy, gdy jej serce było świeżo posklejane. Nienawidziła siebie za to, że nie potrafiła mu odmówić. Nienawidziła się za to, że ten pieprzony idiota tyle dla niej znaczył. Oddała mu kawałek serca, którego już nigdy nie odzyska. Bezgranicznie mu ufała. Bezgranicznie wierzyła w to, że była ważną osobą w jego życiu. Wierzyła, że jej nigdy nie opuści. Zostawił i odszedł, a ona cierpiała. Wiedziała, że znów będzie cierpieć, ale mimo wszystko chciała tego. Chciała znów go zobaczyć. Chociaż na chwilę, na moment. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Kochała go, kochała go beznadziejną miłością, która nigdy nie miała szans i nadziei na spełnienie. Kochała go już od dawna. Wiedziała, że kiedyś mogli być razem, wiedziała, że to ona to zniszczyła. Chciałaby cofnąć czas, chciała aby ktoś dał jej możliwość zobaczenia jak wtedy potoczyłyby się ich losy. Chciała coś zrobić, ale nie mogła. To była beznadziejność jej położenia. Nienawidziła tego, nienawidziła swojej bezsilności. Bała się, bała się, że znów mu zaufa. Nie mogła, bo przecież ich nic już nie łączyło. Wszystko, co było między nimi, już dawno temu przestało mieć znaczenie. A ona wciąż go kochała i kochać będzie do końca życia. Bo Hermiona Granger była idiotką beznadziejnie zakochaną w Draco Malfoy'u.



***


Moja osobista spowiedź. Próba poradzenia sobie z własnymi uczuciami.

2 komentarze:

  1. To takie smutne, wydaję się takie realne i odległe jednocześnie...
    Faktycznie tak jest, że czasem jedna rzecz wtedy w tym momencie dla nas drobiazg może zaważyć na naszym dalszym życiu życiu...
    Ciekawe jakby sie to wszystko potoczyło, gdyby pozwoliła się wtedy mu pocałować.
    + Świetny pomysł z przeniesieniem ich do naszego świata, chociaż zdecydowanie wolę ich świat :D
    Życzę wiele weny i pozdrawiam
    Madzia :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazywam się Julia.
    Lata temu straciłam najlepszego przyjaciela.
    Dlaczego?
    Bo nie wiedziałam, że zasługuje na to, by go kochać.
    Czasem jeden brutalny wybór odbiera nam człowieka, za którego, choć wtedy o tym nie wiemy, oddalibyśmy wszystko. A czasem, po prostu, nie wolno nam się już do niego zbliżyć, bo nie zasłużyliśmy na to, by jeszcze raz móc go zobaczyć.
    Każdego dnia żałuję, że nie doceniałam tego, że miałam go przy sobie. Że nie widziałam tego, że byłam całym jego światem.
    I wracam do grudnia Każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy