piątek, 9 listopada 2012

Back to december...

You gave me all your love and all I gave you was goodbay...



Pierwszy września był dniem, który okazuje się być kluczowym w tej historii. Pamiętała ten dzień. Zmienił jej życie nie do poznania. Pamiętała tamten dzień doskonale. Jak każdy następny, który miał coś wspólnego z byłym ślizgonem. Tamtego dnia po raz ostatni miała stanąć na peronie dziewięć i trzy czwarte, po raz ostatni udać się do Hogwartu - drugiego domu. Wiedziała, że ten rok będzie inny. Wszystko się zmieniło. Voldemort przepadł. Świat był bezpieczny, ona była bezpieczna. Już nie musiała się martwić, że zginie przez nieczystość swojej krwi. W te wakacje, kiedy Czarny Pan zniknął, dowiedziała się, że jest czystokrwistą czarownicą. Nie potrafiła uwierzyć, ale kiedy jej rodzice wyjęli swoje różdżki uwierzyła. Była szczęśliwsza niż kiedykolwiek. To był początek zmian. Przeprowadziła się do nowego domu na obrzeżach Londynu i miała sztab służących. Tak, to było życie, którego od zawsze pragnęła, którego zazdrościła bogatym dzieciakom ze szkoły. Kiedy nadszedł pierwszy dzień nowego roku szkolnego, z uśmiechem na twarzy swoje kroki skierowała na dworzec. Przeszła przez ścianę i znalazła się na odpowiednim peronie. Wszystkie oczy patrzyły na nią. Promieniowała od niej niesamowita siła. Była jakby inną osobą. Poniekąd faktycznie tak było. Ubrana w ciuchy z najwyższej półki, nie wyglądała jak parę miesięcy temu. Powyciągane swetry i zbyt wielkie spodnie dawno zniknęły. Znalazła także sposób na okiełznanie swoich niesfornych włosów, już nie sterczały w każdą stronę i lśniły pięknymi kolorami. Trzeba było przyznać, że była naprawdę zjawiskowa.
- Hermiona! - usłyszała za sobą radosny krzyk najlepszej przyjaciółki. Jej torba upadła z hukiem na posadzkę, a ona utonęła w uścisku rudej osóbki. Sekundę później pojawili się także dwaj mężczyźni, którzy także bardzo wydorośleli. Sama nie wierzyła, że aż tyle zmian zaszło w nich przez te krótkie cztery miesiące. 
- No proszę, proszę. Cała gromadka największych nieudaczników razem - ktoś teatralnie zacmokał za ich plecami - ale zaraz, zaraz. Gdzie podziała się szlama Granger? - błyskawicznie odwróciła się na pięcie mrożąc przybysza wzrokiem. Nie spodziewała się go tutaj zobaczyć. Była pewna, że nie ukończy szkoły. Wiedziała, że został uniewinniony, ale do cholery jak mógł mieć aż taki tupet, by po tym wszystkim znów pokazywać się między uczniami?
- Malfoy od zawsze wiedziałam, że jesteś kretynem, ale teraz to już totalnie przeginasz - uśmiechnęła się kpiąco. Nie poznał jej. Najzwyczajniej w świecie jej nie poznał.
- Gra...Granger? - wydukał spoglądając na nią szeroko otwartymi oczami.
- Bingo, obślizgły kretynie - podparła ręce na biodrach. Ta sytuacja zaczynała ją bawić. Po raz pierwszy to ona była górą, to ona miała asa w rękawie i to bardzo jej odpowiadało.
- Jak na szlamę wyglądasz całkiem przyzwoicie - od razu próbował zamaskować swój podziw dla jej osoby. Przyzwoicie to było bardzo nieodpowiednie słowo. Wyglądała nieziemsko, ale tego nie mógł przecież przyznać.
- Masz przestarzałe informacje. Trzymaj - rzuciła w niego plikiem kartek. Z dumą podniosła swoją walizkę od Louis'a Vouitton'a i ruszyła przed siebie. 
Od tamtego dnia nie spotkała go ani razu. Nie widziała go ani na stołówce ani korytarzach. Nie mieli wspólnych lekcji. Cieszyła się z takiego stanu rzeczy. Wszystko zmieniło się tego grudniowego wieczora. Przechadzała się opustoszałymi korytarzami szkoły, w zamku już dawno panowała cisza nocna. Ona także już dawno powinna spać, ale nie potrafiła. Minęła jeden z zakrętów kiedy do jej uszu dobiegł dziwny odgłos. Miała wrażenie, że usłyszała czyjś płacz. Wiedziona wrodzoną gryffońską ciekawością, udała się do źródła dźwięku. Odnalezienie go nie pochłonęło zbyt wiele czasu, a przeczucie jej nie zawiodło. To, co zobaczyła wmurowało ją w zamkową posadzkę. Oto, tuż przed nią siedział skulony w kłębek panicz Malfoy i najnormalniej w świecie płakał. Wytrzeszczyła oczy. Nie wierzyła.
- Malfoy, dobrze się czujesz? - spytała kucając przy nim. Została jednak w bezpiecznej odległości. Sama nie wiedziała dlaczego chciała to wiedzieć.
- A wyglądam jakbym się dobrze czuł, Granger? - podniósł na nią swój wzrok. Jego spojrzenie było dziwnie inne niż zazwyczaj. Było w jego oczach coś takiego, co sprawiało, że nie chciała się wycofać.
- Powinieneś wrócić do dormitorium - stwierdziła. Właściwie to było jedyne sensowne zdanie, jakie zdołała ułożyć w tym momencie. Jego oczy pochłaniały ją jak czarna dziura.
- I kto to mówi - roześmiał się. Po raz pierwszy słyszała jego śmiech. Po raz pierwszy szczery. Nie kpił z niej. Nie wyczuła w nim pogardy i ironii. To jeszcze bardziej ją fascynowało.
- Jesteś idiotą - skwitowała i już miała się podnieść, kiedy poczuła jego uścisk na nadgarstku.
- Powiedziałem, że masz odejść? - szczerość, którą emanowało jego spojrzenie nagle zniknęła, a twarz znów przybrała ten zimny wyraz, którego tak nienawidziła.
- Jesteś... - zaczęła
- Obślizgłym kretynem? Tlenioną tchórzofretką? Pieprzonym idiotą? - nie pozwolił jej skończyć - którego z tych określeń szukałaś?
- Ja... - zawahała się przez moment. Sama nie wiedziała. Żadne z nich nie było właściwe. Wtedy znów się uśmiechnął i puścił jej rękę. Chciała krzyknąć by tego nie robił. Zamiast tego usiadła obok niego, opierając głowę o zimny mur. W jej głowie szalała pustka. Sama nie wiedziała skąd się wzięła. Dlaczego chciała zostać? Dlaczego chciała z nim być choć przez chwilę?
- Zmieniłaś się - stwierdził jednoznacznie. Taka była prawda. Wiedział o tym już pierwszego dnia. Nie chodziło mu o wygląd. Zmieniła się cała ona. Jej powłoka zewnętrzna i cały środek były całkiem inne od tego, co znał. Chciał wiedzieć skąd ta zmiana? Dlaczego została? Jaki miała w tym cel?
- Możliwe Malfoy - nikły uśmiech rozjaśnił jej nieco bladą twarz.
- Ludzie się nie zmieniają, ale zmieniają to jak ukazują siebie innym - zaczął dość filozoficznie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - nie bardzo zrozumiała.
- To, że albo grałaś wcześniej albo robisz to teraz - znów hipnotyzował ją swoim spojrzeniem.
- Co ci do tego? - przyjęła bojową pozycję. Ta rozmowa zaczynała schodzić na nieodpowiednie tory.
- Nic. Dlaczego tu siedzisz? - podgiął kolana i oparł na nich ręce tak, że jego dłonie swobodnie wisiały w powietrzu. Jej obecność poprawiła mu nastrój. Sam nie wiedział dlaczego.
- Muszę pomyśleć - spoglądała na niego kątem oka. Zdawał jej się być taki inny. Właściwie nie tak go sobie wyobrażała. Nigdy nie zamieniła z nim żadnego słowa poza stałymi wyzwiskami.
- O czym myślisz? - był ciekawy.
- O wielu sprawach. O życiu. O tym, co będzie później. O rodzicach, przyjaciołach - wyznała szczerze. 
- Dlaczego tak bardzo przejmujesz się przyszłością? Życie nie polega na planowaniu. Życie polega na cieszeniu się każdym kolejnym dniem i na dziękowaniu za wspaniałe wczoraj, a także proszeniu o jeszcze lepsze jutro - spojrzała na niego z ciekawością. Nie spodziewała się takich słów. Zadziwiająco dobrze trafiały w sedno.
- Dlaczego płakałeś? - spytała znienacka. Te słowa jakoś same jej się wyrwały. Nim zdążyła je przemyśleć, było już za późno.
- Czy aby nie za bardzo się spoufalasz? - znów się uśmiechnął, a ona zmieszana spuściła głowę. Nie powinna była płakać. Po prostu widok płaczącego Malfoy'a wydawał jej się abstrakcją - umarła jedyna osoba w życiu, którą kochałem - znów na niego patrzyła. Nie wiedziała, że jego matka nie żyje. 
- Przykro mi - położyła swoją dłoń na jego, a on jej nie odepchnął.
- Nie powinno. Jej śmierć nie była twoją winą. Była jedną z najlepszych rzeczy jakie ją spotkały w ostatnim czasie. Chociaż odeszła to cieszę się. Dzięki niej nie stałem się taki, jak ojciec - uparcie wypatrywał czegoś na przeciwległej ścianie. Nie chciał patrzeć w jej oczy. Zbyt łatwo o sobie opowiadał. Usłyszał jej pociąganie nosem. Momentalnie zerknął na jej twarz. Płakała. Otarł jej łzy kciukiem, oparła swoją głowę na jego ramieniu i wciąż łkała. Nie wiedziała, że Malfoy za całą tą swoją skorupą był człowiekiem. Normalnym człowiekiem. Nagle zerwał się jakiś podmuch wiatru. Nie wiadomo skąd nadszedł. Zadrżała. Objął ją szczelnie ramieniem, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Czuł na swojej skórze jej dotyk i to było niesamowicie miłe uczucie. Od dawna już nie był z nikim tak blisko. Między nimi panowała jakaś dziwna atmosfera. Oparł swoją brodę na jej czole i jeszcze bardziej zacieśnił swój uścisk. W tym momencie liczyła się tylko ta chwila. Uniósł jej podbródek i tak po prostu ją pocałował. Nie uciekła. Została. 
To był pierwszy i ostatni wieczór w ciągu całego roku kiedy miała okazję z nim porozmawiać. Nigdy później nie mieli już takiej sposobności. Pamiętała jego delikatny uśmiech tamtego dnia na peronie. To wtedy po raz ostatni go widziała. Lato minęło w mgnieniu oka. Nadeszła jesień. Uwielbiała deszczowe wieczory. Zawsze przesiadywała wtedy z gorącą herbatą na okiennej szybie swojej posiadłości i wpatrywała się w horyzont. Także wtedy tak bardzo za nim tęskniła. Chciała go zobaczyć. Chociaż na krótką chwilę. Żałowała swoich słów. Gdyby mogła cofnęłaby czas. To ona kazała mu o tym zapomnieć. To ona chciała, aby to się nigdy nie wydarzyło. To była jej wina. Kochała go.

Przechadzała się uliczkami Hgsmeade, a z nieba padał śnieg. Poszukiwała prezentów dla przyjaciół. Zbliżało się Boże Narodzenie. Cieszyła się choć nienawidziła grudnia. Grudzień zawsze przypominał jej o nim. Każdego roku prosiła zawsze o to samo. Każdego roku po prostu chciała go spotkać. W jej głowie wciąż tkwił tamten wieczór. Wieczór kiedy wszystko się skończyło. Ten sam dzień, który zrujnowała. Odrzuciła od siebie te czarne myśli. Weszła do Miodowego Królestwa. Wiedziała, że Rona najbardziej na świecie uszczęśliwią słodycze z tego sklepu. Kochał je od zawsze. Chociaż dzisiaj był już dorosłym facetem, to się nie zmieniło. Po parunastu minutach wyszła na mroźne uliczki i zamarła. Stał niedaleko niej. Nie wierzyła. To nie mogła być prawda. Każdego dnia tak bardzo chciała go spotkać, a dzisiaj to wydaje się być takie realne. On także ją zauważył. 
- Co słychać? - spytał chwilę później. Nie wypadało przejść obojętnie. 
- W porządku. A u ciebie? - spoglądała mu w oczy, ale nic w nich nie widziała. Znów były zamkniętym zwierciadłem.

Rozmawiamy o nieistotnych rzeczach, pracy i pogodzie
Zachowujesz rezerwę a ja wiem dlaczego
Bo wspomnienie naszego ostatniego spotkania
Jest wciąż żywe w twojej głowie

- Także. Gdzie teraz pracujesz? - cieszył się, że ją widzi. Od dawna zastanawiał się czym się zajmuje i co robi.
- W Ministerstwie - uśmiechnęła się nieznacznie.

Ostatnimi czasy nie sypiam za wiele
Nie kładę się i odtwarzam w myślach moment, w którym odchodzę

- Cieszę się, że ułożyłaś sobie życie. Wciąż myślisz o przyszłości? - spytał. Był ciekawy czy przez ten czas jej sposób myślenia choć trochę się zmienił.
- Teraz cieszę się każdym dniem i dziękuję za wczoraj - poprawiła torebkę, która nieznacznie zsunęła się po jej ramieniu.
- Widzisz. Miałem rację - uśmiechnął się do niej. Tak samo jak tamtej nocy.

Oto ja, chowam swoją dumę do kieszeni
Staję przed tobą i mówię 'przepraszam za tamtą noc'

- Przepraszam za wszystko - spuściła głowę. Czuła jak w jej oczach zbierają się łzy.
- Niepotrzebnie. Nie myśl o tym - podniósł jej podbródek i wytarł łzy. Tak samo jak tamtej nocy.

I wracam myślami do grudnia cały czas
Okazuje się, że wolność oznacza jedynie tęsknotę za tobą
Żałuję, że nie rozumiałam co miałam, gdy byłeś mój

- Gdybym mogła, cofnęłabym czas. Tęskniłam - odrzekła odsuwając się nieznacznie. Uciekła. Po raz pierwszy uciekła od jego dotyku.
- Wiem o tym - skwitował. 

Wracam myślami do grudnia, zawracam
I sprawiam, że wszystko jest w porządku
Wracam myślami do grudnia cały czas

Zapadła niezręczna cisza. Żadne z nich nie wiedziało, jak ma się zachować. Brakowało mu jej, ale to ona wybrała. To ona pierwsza ich skreśliła. Kochał ją, ale poszedł naprzód. Nie oglądał się w przeszłość.

Może to tylko pobożne życzenia
Prawdopodobnie bezmyślne marzenia
Ale gdybyśmy znów się kochali
Przysięgam, że kochałabym cię jak trzeba
Cofnęłabym się w czasie i to zmieniła, ale nie mogę...

- Hermiona... - zaczął, ale nie wiedział jak dokończyć.
- Mmm - mruknęła dając do zrozumienia, że słucha.
- Przepraszam, ale muszę już iść - nie zniósłby jej towarzystwa dłużej - cieszę się, że cię spotkałem - musnął ustami jej policzek i odszedł. Nie zaczekał na żadne jej słowo. Zupełnie tak, jak ona nie pozwoliła mu wtedy nic powiedzieć. Pozwolił jej odejść. Teraz on zrobił to samo. Odszedł, a ona już wiedziała, że odszedł na zawsze. Wiedziała, że prawdopodobnie to było ich ostatnie spotkanie. Wiedziała, że znów będzie wracać do tamtego wieczora każdej bezsennej nocy. Teraz jeszcze bardziej chciała cofnąć czas. Nie mogła. Ruszyła przed siebie. Nie potrafiła żyć przyszłością. Jej serce utknęło w przeszłości i tam pozostać już miało na zawsze.



***

Opowiadanie dedykowane Ani. 
Inspirowane piosenką Taylor Swift i własną historią. 
Tak miało być i tak pozostanie.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam tą piosenkę i opowiadania przeplatane piosenką.
    Zaskoczyłaś mnie zmianą Hermiony, nigdy bym nie pomyślał, ze mogłaby się tak zmienić, albo zmienić to jak postrzegają ja inni.
    Markowe ciuchy, dodatki, pieniądze- teraz świat żyje tym, tylko to się liczy plus jeszcze dodatkowo sława. Czasem leżąc wieczorem w łóżku, myślę jakby to było gdybym żyła w innych czasach, gdybym żyła w przeszłości.
    Tam, gdzie liczyłyby się miłość, przyjaźń, życie, gdzie nie ważne jest co kto nosi albo kto jak wygląda, chciałabym życ tam gdzie liczy się wnętrze, teraz większość pędząc do przodu gubi się w tym wsyztski, gubi własengo siebi i nawet tego nie zauważa.
    ''Ale ludzie się nie zmieniają, ale zmieniają to jak ukazują siebie innym - zaczął dość filozoficznie.'' Ten fragment dał mi sporo do myślenia, chyab nigdy nie myśłaąłm o tym w ten sposób, alebo tego nie pamiętam, może się nie zastanawiałam.
    Czytając ten fragment myślałam o różnych osobach z mojego otoczenia. które bardzo się zminiły.. na gorsze, ale teraz myśle, a może one tylko udają, może wcale się nie zminily tylko uznały, że ich poprzedni wizerunek był niewłaściwy, albo po prostu znudziły im się osoby, którymi były i chciały coś zmeinić, tylko dlaczeog tak gwałtownie, w tak pretensjonalny sposób
    Dobrze, że chociaż Hermiona zmieniła tutaj tylko swój wizerunek, a nie całe swoje zachowanie względem przyjaciół.

    ''Dlaczego tak bardzo przejmujesz się przyszłością? Życie nie polega na planowaniu. Życie polega na cieszeniu się każdym kolejnym dniem i na dziękowaniu za wspaniałe wczoraj a także proszeniu o jeszcze lepsze jutro...''
    To też dało mi wile do myślenia, spojrzałam na przyszłość inaczej niż do tej pory.
    Z dziękowaniem za wczoraj na pewno się zgodzę, ale czy z stwierdzeniem, że życie nie polega na planowaniu przyszłości.
    Myślę, że wszyscy, a przynajmniej większość planuje przyszłość, wybór studiów, czy nowej szkoły, czy plany wyprowadzenia się z narzeczonym to wszystko plany na przyszłość, plany i marzenia, wiec chyba troszkę trudno będzie mi si z tym zgodzić.
    Jak zwykle nas mile zaskoczyłaś :D, opowiadanie daje do myślenia, pokazałaś nam troszkę innych bohaterów.
    Życzę wiele weny na kolejne opowiadanie krótkie, jak i na kolejne rozdziały opowiadania długiego.:D
    Pozdrawiam:
    Madzia :**

    P.S Jakoś teraz mi się przypomniał cytat już nie pamiętam nawet skąd i nie mam zielonego pojęcia, dlaczego skojarzył mi się z tym opowiadaniem.
    Brzmiał jakoś tak:
    Jak to jest, że ludzie, bez których kiedyś nie potrafiliśmy żyć i spędzaliśmy z nimi każda chwile, teraz są nam całkowicie obojętni i mijamy się z nimi bez słowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnie linijki były wręcz epickie. Wspaniale ujęte i bardzo wzruszające.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy