środa, 8 sierpnia 2012

Drive by.

Oh, but that one night was more than right. I didn't leave you, cause I was all throught. Oh, I was overwhelmed and frankly scared as hell, because I really fell for you.




Brązowo oka dziewczyna siedziała samotnie w pustym przedziale Expresu Londyn - Hogwart. Był pierwszy września, rozpoczynała ostatni rok nauki w szkole magii i czarodziejstwa. Była najlepszą uczennicą jej rocznika, może nawet i ostatniego stulecia. Spoglądając za okno wagonu, widziała roześmiane twarze uczniów, czule żegnających się z rodzicami. Ona już taka nie była. Zmieniła się, nie była dawną sobą. Są takie sytuacje w życiu, w których uświadamiamy sobie, że chcemy coś zmienić, coś ze sobą zrobić. Ona zdecydowała. Wszystko to, co było jej znane do tej pory, przestało się liczyć tamtego dnia. Przestało mieć znaczenie tego lipcowego wieczora. Wracała do domu ze spaceru, a coś nie dawało jej spokoju. Szła szybkim krokiem ogarnięta niepokojem, który przepełniał jej serce. Miała złe przeczucia. Weszła do domu, drzwi były otwarte. Postawiła parę kroków w przedpokoju i zwróciła się w stronę salonu. To, co zobaczyła sprawiło, że na jej policzku pojawiły się łzy, a z gardła wydostał się krzyk przerażenia. Wszystko było zdemolowane, a pośrodku białego dywanu leżały dwa ciała, całkowicie zbroczone krwią. Jej rodzice zostali brutalnie zamordowani, a ona została całkowicie sama na tym świecie. Tamtej nocy poprzysięgła sobie, że już nigdy nie okaże uczuć. Parę dni później odbył się pogrzeb, na którym nie uroniła ani jednej łzy. Zamknęła się w sobie, przywdziewając maskę obojętności i ironii. Udawała, że wszystko jest w porządku, chociaż wcale nie było. Odsunęła się od przyjaciół, miała dość ich udawanego przejęcia, miała dość traktowania jej jak małe dziecko. Jej świat się zawalił, ale to nie oznaczało, że potrzebowała litości. Wiedziała, że sama da sobie radę. Udowodni wszystkim, że jej się uda. Przeszła przemianę - wewnętrzną i zewnętrzną. Zniszczyła wszystko, co łączyło ją z dawnym życiem. Zaczęła inaczej się ubierać - schowała na dno szafy wszystkie wygodne dresy i powyciągane swetry. Teraz w jej ubiorze królowały obcisłe bluzeczki, mini spódniczki i dopasowane spodnie. Zapuściła włosy, które teraz sięgały już prawie do pasa, a dzięki magicznym zaklęciom jej szopa zniknęła, ustępując miejsca delikatnym falom. Zmieniała także ich kolor na bardziej odważny. Teraz były czerwone, co idealnie podkreślało jej opaloną skórę. Dziś mijały już prawie dwa miesiące od tamtych wydarzeń, a ona nie była już dawną sobą. Wiedziała, że osiągnie swoje cele za wszelką cenę. Teraz liczyła się tylko ona i nic innego nie miało znaczenia. Wyzbyła się skrupułów i delikatności, odcięła się od przeszłości. W tłumie dostrzegła dwie rude czupryny i jedną czarną. Na jej twarzy wykwitł ironiczny uśmiech. T0 byli jej dawni przyjaciele - jakże teraz wydawali się jej żałośni. Kiedyś była taka, jak oni, ale to wszystko minęło, odeszło. Nauczyła się grać, nauczyła się udawać. Tak bardzo ją to pochłonęło, że już sama nie wiedziała kim jest, kim chce być. Z zamyślenia wyrwał ją odgłos otwierających się drzwi do przedziału.
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - spytał wysoki blondyn, o niebiesko szarych oczach, w którym dziewczyna rozpoznała Dracona Malfoy'a - naczelnego arystokratę i palanta szkoły w jednym. On także bardzo się zmienił – przynajmniej ona tak słyszała.  Pod koniec czerwca rozegrała się ostateczna bitwa między dobrem a złem, w której życie straciło wielu znamienitych czarodziei, a Voldemort poniósł klęskę. Wszyscy śmierciożercy zostali wyłapani i co do jednej sztuki umieszczeni w Azkabanie, w tym także ojciec Malfoya. Lucjusz jako jeden z najwierniejszych popleczników czarnego pana 'nagrodzony' został pocałunkiem dementora. Jego matkę uniewinniono, ale zmarła parę dni później z wycieńczenia organizmu - jak donosił Prorok Codzienny, w dniu śmierci była wrakiem dawnej kobiety. Jak wiadomo jednak, gazetom nie wolno wierzyć. Ona nie wierzyła, że to był prawdziwy powód śmierci Narcyzy, ale to nie było dla niej ważne. Od tamtego dnia zachodziły w nim zmiany, podobno nie był już aroganckim dupkiem i nie tępił szlam. Nie miała ochoty sprawdzać tych pogłosek. 
- Proszę bardzo - bąknęła pod nosem i wyjęła z torebki jakąś książkę. Kiedyś pewnie byłby to podręcznik, dziś jednak było to jakieś romansidło. Lubiła się uczyć, ale postanowiła, że to nie będzie już całym jej życiem. Zbyt wiele swojego czasu poświęciła książkom. Nadszedł moment, w którym znaleźć miała złoty środek. Zajął miejsce koło okna i bacznie się w nią wpatrywał..Mimo tego, że widział ją pierwszy raz w życiu - wydawała mu się dziwnie znajoma. Te oczy go prześladowały, nie mógł oddalić od siebie wrażenia, że skądś ją zna. Wydawała się być taka inna niż wszystkie - nie reagowała na niego w żaden sposób, był jej zupełnie obojętny. To go fascynowało. Od śmierci rodziców, kiedy stał się lepszym człowiekiem, jeszcze więcej dziewczyn kleiło się do niego na każdym kroku. Był przystojny i wiedział o tym. Próbował ją rozszyfrować, ale nie potrafił.
- Mam wrażenie, że skądś cię znam - szepnął prawie niedosłyszalnie. Ona usłyszała, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Nie poznał jej. Doskonale. To świadczyło o tym, że naprawdę bardzo się zmieniła.
- Znamy się lepiej niż ci się wydaje - odrzekła tajemniczo i przerzuciła stronę w książce, znów skupiając całą swoją uwagę na jej treści. Zapanowała cisza, przerywana tylko ich miarowymi oddechami. Ignorowała go, a jego to coraz bardziej intrygowało. Żadna dziewczyna nie przechodziła obok niego obojętnie, żadna nie pozostawała bierna na jego wdzięki. Mijali kolejne miasta, z każdą chwilą będąc bliżej celu swej podróży. Co jakiś czas ktoś mijał ich przedział, ale oni nie zwracali na to uwagi. On pochłonięty jej osobą, a ona książką, którą czytała. W głębi duszy marzyła o takiej wspaniałej historii miłosnej. Wiedziała jednak, że to same bzdury wyssane z palca na potrzeby wydawnictwa. Takie rzeczy się nie zdarzały.
- Powiesz mi wreszcie kim jesteś? - nie wytrzymał. Odezwał się w końcu po paru dziesięciu minutach siedzenia w milczeniu. Musiał się dowiedzieć kim była ta tajemnicza piękność, jeszcze zanim dostaną się do szkoły.
- Nie sądzę, że chcesz to wiedzieć - nie przejęła się jego ciekawością. Nie oderwała wzroku od książki. Cały czas bacznie śledziła literki tam wydrukowane, a jego z każdą chwilą coraz bardziej rozpierała ciekawość.
- Chcę to wiedzieć - rzekł hardo. Był gotowy na każdą ewentualność. Musiał wiedzieć. Musiał.
- Nie - ucięła krótko i przerzuciła kolejną kartkę w książce.
- Kim jesteś? - wyczuła w jego głosie gniew. Zaczęła się bać. Wiedziała czyim był synem, wiedziała, do czego mógłby być zdolny. Nie raz już groził jej, że ją zabije. Nie wierzyła w jego dobre serce, które rzekomo teraz posiadał - dlatego się przestraszyła. Musiała mu powiedzieć prawdę chociaż wcale nie chciała. Gdyby jeszcze udało jej się tylko trochę pomilczeć, dojechaliby w końcu do szkoły i ten koszmar by się skończył.
- Twoją ulubioną szlamą - odrzuciła książkę w kąt i spojrzała mu w oczy. Widziała w nich zdziwienie, na jego twarzy malował się szok. Nie wierzył. To nie było możliwe - to nie mogła być ona, słyszał z różnych źródeł, że się zmieniła odkąd zamordowano jej rodziców, ale nie wierzył, że aż tak.
- Granger? - spytał z niedowierzaniem. Miał wrażenie, że dziewczyna zaraz się roześmieje, mówiąc, że to tylko głupi żart. Nie przypominała siebie z przed kilku miesięcy, była zupełnie inna. Nie poznał jej. Biła od niej jakaś dziwna siła. Spoglądał w jej oczy, które się nie zmieniły. Chciała grać, ale jej oczy były dla niego zwierciadłem duszy. Nie raz i nie dwa widział w nich ból i czające się łzy. Tylko one wciąż pozostały takie same.
- Kogo się spodziewałeś Malfoy? - myślała, że zacznie ją wyzywać, ale tak się nie stało. Spoglądali sobie w oczy, chcąc doszukać się przebaczenia za dawne winy.
- Muszę przyznać, że jestem całkowicie zaskoczony. Zawsze byłaś ładna, ale teraz to już jesteś zajebista - wyznał szczerze. Nie krępował się. Wiedział, że ta rozmowa i tak nie wyjdzie poza ten przedział. Prawda też była taka, że kujonica od zawsze mu się podobała. Nigdy jednak nie mógł tego okazać - ze względu na jej pochodzenie i swoje przekonania, teraz to już nie miało znaczenia. Na jego twarzy wykwitł arogancki uśmiech, tak bardzo dla niego charakterystyczny.
- Chciałabym powiedzieć o tobie to samo, ale nie mogę. Jesteś jeszcze większym idiotą niż kiedyś - uśmiechnęła się ironicznie. Nie uwierzył – była zbyt podobna do niego. Znów zapanowała cisza, którą po kilku minutach przerwał dźwięk lokomotywy. Pociąg się zatrzymał, a ona zebrała swoje rzeczy.
- Do zobaczenia, Malfoy - krzyknęła i wyszła z wagonu, nie czekając na jego odpowiedź. Wiedział, że to będzie ciekawy rok.



~*~



Minęło parę miesięcy i nastał koniec czerwca. Siódmoroczniacy ukończyli szkołę i mknęli właśnie pociągiem Express Hogwart w stronę swojej przyszłości. Co przez ten czas wydarzyło się u gryffonki i ślizgona? Ukradkowe spojrzenia na korytarzach, niezliczone kąśliwe uwagi, w których jednak teraz dało wyczuć się delikatny flirt i potajemne spotkania. Pamiętał doskonale dzień, w którym po raz pierwszy ją pocałował. Siedzieli wtedy pod drzewem na błoniach, z dala od ciekawskich spojrzeń. Pamiętał ile wtedy czasu poświęcił na znalezienie jej. Miała nową kryjówkę, w której najwyraźniej nie chciała zostać odnaleziona. Przeszukał tego dnia wszystkie miejsca, w których mogłaby być. Odwiedził bibliotekę, która była pierwszym punktem na jego liście, ale wyszedł z niej rozczarowany - dziewczyny tam nie było. Udał się do sowiarni, ale tam także jej nie znalazł. Był zdesperowany do tego stopnia, że pytał nawet Potter'a i Wesley'ów, ale oni nie mieli pojęcia gdzie jest Hermiona. Zrozumiał, że przestali się przyjaźnić tak, jak kiedyś. Miał całkowitą rację - jej relacje z dawnymi przyjaciółmi były bardzo osłabione, rzadko rozmawiali. Stworzyła się między nimi przepaść, a dziewczyna nie pozwalała im wybudować nad nią mostu. Nie chciała być od nikogo zależna. Kochała ich, ale nie potrzebowała ich obecności w swoim życiu. Radziła sobie sama, chociaż oni zawsze mogli do niej przyjść. Stała się typowym samotnikiem. Nikt nie znał jej pragnień, marzeń ani lęków. Stała się zagadką dla każdego. Nauczyciele także to zauważyli, ale byli bezsilni – wciąż była wzorową uczennicą. Wyszedł na błonia i po długim wyczerpującym spacerze, w końcu ją odnalazł. Usiadł obok niej i trwali tak razem w milczeniu, gdy zapadł zmrok dziewczyna bez słowa podniosła się z trawy i ruszyła w stronę zamku. Pobiegł za nią. Wplótł swoje palce w jej dłoń i delikatnie przyciągnął ją do siebie, składając na jej wargach pierwszy pocałunek. Jej świat zawirował, a w podbrzuszu poczuła niesamowite ciepło. Czuła się szczęśliwa. Wiedziała jednak, że to wszystko minie, kiedy tylko on się odsunie. Spojrzała w jego oczy i pobiegła w stronę zamku. Od tamtej pory, co jakiś czas spotykali się przy tym drzewie. Nic nie było umówione, nic nie było pewne, nie było żadnych wyznań. Liczyła się tylko teraźniejszość. Prawda jednak była taka, że dziewczyna z każdym dniem, coraz bardziej zaczynała popadać w beznadziejny stan zakochania. Oboje jeszcze bardziej się zmienili. Teraz każdy widział przemiany, jakie dokonały się w ich charakterach, ale nikt nie podejrzewał ich o romans. 
Siedziała w pustym przedziale, dokładnie tak, jak parę miesięcy temu, pogrążona w kolejnej książce o miłości. Już za niedługo wszystko miało się zmienić. Wiedziała, że to dzisiaj po raz ostatni ujrzy te błękitne tęczówki i to spojrzenie, skierowane tylko do niej. To dziś zakończyć się miała ich przygoda. Dlaczego go pokochała? Nie wiedziała, broniła się przed tym uczuciem, ale ono i tak zwyciężyło.
- Znów się spotykamy - usłyszała ukochany głos, za którym tak bardzo tęskniła dniami i nocami.
- Mówisz tak, jak gdyby to był przypadek. Wiem, że mnie szukałeś - uśmiechnęła się zjadliwie tak, jak miała to w zwyczaju.
- Masz rację. Szukałem cię - usiadł obok niej i wplótł jej palce między swoje, zaciskając rękę. Wpił się w jej usta i zatonęli w czułym pocałunku. Oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Wiedziała, że już za chwilę magia tej chwili pryśnie. Sama nie wiedziała ile czasu minęło. Poczuła szarpnięcie i uchyliła powieki. Dojechali do Londynu. Podniosła się niechętnie i ostatni raz spojrzała w te piękne błękitne oczy.
- Żegnaj Malfoy - szepnęła i delikatnie musnęła jego usta. Wyszła na zewnątrz. Nie próbował jej zatrzymywać. Na dworcu było niesamowicie głośno. Stęsknieni uczniowie witali się ze swoimi rodzinami, tylko na nią nikt nie czekał. 
- Powodzenia Hermiono - usłyszała za sobą. Odwróciła się gwałtownie, a twarz rozjaśnił delikatny uśmiech, gdy spoglądała na trójkę swoich dawnych przyjaciół.
- Dziękuję. Przepraszam za wszystko - utonęła w ich uścisku, a po jej policzku spływała samotna łza. Maska, którą przywdziała ostatecznie opadła, a ona znów czuła, że straciła bezpowrotnie najbliższe swemu sercu osoby.
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało. Wciąż jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Do zobaczenia niedługo - rudowłosa pocałowała ją w policzek i udała się do swoich rodziców. To samo uczynili Ron i Harry. Wiedziała, że wciąż będą przy niej. Usiadła na ławce i wpatrywała się w tych wszystkich ludzi. Dworzec powoli pustoszał. W końcu została na nim zupełnie sama, pogrążając się w swoich myślach. Prawda była taka, że nie miała do czego wracać. Stanęła nad nią jakaś postać, uniosła głowę i zobaczyła przed sobą Dracona. Nic nie mówiąc podniósł ją i przyciągnął do siebie, mocno przytulając. Słowa nie były im potrzebne. Sama nie wiedziała jak znaleźli się w jej mieszkaniu, jak po omacku odnaleźli drogę do jej sypialni i jak to się stało, że tej nocy stali się jednością.



~*~



Następnego ranka obudziła się, a jej serce przepełniała radość. Przejechała ręką wzdłuż łóżka spodziewając się, że znajdzie na nim ciało młodego mężczyzny, ale była tam tylko pustka. Miejsce obok niej było całkowicie zimne, co oznaczało, że Dracon zniknął już jakiś czas temu. Otwarła oczy i ujrzała na poduszce białą kartkę, a na niej kilka pustych słów napisanych w pośpiechu. Jej serce pękło na miliard kawałków. Jak mogła być tak głupia? Mogła się tego spodziewać - był Malfoy'em, a ona szlamą. Liczyła na związek? Jej marzenie pękło jak bańka mydlana. Wiedziała, że nie może się poddać, musiała stawić czoło teraźniejszości.



~*~



Stał na chodniku, wpatrując się w przechodniów, nie wierzył we własną głupotę. Nie wiedział dlaczego wtedy ją zostawił. Od tamtego dnia minął już prawie rok, a on wciąż nie mógł zapomnieć. Poruszyła jego serce i sprawiła, że stary Draco Malfoy przestał istnieć już na dobre, a jednak ją zostawił. Był głupcem. Parę miesięcy temu, zjawił się na progu jej mieszkania błagając o litość i wybaczenie, ale było już za późno. Wyprowadziła się w parę dni po tym, jak widział ją po raz ostatni. Nikt nie wiedział gdzie jest, ani dokąd pojechała. Rozpłynęła się w powietrzu. Wynajął detektywa, który miał za zadanie ją odnaleźć - udało mu się dopiero po wielu tygodniach ciężkiej pracy. W kieszeni jego czarnej marynarki tkwiła karteczka z zapisanym adresem, a on wciąż rozważał opcję wycofania się. Możliwe, że ona już o nim zapomniała, może wyszła za mąż i żyje szczęśliwie, a on tylko się ośmieszy? Nagle zauważył coś, co przykuło jego uwagę. Stojąc na ulicy, po drugiej stronie zauważył dziewczynę, która wyglądała zupełnie jak ona. 

- Hermiona - podbiegł do niej i gwałtownie odwrócił. Jakież było jego zdziwienie, gdy kobieta okazała się nie być Hermioną - przepraszam najmocniej. Pomyliłem panią z kimś.

Odszedł szybkim krokiem. To było niemożliwe. Wyprowadziła się gdziekolwiek byleby uciec od niego. Już wiedział, co musi zrobić. Teleportował się z głośnym trzaskiem niedaleko miejsca, którego dane widniały na kawałku papieru w jego kieszeni. Jego oczom ukazał się ogromny wieżowiec mieszkalny - taki,  jakich w Nowym Jorku było pełno. Wsiadł do windy i nacisnął guzik z numerkiem trzynaście. Jego serce przepełniała niepewność. Obawiał się tego, co może nadejść, ale musiał zaryzykować. Wcisnął dzwonek obok drzwi, a za nimi usłyszał jakiś hałas. Chwilę później dobiegł go szczęk otwieranego zamka, a jego oczom ukazała się dziewczyna, która skradła jego serce. Na jej twarzy malował się szok. Nie wierzyła w to, co widzi.

- Co ty tutaj robisz? - spytała cicho.

- Mogę wejść? - nie odpowiedziała, ale odsunęła się tak, by chłopak mógł przejść. Zamknęła drzwi i spojrzała na niego. Wyglądał zupełnie tak, jak kiedyś. Prawie wcale się nie zmienił, z wyjątkiem tego, że był jeszcze bardziej przystojny.

- Przepraszam, że wtedy odszedłem bez słowa, ale ta jedna noc była czymś więcej. Nie zostawiłem cię. Wszystko przez to, że byłem oszołomiony i przerażony jak diabli bo naprawdę się w Tobie zakochałem. Przysięgam Ci, że będę tam dla Ciebie. To nie jest nic przelotnego. Moja miłość do Ciebie oszalała i kocham Cię w każdej chwili kiedy się oddalasz, ale teraz jesteś tu znowu. Więc pomińmy 'jak się miewasz' i przejdźmy w końcu do 'więcej niż przyjaciele'. Proszę uwierz, że kiedy odejdę, nie pozostanie nic poza moją miłością do Ciebie i chwilą czasu żebym mógł dojść do siebie. Po drugiej stronie ulicy stała dziewczyna, która wyglądała jak ty. Myślę, że to deja vu, ale to nie może być prawda - wyrzucił z siebie jednym tchem, a jej serce przyspieszyło. Czuła, że śni. Sądziła, że już zapomniał, że się dla niego nie liczyła. Nie potrafiła uwierzyć, że wciąż ją kochał. Nie była w stanie nic powiedzieć, słowa ugrzęzły jej w gardle. Podbiegła do zrezygnowanego mężczyzny i rzuciła mu się w ramiona. Przytulił ją do siebie jak najmocniej potrafił. Znów była tylko jego i już nigdy nie pozwoli jej odejść.

- Kocham Cię Granger, wiesz? - szepnął wdychając zapach jej szamponu.

- Ja ciebie też, Malfoy - uśmiechnęła się do siebie.

- Przysięgam Ci, że będę tam dla ciebie - złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Przepełniało go szczęście ponieważ po raz kolejny dostał w życiu to, czego chciał.

3 komentarze:

  1. swietnie piszesz, masz do tego smykałkę :)

    Zapraszam na moje opowiadanie. staram się pisać niebanalnie, chwytając za emocje i skupiając cię na szczegółach. Teraz piszę historie o aniołach, namiętnym uczuciu, a także ulotnych i pełnych tajemnic chwilach. Liczę na odwiedziny i opinie w komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, Twoje historie są... magiczne *.*
    Potrafisz tak cudownie przekazywać emocje i pewnie dlatego prawie się popłakałam ;3
    Wspaniała miniaturka, a jeśli te najstarsze są takie nieziemskie, to nwm co będę pisać przy tych najnowszych ;>
    Lecę dalej.
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudna miniaturka.
    Popłakałam się na zakończenie. Było takie wzruszające. Oschła i niedostępna Hermiona- zdziwiłaś mnie tym. Zaintrygowany nią Malfoy był wspaniały.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy